Agata Przybyłek "Wypożyczalnia świętych Mikołajów" - recenzja


Zapowiedź była całkiem w porządku. Kilka historii różnych bohaterów połączonych zbliżającymi się świętami. Urzekła mnie okładka, która wygląda jak kalendarz adwentowy i do tego ma ciekawą, miłą w dotyku fakturę. To od tej książki postanowiłam zacząć mój nieco opóźniony przez obowiązki świąteczny maraton czytelniczy, czyli skupianie się na bożonarodzeniowych książkach. 

"Grzesiek znowu zamyślił się nad swoim życiem. Jeszcze kilka godzin temu nie przypuszczał, że znajdzie się na granicy życia i śmierci. Jak co rano wstał, zjadł śniadanie i pojechał do pracy, a jego myśli zaprzątało tylko to, jak wypadnie popołudniowa rozmowa z klientem, a także jakie będą zbliżające się święta. Ludzie chyba niezbyt często myśleli o śmierci." - s. 31

Zanurzyłam się zatem w świat przygotowań do gwiazdki. Małych i większych dylematów, trudności, radości i przygód bohaterów powieści. 

Coraz bliżej święta

Nadchodzący czas nie jest łatwy dla małego Kajtka. Po rozwodzie rodziców jego życie się zmieniło. Choć Magda - jego mama stara się jak może, nie jest w stanie zastąpić chłopcu ojca. Jej samej również nie jest łatwo. Praca, opieka nad dzieckiem, do tego nieprzewidziane wydatki i wciąż świeże rany po tym, jak mąż porzucił ją dla innej kobiety, z tym wszystkim musi się mierzyć każdego dnia. Czy choć w święta były mąż sprawdzi się jako ojciec? Co przyniesie jej i Kajtkowi nadchodzący magiczny czas?

Jeden spacer zmienia w życiu Grzegorza niemal wszystko. Pozwala mu nieco inaczej spojrzeć na odnoszącą sukcesy firmę, która szczególnie w okresie Bożego Narodzenia przynosi mu dochody, pracującą dla niego szwagierkę oraz życie prywatne. Po przekonaniu się jak cenne, a zarazem kruche jest życie postanawia zadbać o to, by naprawić dawne błędy i być może odzyskać to, co najcenniejsze. 

Czasu jest coraz mniej, a trzeba dopiąć jeszcze kilka spraw. Podekscytowanie dzieci i ich opiekunów udziela się Justynie, która w tym roku jest odpowiedzialna za organizację jasełek. Tworzenie dekoracji, odpowiadanie na telefony rodziców, zakupy i przygotowywanie świątecznych potraw, to wszystko sprawia, że kobieta choć na chwilę zapomina o swojej samotności i powtarzających się pytaniach rodziców o założenie rodziny. Los jednak szykuje dla Justyny niezwykłą niespodziankę. 

Amanda jest podwójnie szczęśliwa. Nie tylko zbliżają się święta, które dziewczyna wprost kocha, ale przygotowania do ślubu wchodzą w ostatnią prostą. Ma wspaniałą rodzinę, jest dobrą studentką, dzięki bogatym rodzicom może pozwolić sobie na wystawne wesele, dostaje cudowny prezent gwiazdkowy, a jej ukochany to chodzący ideał. Czy można chcieć więcej? Jej szczęście lekko wystawia na próbę wieczór panieński, który organizuje jej przyjaciółka, ale bohaterka nie ma prawa narzekać. Co prawda Tomasz spędza bardzo dużo czasu na nauce, ale w końcu zbliża się sesja, a większość przygotowań do ślubu może wziąć na siebie. Chłopak ma jednak pewną tajemnicę, która rzuca się cieniem na jego związek. 

Mikołaj choć ma idealne imię na zimową fuchę, którą zdobywa, nie lubi dzieci i dorabia z konieczności. Ciągłe spóźnienia, upodobanie do papierosów, niechęć do odgrywania świętego Mikołaja sprawiają, że praca wisi na włosku. Zobowiązania zmuszają go jednak do podjęcia się niechcianej roli, a nawet przyjęcia całkiem niezwykłego świątecznego zlecenia. 

Czuję niedosyt

Nie szukam wymyślnych świątecznych historii. Ma być klimatycznie, romantycznie i to wystarczy. Tu jednak czułam, że mimo kilku historii w książce jest za mało treści. Opowieści były proste i trochę schematyczne, podobnie jak bohaterowie. Zamiast opisywania mniej ważnych szczegółów, jak picia herbaty, wyjaśniania oczywistych kwestii, powtarzania pewnych rzeczy, wolałabym dostać bardziej pogłębione charakterystyki bohaterów, bo w pierwszym tomie niewiele można o nich powiedzieć. A przecież są całkiem sympatyczni.

Magda to dzielna i pracowita, ale niewierząca w siebie matka. Grzegorz pracoholik, który bierze na siebie winy innych i żyje tym, że bardzo skrzywdził kogoś w przeszłości. Justyna nauczycielka zmęczona rodzicielską presją założenia rodziny nie wyróżnia się niczym. Bogata z domu, niezwykle życzliwa i spokojna Amanda jest naiwną kurą domową, która nie widzi, że coś jest nie tak. Za to wspaniały Tomasz ma niewiele wspólnego z ideałem, ale umie sobie radzić w życiu. Jest jeszcze lekkoduch Mikołaj, który bierze na barki odpowiedzialność za swoje wybryki i czyni to tylko ze strachu przed rodzicami. 

Same perypetie również można opisać dość skrótowo. Chyba wolałabym dostać jednak mniej opowieści, ale za to konkretniejszych. Może wtedy książka bardziej zapadłaby mi w pamięć. Ponieważ jednak kończy się w niezwykle konkretnym momencie, mimo jej mankamentów, sięgnę po następną część, by dowiedzieć się, co stało się z bohaterami. 

"Wypożyczalnia świętych Mikołajów" - moja opinia

Przyznam, że po dość trudnych i mrocznych wcześniejszych lekturach chciałam po prostu odpocząć i poczuć świąteczny klimat. Miałam ochotę na lekką, klimatyczną lekturę. W poprzednim roku w świątecznej powieści Agaty Przybyłek było bardzo bożonarodzeniowo, choć schematycznie, ale właśnie odpoczynek był mi potrzebny. "Wypożyczalnia świętych Mikołajów" jawiła się jako obiecująca propozycja. Czegoś mi jednak zabrakło w tej powieści. Była tytułowa wypożyczalnia, przygotowywanie świątecznych potraw, jasełka, nawet małe gwiazdkowe cuda, ale jakoś nie mogłam wczuć się w atmosferę tej powieści. Święta wydawały się majaczyć gdzieś w tle, z jednej strony nakreślone, ale nie do końca uchwytne.

Z kilku przedstawionych historii, najbardziej zainteresowała mnie opowieść o Amandzie i Tomaszu. Czekałam na jej rozwiązanie, ale moja cierpliwość musi się jeszcze nieco wysilić, bo to dopiero pierwsze spotkanie z tymi bohaterami. Choć opisujące różne zagadnienia, jak samotne rodzicielstwo, rozwód, poczucie winy, szukanie miłości, odpowiedzialność za życiowe czyny, szukanie przebaczenia, budowanie życia od nowa, tak dobrze znane wszystkim odpowiadanie na krępujące rodzinne pytania i samotność wątki nie do końca do mnie nie przemówiły. Wszystko dość szybko zmierza ku finałowi i w zasadzie poza kilkoma większymi zdarzeniami jest spokojnie. Można zatem powiedzieć, że w powieści dzieje się i nie dzieje za razem. 

Pomysł był w porządku, choć wolę klasyczne historie, które aż tak nie żonglują bohaterami. Kulało jednak moim zdaniem wykonanie. Styl autorki jest niezwykle prosty, jak już pisałam bohaterowie są dość schematyczni, często wypowiadają zbędne kwestie, jakby musieli podkreślić, to co oczywiste. Język nierzadko nie przystaje do ich wieku. Czasem czułam się jakbym czytała powieść dla młodszych nastolatków, a nie dorosłych. A już na pewno nie uwierzę w pełnoletniego faceta z charakterem wypowiadającego słowa "o raju". To chyba najsłabsze ogniwo tej książki. Styl i język, które trochę podkopują fabułę. Całość jednak czyta się szybko i całkiem przyjemnie. 

Jeśli macie zatem ochotę na prostą historię z wieloma bohaterami oraz świętami w tle, przy której odpoczniecie i nie przeszkadza Wam prosta warstwa językowo-stylistyczna, "Wypożyczalnia świętych Mikołajów" powinna się Wam spodobać. Na pewno okładka będzie rewelacyjnie prezentować się na świątecznych zdjęciach. Jej projektant zasługuje na gratulacje. 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona. Współpraca reklamowa z wydawnictwem Czwarta Strona. 

Agata Przybyłek, Wypożyczalnia świętych Mikołajów, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2022.


Komentarze