Yōko Ogawa "Ukochane równanie profesora" - Recenzja

 


Patrzyliście kiedyś na matematykę jako na żywy byt? Pomyślelibyście, że liczby istnieją od zawsze i potrafią zachowywać się jak ludzie? Że można je traktować z szacunkiem, sympatią a nawet z miłością?

"Ciekawe, dlaczego normalne słowa, użyte w odniesieniu do liczb, brzmią tak romantycznie? - pomyślałam. Na przykład liczby zaprzyjaźnione albo bliźniacze są nie tylko precyzyjne, ale jak wyjęte z wiersza. I trochę jakby zawstydzone swoją poetyckością. Łatwo sobie wyobrazić: zaprzyjaźnione - w serdecznym uścisku, bliźniaczki - w takich samych ubrankach, trzymają się za ręce." - s. 69

Przyznam, że nie miałam nigdy serca do matematyki. Nie powiem, żeby sprawiała mi ona jakieś niewiarygodne trudności. Jedne zagadnienia łatwo wchodziły do głowy, nad innymi musiałam przysiąść, korzystając z pomocy mamy. Nigdy jednak nie fascynowało mnie to, czego miałam się nauczyć. Matematyka mimo sympatii do nauczycieli, którzy mnie uczyli była sucha, bezosobowa. Widziałam w niej jedynie zbiór liczb i prawideł, które nieraz przyprawiały o zawrót głowy. 

Świat w liczbach

Pasja może zawładnąć życiem człowieka. To, co dla jednych jest szczytem nudy, dla innych stanowi istotę codzienności. Puste cyfry mogą ożywać i stanowić sens czyjejś egzystencji. Być obiektem miłości. To co na pozór nieprzydatne jawi się jako esencja piękna, dlatego, że nie przysparza korzyści. Postrzegać świat poprzez liczby, ale nie na zasadzie gromadzonych pieniędzy, mogą jedynie nieliczni. Mówić o trudnych zagadnieniach z uczuciem i nieskrywaną fascynacją jeszcze mniejsza garstka. Tymczasem Profesor nie widzi świata poza matematyką. Liczby są dla niego jak rodzina. Mają nieocenione znacznie, porządkują chaotyczny świat, pozwalają przetrwać. 

Zza ich zasłony wychodzi jedynie, by wykonać podstawowe czynności. Zadania, konkursy, mówienie o istocie matematyki to azyl, który daje mu poczucie bezpieczeństwa. Krótkotrwała pamięć sięgająca jedynie 80 minut zamyka go na normalne życie. Nie zapomina jednak tego, co wykładał przez lata. I choć wydaje się, że poprzyczepiane do garnituru karteczki ułatwiają funkcjonowanie, wcale tak nie jest. Bohater nie rusza się ze swojej matematycznej rzeczywistości, ale do czasu. Niezmiennie jednak z perspektywy matematyki postrzega świat, poznaje ludzi, odnajduje się każdego dnia. 


Historia pewnej przyjaźni

Choć praca u Profesora wymaga specyficznego podejścia, bohaterka powieści nie ma z nią problemu. Lata pracy nauczyły ją profesjonalnego podejścia, ale tym razem między nią a pracodawcą rodzi się coś na kształt nici sympatii. Nieprzystępność matematyka umyka, gdy dowiaduje się o synu gosposi. To właśnie kontakt z chłopcem ukazuje całkiem odmienne oblicze mężczyzny. Zmiana jest tak diametralna, że aż ciężko w nią uwierzyć. Obecność chłopca nazwanego Pierwiastkiem to klucz do zobaczenia Profesora, takim jaki jest naprawdę. Zadzierzgnięte więzi zacieśniają się, a Profesor zyskuje nowych uczniów.

Otwiera się na świat. Jest trochę niczym dziadek chłopca, choć relacja z jego matką bywa zmienna. Miesza się w nim czułość ojca, cierpliwość i pasja nauczyciela oraz nieporadność dziecka. Profesor ujmuje swoją postawą i walką o pamięć, gdy chce zrobić coś dla swoich przyjaciół. Z drugiej strony widzimy świat bohaterki, która pokazuje zarówno jasne jak i ciemne strony pracy gosposie domowej. Dzięki niej lepiej uświadamiam sobie, jak traktuje się osoby zatrudnione do wykonywania czynności, które każdy powinien wypełniać samodzielnie. Po raz kolejny przekonuję się jak ludzie różnią się w kwestii podejścia do pracownika czy po prostu drugiego człowieka. Ile w nas nieufności, egoizmu, ale i troski czy bezinteresowności. Poznaję także codzienność matki samotnie wychowującej dziecko, które od małego musi nauczyć się samodzielności. Historie miłosne nie zawsze dobrze się kończą a życie nie rozpieszcza nikogo.


 

"Ukochane równanie profesora" - moja opinia

Literatura japońska stale mnie zaskakuje. Nie tylko umiejętnością dostrzeżenia i opisania przez autorów najdrobniejszych chwil czy stylem pisania, ale swego rodzaju magią słowa. Nigdy nie spotkałam się z tak czułym podejściem do liczb i matematyki jak w powieści Yōko Ogawy. Autorka niezwykle poetycko i z miłością przedstawiła zagadnienia, którym nie poświęciłabym uwagi, gdyby nie znalazły się na stronach powieści. Zachęciła mnie - kompletnego laika, nie mającego za grosz serca do matematyki do spojrzenia na tę dziedzinę jako na coś ciekawego, wartego odkrycia, sympatycznego i bliskiego człowiekowi. Nakreślenie nielubianego przez większość byłych i obecnych uczniów przedmiotu jako czegoś poetyckiego i bliskiego, ujęło mnie w książce najbardziej. Pisać o czymś tak ścisłym i suchym jak matematyka w sposób, który wywołuje uczucia i realną fascynację to po prostu mistrzostwo. 

"Ukochane równanie profesora" urzekło mnie również prostą i pełną smaczków historią o ludziach, którzy potrzebują siebie nawzajem. Uwaga i uczucie, jakim Profesor darzy swoich przyjaciół, jest tym, czego potrzebuje nie tylko on, ale i gosposia i jej syn. Pełne wyrozumiałości i często powtarzane lekcje, są wprowadzeniem do świata matematyki dla Pierwiastka, a dla jego matki stają się okazją do lepszego poznania siebie samej. To coś na czym może budować większą pewność siebie i poczucie, że jest inteligentną kobietą, której życie nie dało szansy na studia. Mimo, że powieść jest krótka daje okazję do wielu przemyśleń, rozczula, porywa, otula niczym ciepły koc w zimny dzień. Pokazuje, że podejście z jakim przystępujemy do działania, rzutuje na to jak wykonujemy pewne czynności. Uzmysławia również, że dobry i pełen pasji nauczyciel to nieoceniony skarb. Nawet samo nakreślenie postaci, oszczędne, zarysowane z dużą dozą niedopowiedzenia, wzmacnia klimat historii. Bohaterów poznajemy na tyle, na ile może ich poznać Profesor i na ile opowie nam główna bohaterka. Ulotne fragmenty, swoista nieokreśloność, którą musi wypełnić wyobraźnia czytelnika, dodają całości tajemniczości i kruchości, które przecież cechują życie. 

Yōko Ogawa, Ukochane równanie profesora, przeł. Anna Horikoshi, wyd. Tajfuny, Warszawa 2019.

Komentarze

  1. Interesująca książka. Mnie matematyka była raczej obojętna, ale niektóre tematy mocno mnie fascynowały i lubiłam je przerabiać. Aż z taką miłością o matematyce jednak nigdy nie myślałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie magia "Ukochanego równania profesora" pozwala spojrzeć na zwykły przedmiot szkolny z uczuciem, czego raczej nikt nie robi.

      Usuń
  2. Oj przymierzam się powoli do tych japońskich książek, ale pewnie jeszcze chwilę mi to zajmie ;) Czytając takie recenzje, wiem, że warto <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jest ciekawa, ale nie wszystko mi podchodzi. "Dziewczyna z konbini" była ciekawa, ale wywołała we mnie dużo gniewu zachowaniem bohatera. "Kwiat wiśni i czerwona fasola" zauroczyły głębokim i trudnym tematem. "Ukochane równanie profesora" pokazało taką matematykę, jakiej nigdy nie widziałam. "Zmierzch" Dazai'ego nie rozczarował, wymęczył i odrzucił na trochę od czytania japońskich powieści.

      Usuń
  3. Oj przymierzam się powoli do tych japońskich książek, ale pewnie jeszcze chwilę mi to zajmie ;) Czytając takie recenzje, wiem, że warto <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Już sam tytuł powieści intryguje - mam nadzieję, że w końcu znajdę czas na jej lekturę. Recenzja z pewnością do tego zachęca :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). To krótka książka, więc nie zajmuje dużo czasu. Czytałam ją w autobusie, bo nie wymaga jakiejś ogromnej koncentracji. Gorąco zachęcam, myślę że się nie zawiedziesz. Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz