Sigrid Nunez "Pełnia miłości" - Recenzja

 


Kilka spotkań, które zostały w pamięci i zagościły w jej życiu. Niespodziewany telefon i prośba, jakiej na pewno się nie spodziewała. Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy przysługa, jaką można oddać bliższej czy dalszej znajomej? Ile siły trzeba, by towarzyszyć drugiej osobie zarówno w życiu, jak i w śmierci. 

"Cyberterroryzm. Bioterroryzm. Nieuniknione nadchodzące pandemie grypy, na które w oczywisty sposób nie jesteśmy przygotowani. Nieuleczalne zabójcze infekcje wywołane bezkrytycznym nadużywaniem antybiotyków. Dojście do władzy skrajnie prawicowych reżimów na całym świecie. Upowszechnienie propagandy i oszustwa jako strategii politycznych i podstaw polityki rządowej. Niemoc w walce ze światowym dżihadyzmem. Zagrożenia dla życia i wolności wszystkiego, co można nazwać cywilizacją, kwitną. Z drugiej strony niewiele jest środków, za pomocą których można je powstrzymać..." - s. 15

 Między samotnością a towarzystwem

Gdzie przebiega granica między potrzebą bycia wśród ludzi a konieczną dozą samotności? Bohaterka powieści "Pełnia miłości" nie jest miłośniczką spotkań towarzyskich, ale na pewno nie ucieka od drugiego człowieka. Ma swój świat, do którego zaprasza z własnej woli konkretne osoby, ale i wpuszcza te, z którymi los skrzyżował jej drogi. Odnawia relację ze swoim byłym partnerem, który ma bardzo pesymistyczne podejście do życia i pogląd na przyszłość. Nie stroni od rozmowy z właścicielką mieszkania, które wynajmuje. Poznaje syna sąsiadki i kierowana dobrym sercem zaczyna z nią znajomość. Jedne relacje są lepsze, inne gorsze. Każda z nich uczy jej czegoś nowego, a może właściwiej byłoby powiedzieć utwierdza ją w pewnych przekonaniach. Ukoronowaniem tych dość specyficznych więzi jest czas, jaki spędza ze swoją dawną znajomą. Kobietą, która prosi o oddanie jej wielkiej przysługi - dzielenia ostatnich chwilach jej życia. 

To właśnie zdarzenia z tym związane, rodzące się rozmowy, wątpliwości, emocje stanowią większą część nowej książki Sigrid Nunez. Przeplatają się one ze wspomnieniami innych znajomości oraz jak to u autorki było w poprzedniej powieści, z tematami literackimi. Czytelnik obserwuje wspólne chwile, które obnażają wiele przekonań. Bycie pod jednym dachem z bliską osobą nie zapewnia bowiem odejścia samotności. Można być bardzo blisko kogoś, a jednak pozostawać dotkliwie osamotnionym w obliczu nadchodzącej śmierci i to zdaje się mówić autorka. 

Krótka opowieść o relacjach

Każde uczucie można przeżywać wspólnie, ale nigdy nie otrzymamy dostępu do tego, jak czują inni. Moja definicja miłości, bliskości, cierpienia, pełni, szczęścia, smutku może częściowo zazębiać się ze zrozumieniem tych uczuć przez drugą osobę. Mogą się one nawet znacząco pokrywać, ale zawsze będą indywidualną sprawą danego człowieka. Czy to przez doświadczenia, intensywność odczuwania czy charakter. To, co dla jednych byłoby nie do zniesienia, dla innych jest rzeczą akceptowalną. Różnimy się i sami do końca nie wiemy, do czego jesteśmy zdolni, zdaje się mówić pisarka. 

Jedne rzeczy przeceniamy, innych nie doceniamy. Często tkwimy gdzieś pośrodku. Rezygnujemy z tego, co chcemy zrobić, ale nie potrafimy odpuścić szkodliwych więzi czy sytuacji. Uparcie pozostajemy w nich, bo nie wypada, bo obnaży to naszą słabość, przegraną. Bohaterka wkłada dużo wysiłku, by zamknąć pewną toksyczną relację, a następnie ulega prośbie, która wydaje się być ponad jej siły, a przynajmniej napawa ją lękiem. W zasadzie sama zadaje sobie pytanie, dlaczego tak postąpiła. 

Wielka niewiadoma

"Pełnia miłości" daje znacznie więcej pytań niż odpowiedzi. To zbiór króciutkich urywków życia, które poruszają rozmaite tematy. Łączą je emocje, relacje z człowiekiem, to co najważniejsze. Tekst prowokuje do zmierzenia się z podejmowanymi kwestiami. Nie daje jednak wskazówek, sam nie podsuwa rozwiązania. Pozostawia problemy niejako zawieszone, domagające się ustosunkowania czytelnika do nich. 

Gdy myślę o nowej powieści Nunez, zadaję sobie podstawowe pytanie, czym jest tytułowa "pełnia miłości". Czy jest to wchodzenie w relacje mimo oporów? Towarzyszenie ludziom w najtrudniejszym momencie życia? Przeżycie swojego czasu najlepiej jak możemy? Zdolność do odbudowywania więzi? Kierowanie się dobrem drugiej osoby? A może pogodzenie się z życiem i pokochanie siebie? Przyznam, że choć od lektury minęło już sporo czasu nadal nie odnajduję rozwiązania tej zagadki. Pewnie prawda leży pośrodku i jest nią każda z tych rzeczy po trochu, bo nie można skupić się w życiu jedynie na sobie, tak jak nie można rozdać się całkowicie innym. Nieszczęśliwy i niedbający o siebie człowiek, nie może nieść radości drugiej osobie. Zastanawiam się, dlaczego sama autorka nie naprowadza czytelnika na to, do czego odnosi się tytuł jej książki. Czemu piętrzy przed nim kolejne kwestie do przemyślenia, nie dając żadnych tropów. 

Sigrid Nunez "Pełnia miłości" - moja opinia

Po raz kolejny mam do czynienia z bardzo oszczędną prozą. Tekstem, w którym nie pada nawet imię bohaterki. Nie wiem, jak wygląda, mogę domyślać się jej wieku. W zasadzie cała książka jest taka. Więcej informacji dostaję na temat przyjaciółki, choć i tak są one szczątkowe. Całość fabuły przypomina nieco zamglony obraz. Zarys jest, ale resztę trzeba sobie wyobrazić i dopowiedzieć. Mimo całkiem przyjemnych dygresji o literaturze, ciekawego ujęcia relacji międzyludzkich z kilku perspektyw, mam nieodparte wrażenie, że ta książka jest o wszystkim i o niczym. Nie pozostawia po sobie absolutnie niczego. Jest jak dobrze napisane czytadło. W trakcie lektury czytelnik stawia sobie pytania i szuka w sobie na nie odpowiedzi, ale po zamknięciu książki, mimo ich wagi (!), zapomina o nich. 

Wydaje mi się, że to przez to, że nie ma się w czym zakotwiczyć. Ciężko zżyć się z bohaterką, która przypomina cień. Trudno roztrząsać długo dylematy, którym brakuje osnowy z emocji postaci tego dramatu. W końcu zaś niełatwo powrócić do miejsca, które jest nigdzie i wszędzie. Rozumiem uniwersalność tej prozy, ale w przeciwieństwie do przypowieści czy innych historii, tu zabrakło punktu, na którym mogłabym się zatrzymać. Nie był nim nawet język, który jest po prostu poprawny. Już w "Przyjacielu" było wiele niedopowiedzeń i ogólników, ale "Pełnia miłości" jest nimi przesycona po brzegi. To nie jest zła książka, ale w jakiś sposób jest nijaka. Każe o sobie pamiętać, tylko wtedy gdy trzyma się ją w dłoniach. Potem znika, zupełnie jakby nigdy jej nie było. A jeśli chcę o niej opowiedzieć, muszę z wielkim wysiłkiem przeszukiwać zakamarki pamięci i głęboko namyślać się, czy czegoś nie przeoczyłam. To chyba książka jedynie dla koneserów lubiących błąkać się po literaturze, która otula mgłą i rozwiewa się, pozostawiając po sobie czyste pole.

Sirgid Nunez, Pełnia miłości, Dobromiła Jankowska, wyd. Pauza, Warszawa 2020. 

Komentarze

  1. Nie sądzę, żeby mi się spodobała. Nie przepadam za takimi książkami trochę o niczym. Ja muszę mieć fabułę, bohaterów, jakąś akcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porównaniu do "Przyjaciela" "Pełnia miłości" była słaba i bardzo nijaka tematycznie. Szczerze mówiąc póki co nie mam ochoty na następne książki autorki.

      Usuń

Prześlij komentarz