Jennifer Egan "Manhattan beach" - Recenzja

 

Minęły lata, odkąd Annie zdarzało się opowiadać historie wyssane z palca. Poczuła się jak za dawnych czasów, gdy częściej zadawano jej pytania i miała do dyspozycji mniej wykrętów. Poza tym, pomyślała, patrząc na ulgę i radość na twarzy Rose, ludzie właściwie sami podsuwają nam kłamstwa, które pragną usłyszeć. - s. 183


Krzyk mew, szum morza. Fale uderzające o brzeg coraz silniej, kłębiące się bałwany, wiatr. Pośrodku tego człowiek odczuwający respekt i zachwyt wobec ogromu morza. Nieokiełznanego żywiołu, który pociąga, ale i sprawia, że odczuwamy swoją znikomość i kruchość. Morze nieustannie fascynuje i uwodzi. 


Opowieść o dawnej Ameryce czasu kryzysu i II wojny światowej. Szemrane interesy, gangsterzy, łapanie okazji, by utrzymać swoją rodzinę, nocne życie w klubach, przekazywane z ust do ust legendy o ciemnej działalności w Nowym Jorku. Wyczekiwane wieści o działaniach rozgrywających się na froncie, praca na rzecz walczących chłopców. Dwa różne światy, które zmieniły życie wielu osób. W tym wszystkim Anna Kerigan mała dziewczynka, która odwiedza z ojcem dom lokalnego bogacza, a lata później młodziutka kobieta, szukająca swojej drogi życiowej. 

Opowieść o dorastaniu bohaterki przeplata się z późniejszymi wydarzeniami rodziny Kerriganów oraz historią Dextera Stylesa, biznesmena. Niczym na morzu bohaterowie są rzucani przez życiowe fale w różne miejsca, choć ich los wydaje się ze sobą złączony w jakiś niewyjaśniony sposób. Dziejące się obok siebie historie nagle zaczynają tworzyć jedną całość, spójną układankę, która zaskakuje bohaterów. "Manhattan beach" to opowieść o rozpadzie nieidealnej rodziny. Trudnej codzienności, walce o lepszy byt dla dzieci. Skomplikowanych relacjach, niekiedy wręcz zadziwiającym przywiązaniu do drugiej osoby, które podporządkowuje całą codzienność. To rzecz o zerwanych więziach, tajemnicach kryjących się pod płaszczykiem zwykłej codzienności. Buncie dziecka, przerodzonym w gniew. Przemilczanych sprawach, bagażu doświadczeń, ciążących na sumieniu grzechach. 

Ciemne sprawy półświatka, brutalność, wieczne rozgrywki o władzę, szacunek i wyższy stopień w hierarchii przeciwstawione zostają ciepłej, domowej atmosferze doświadczonej bólem rodziny. Podobnie jak męski świat żołnierzy i pracowników stoczni staje w opozycji do kobiecej dokładności i siły. To już nie tylko rzecz o pracujących dziewczynach, ale opowieść o tym, że upór w dążeniu do celu i nieugięta wola spełnienia własnych marzeń, owocuje. Nikt nie podejrzewa niewyróżniającej się niczym Anny o to, że stanie się pierwszą kobietą nurkiem. Nie wierzy, że bohaterce uda się pokonać przeciwności męskiego świata i udowodnić swoją wartość. Pokazać, że kobiety nie są jedynie kruchymi istotami, o które trzeba się stale martwić i kierować je do najprostszych, niewymagających umiejętności prac. 

Mężczyźni rządzą światem i chcą pieprzyć kobiety. Mężczyźni mówią "dziewczyny są słabe", podczas gdy tak naprawdę to o n i stają się przez nie słabi. - s. 320


Nim jednak Anna zyska swoją pozycję przyjdzie zmierzyć się jej z osobistymi tragediami, skrywanymi tajemnicami i niechęcią wobec tego, co wykracza poza utarte schematy. Hart ducha i silny charakter pozwolą jej przetrwać w nieprzyjaznym środowisku. Sprawią, że mimo niesprzyjających okoliczności nie wywiesi białej flagi, ale dopnie swego. Pokaże wszystkim na co ją stać. Skonfrontuje się także z przeszłością, skrytą na dnie serca i pamięci. Nie będzie ona jedyną osobą, której przyjdzie rozliczyć się z minionym czasem. 

Trudno pisać o "Manhattan beach" nie ujawniając zbyt wielu szczegółów fabuły. Nie ona jednak była dla mnie najważniejsza podczas lektury. Uwiódł mnie język i styl autorki, który był niczym morze. Raz spokojne, ciche, delikatnie kołyszące do snu, innym razem burzliwe i pełne życia. To on pozwalał mi przetrwać niektóre dłużyzny fabularne. Z jednej strony podziwiam Jennifer Egan za ogrom wiedzy i pracy włożonej w dokumentację, poznawanie przemysłu stoczniowego, jego żargonu. Z drugiej odnoszę wrażenie, że pisarka chciała zawrzeć w tej książce za dużo, przez co momentami męczyła czytelnika. Wzbudzała jego ciekawość, czarowała formalną stroną powieści, by potem nieco zniechęcać zbyt wielką ilością szczegółów, niepotrzebnymi historiami. Atutem książki jest na pewno pokazanie siły kobiet i to w bardzo ciekawy sposób. Warto jednak zaznaczyć, że Anna jest postacią niejednoznaczną. To silna, odważna, dążąca do celu kobieta, która ma w sobie ciepło, ale i kruchość. Kieruje się przeszłością i w kluczowym momencie podejmuje decyzję pod wpływem jednego wspomnienia. Samo zakończenie powieści pozostawia wiele do życzenia. Rozumiem, że czas wojny rządzi się swoimi prawami, ale nie wydaje mi się, że to, co robi bohaterka naprawdę byłoby w stanie zadziałać. Świat jednak działa nieco inaczej. 


Warto jednak przeczytać "Manhattan beach", by dać się uwieść klimatowi tej powieści. Tej szemranej atmosferze Nowego Jorku, czasów, gdy kobiety walczyły o swoje miejsce i udowadniały, że nie ustępują w niczym mężczyznom. Gdy życie wydawało się spokojniejsze i wolniejsze niż dziś, mimo wojennej zawieruchy. Gdy prawa rządzące światem były prostsze i bardziej zrozumiałe. Dobrze poczytać o wątku pewnych marynarzy, którzy muszą się dotrzeć w świecie uprzedzeń i braku porozumienia. Należy w końcu sięgnąć po tę publikację, by przekonać się o tym, że nigdy nie można być niczego pewnym, że nie istnieje coś takiego jak wieczna stabilizacja, gdyż świat dookoła szybko się zmienia. Ciekawy jest tu również sam wątek romansu, co dodaje historii trochę smaczku. To wszystko sprawia, że powieść Jennifer Egan czyta się z przyjemnością. Mimo dłużyzn, zbyt wielkiej ilości wątków, pewnych nieprawdopodobieństw czy słabszego zakończenia, to książka, która pozwala przenieść się w magiczne lata 30-te i 40-te XX wieku w klimatycznym Nowym Jorku. To nieco melancholijno-rozbójnicza podróż przesycona tęsknotą i fascynacją męskim światem, w którym kobiety pokazują swoją siłę. Rzecz o tym, że często otoczenie wymusza na nas konkretne słowa, zachowania, kłamstwa, mury, którymi odgradzamy się od innych. Bo tak jest łatwiej. Równocześnie stale walczymy ze stereotypami, uczymy się, że do odpowiedzialności, zrozumienia człowieka i jego akceptacji dorastamy każdego dnia. Mimo pewnych mankamentów znajdziecie w tej książce wiele rzeczy, które będziecie musieli przemyśleć, bo pod pozornie prostą historią, kryją się tu perełki, które warto wziąć sobie do serca.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.

Jennifer Egan, Manhattan beach, tłum. Anna Gralak, wyd. Znak litera nova, Kraków 2018.

Komentarze