Zakochana Miłość - Maria Miduch "Biografia Syna Bożego" - Recenzja

z cyklu Książki z duszą



"Doświadczenie odrzucenia dotyczy też Boga. Decyduje się On na to, że ci, których kocha, uznają Go za godnego wzgardy, pożałowania. Boża miłość jest szalona! Z miłości do człowieka podjął ryzyko bycia nierozpoznanym jako dostojny, pełen majestatu Bóg. Sama idea głosząca, że Najwyższy może stać się człowiekiem, jest dla wielu śmieszna i niedorzeczna. Bo niby jak? Po co? Patrząc na Jezusa, pokiwają z politowaniem głową i mówią: "Ale jaki Bóg? No, coś ty?". Dla wielu jest On tylko nawiedzonym szaleńcem, z którym nie chcą mieć nic wspólnego. (...) Tylko część dostrzega w Nim zakochanego do szaleństwa Boga." - s. 68-69

Uwielbiam książki Marii Miduch z prostej przyczyny, o Bogu pisze z fascynacją, prostotą, miłością i ogromnie ciekawie. Czekałam zatem niecierpliwie na ostatnią część biografii Trójcy Świętej. Tym mocniej, że przecież dotyczy ona Jezusa, a nie ukrywam, że odnoszę wrażenie iż najbliżej nam do Niego.

Bóg, który z ogromnej miłości stał się człowiekiem. Ciężko zrozumieć ten niezwykły cud narodzin w ubogiej stajni, wśród ludzi, którzy przecież byli gdzieś na marginesie, bo pasterze czy królowie, których bardziej powinniśmy nazywać magami nie byli elitą społeczeństwa. Unikano ich, nie kojarzyli się z niczym dobrym, a to od nich swoje ziemskie spotkania zaczyna Pan. Jakoś nie mieści mi się to w głowie, że można być w pełni i człowiekiem i Bogiem. A jednak to jedna z najpiękniejszych tajemnic, jakie mamy. Autorka wspomina o zapowiedziach Mesjasza, na którego czekano. Również tych, które nasuwają się od razu, czyli o księdze Izajasza. Podkreśla jednak, że przecież Bóg przychodził już wcześniej. Anioł Pana, który pojawia się niejednokrotnie na kartach Starego Testamentu to przecież posłaniec Jahwe, to już powinno dać nam do myślenia. Maria Miduch zwraca uwagę na rodowód Jezusa, który wcale nie jest wypełniony świętymi, ale ludźmi grzesznymi, błądzącymi, słabymi. On nie wstydzi się tego, nie odtrąca nikogo, nie odwraca się od rodziny, od przodków takich jak król Dawid, Tamar, Rut, Roboam, Manasses. Ludzi z wadami i grzechami, ale jednocześnie dziećmi Boga. Podkreśla to, co powtarzamy w wyznaniu wiary, że Jezus jest "zrodzony", że przeszedł przez wszystko, co dostępne człowiekowi. Był zmęczony, głodny, ciekawy, towarzyszyła mu radość, smutek, żal, gniew. Na pewno miał marzenia, przyjaciół, ludzi których podziwiał. Jest luka, której nie zapełnią nawet ckliwe apokryfy opowiadające o ożywianiu glinianych ptaszków czy karaniu dzieci, które były niemiłe dla Pana. To czas dzieciństwa i młodości, który na zawsze pozostanie dla nas tajemnicą. A jednocześnie okazją do wgłębiania się we wiarę, bo tyle jeszcze do odkrycia.

"Biografia Syna Bożego" wyraźnie podkreśla to, co pisał św. Paweł w listach, że my również jesteśmy ciałem Chrystusa. Bóg mimo naszych niedoskonałości uświęca nas. Czyni braćmi swojego Syna. On przez narodzenie staje się jednym z nas, staje się naszą rodziną. Jest bliski jak nigdy, na wyciągnięcie ręki. Nie unika grzeszników, celników, upadłych kobiet. Przychodzi do każdego, tak blisko, że można Go przytulić, dotknąć, usiąść z nim, porozmawiać. Jak szalona to miłość, by uniżyć się, by być bliżej człowieka. Stale wychodzić do niego, szukać jak zagubionej owcy. Bo pielgrzymowanie to nieodłączna część życia Jezusa. Ciągle w drodze, głosząc Ojca, idąc do człowieka, za którym tęskni i którego kocha Jego boskie Serce. 



Głoszenie Królestwa, które prowadzi na Krzyż to kolejna część rozważań w tej książce. Maria Miduch pisze o wielkim niezrozumieniu tajemnicy cierpienia i zmartwychwstania, gdy dyrektor przedszkola zabrania jej mówić o tym, co przeszedł Jezus za nasze grzechy, bo to zbyt drastyczne dla delikatnych dzieci, za to pozwala opowiadać o baranku, przecież to miłe stworzonko. Echem tu przecież odzywają się słowa Pisma o "baranku prowadzonym na rzeź", ofierze, która jest konieczna, by pojednać niebo z ziemią. Co mnie najbardziej poruszyło w całej książce, to porównanie ran Chrystusa zmartwychwstałego do zdjęcia ukochanej osoby, które nosimy w portfelu. Wyraźnego znaku naszej miłości do tej osoby, czegoś co pragniemy mieć blisko nas. To trudne, ponieważ uświadamia dosadniej, ile Bóg wycierpiał dla człowieka. Podkreśla winę i fakt że to nie Jezus, ale ja powinnam znaleźć się na tym krzyżu. Jednocześnie rany są zapisem mojego imienia na rękach i nogach Tego, który kocha najbardziej. 

Nie sposób myśleć o Jezusie bez wspominania miłosierdzia. A ono wymaga odwagi, gdyż wiąże się z możliwością odrzucenia. Bóg jest otwarty nie tylko przez darowaną człowiekowi wolną wolę, On doskonale zdaje sobie sprawę, że zdradzamy raz za razem, a jednak przebacza. Szuka, przygarnia, pozwala wrócić. Staje się bratem w pełnym tego słowa znaczeniu. Kimś, kto trwa przy człowieku mimo wszelkich popełnianych głupot. Kto potrafi usprawiedliwiać, choć nam wydaje się to trudne. Warto jeszcze wspomnieć refleksję na temat ciała. Wierzymy w zmartwychwstanie duszy i ciała, ale to drugie jakoś wymyka się w wizji nieba. Chowamy je do grobu i tyle. Tymczasem Jezus będąc człowiekiem wyrwał ze szponów śmierci nie tylko nasze dusze, ale i ziemską powłokę i to z nią staniemy kiedyś przed obliczem Boga, choć o tym zapominamy. 

"Biografia Syna Bożego" to książka z której wyłania się zachwyt nad Bogiem, który stał się człowiekiem, postacią tajemniczą, ale tak przepełnioną miłością i światłem, że nie sposób nie czytać dalej. To jak zwykle w przypadku autorki świetne połączenie wiedzy, z wyjaśnieniem kultury żydowskiej i własnymi refleksjami (szczególnie podobały mi się te związane z młodością Marii Miduch i jej poszukiwaniami odpowiedzi na pytania o wiarę). Nazwałabym ją spotkaniem ze Stwórcą, który uniżył się, by maksymalnie zbliżyć się do stworzenia, Który kocha, usprawiedliwia i JEST. Piękna, mądra, skłaniająca do pogłębiania wiary i rozważań na tematy zawarte na kartach. Ma niestety jeden minus, jest stanowczo za krótka.



Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu WAM.

Przeczytajcie fragment TU

Maria Miduch, Biografia Syna Bożego, wyd. WAM, Kraków 2017. 






piosenki pochodzą z YT.


Komentarze

  1. Już sam tytuł książki przyciąga uwagę, a co dopiero zawartośc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tytuł jest naprawdę świetny :) a zawartość ogromnie mądra, wartościowa i piękna. Polecam także poprzednie dwie :) Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz