Bez ślubu - Joanna Szarańska "I że ci nie odpuszczę" - Recenzja
„Przecież gdybym cokolwiek podejrzewała, zamiast siedmiu kilo biszkopta przełożonego kremem śmietankowym zamówiłabym wuzetkę w cukierni na rogu! I rzuciłabym nią niewiernemu prosto w twarz! Nie zostałabym zmuszona przez wojowniczą rodzicielkę do zjadania resztek i w rezultacie nie przybrałabym pięciu centymetrów w biodrach. Kopnęłabym Casanovę w cztery litery i to bynajmniej nie te, które służą do siedzenia. Tym samym nie stałabym się pośmiewiskiem całego kościoła z osłupiałym księdzem proboszczem na czele.Wychodzi na to, że brak spostrzegawczości wcale mi się nie opłacał. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy!” – s. 19-20.
Przystrojony kościół, zaproszeni goście, prezenty, wspaniale
prezentujący się państwo młodzi. Ona w pięknej białej sukni, on w wytwornym
garniturze. Wzruszenie wzrasta, już niedługo zostaną mężem i żoną. Ksiądz
rozpoczyna przysięgę, nagle odzywa się przyjaciółka. Do ślubu nie może dojść,
ponieważ ona jest w ciąży..., z panem młodym. Cisza jak makiem zasiał, atmosfera
robi się grobowa… To nie przedślubny koszmar, ale sytuacja, której uczestniczą
jest bohaterka „I że ci nie odpuszczę”.
To miał być najpiękniejszy dzień w życiu Kaliny
Radeckiej, stało się jednak całkiem inaczej. Przerwana ceremonia, szok, że oto
ukochany zdradził i to z najlepszą przyjaciółką. Opuszczenie świątyni a potem
dojadanie tortu, przepłakane noce i dnie, depresja, chowanie się przed światem.
Ból rozgaszcza się w sercu bohaterki, która ma o tyle szczęścia, że do powrotu
do pracy w szkole jeszcze trochę czasu, który wykorzystuje na rozpaczanie i
wściekłość. Gdy dostaje kopertę z prezentem ślubnym postanawia, namawiana przez
przyjaciółki, skorzystać z vouchera na wyjazd do spa, który ma jej
zrekompensować odniesione straty. Udawanie małżonki Patryka nie może być
trudne. Wymyśla, więc historię i wyrusza na zasłużony odpoczynek.
Kamionki okazują się bardzo ustronnym miejscem. Bohaterkę
nieco dziwi, że budynek nie wygląda jak znane z reklam miejsca, ale okolica jest
niezwykle urzekająca. Podpisuje papiery i zostaje mianowana restauratorką
fresku. Kobieta nie przyznaje się do zaistniałej pomyłki. Postanawia odnowić
fresk, choć nie ma o tym zielonego pojęcia. W miarę rozwoju akcji zyskuje
dodatkowe zajęcia i pomaga właścicielce w ratowaniu dopiero co rozkręcającego się biznesu. Wraz z kradzieżą walizki Kaliny akcja zaczyna nabierać
tempa. Ktoś szuka czegoś w dworku i nie odpuści nim nie znajdzie ważnej dla
niego rzeczy. Tymczasem zaczynają zjeżdżać kolejni goście. Pojawia się również
Marek, który sporo namiesza, a komisarz Karol Broszko nie spocznie, póki nie
dowie się, kto stoi za kradzieżą. Dodajmy do tego przyjazd byłego narzeczonego i byłej przyjaciółki, a można sobie wyobrazić, co będzie się działo.
„I że ci nie odpuszczę” jest niezwykle ciepłą i zabawną
historią. Wykreowane przez autorkę postaci od razu przypadają do gustu. Kalina
jest wyjątkowa i swoim zachowaniem, tekstami i tokiem myślenia wywołuje często
śmiech. Eliza, Szparka, goście to niezwykle sympatyczni bohaterowie, nawet
komisarz ma swój urok, szczególnie że bywa rozbrajająco apodyktyczny. Sama
relacja bohaterki z Markiem jest ciekawa i zabawna. Dodajmy do tego stosunek
Kaliny do Patryka i Jolki i mamy mieszankę wybuchową. Powieść przede wszystkim
należy do tych, które mają umilić czas, wywołać uśmiech, i zapewnić dobrą
zabawę i tak w istocie jest. Książkę czyta się z przyjemnością, ciężko się od
niej oderwać, choć jest tu kilka rzeczy niemal nieprawdopodobnych, jak np. fakt
malowania przez bohaterkę fresku i sposób w jaki to robi, całe zdarzenie z
gośćmi, którzy zdają się nie zauważać, że spa to jednak nie do końca spa…, ale
dzięki klimatowi powieści te rzeczy się wybacza. Stają się one po prostu kolejnym powodem do uśmiechu i odnajdywania nadziei w najmniej optymistycznych sytuacjach. I to właśnie ogromnie urzeka w tej historii ciepło, szaleństwo, malutkie radości i język bohaterki ;). Takich książek właśnie trzeba!
Jako że już jesień, wakacje i sezon urlopowy się skończyły,
warto sięgnąć po tę słoneczną i zabawną lekturę, której wybaczycie nawet
troszkę niewiarygodne rzeczy, bo nie sposób nie pokochać Kaliny i jej
komicznych perypetii.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Komentarze
Prześlij komentarz