Wieczny poszukiwacz - Piotr Durak "Wiatrołomny" - Recenzja
Z poezją nie miałam już ogromnie
dawno do czynienia. Minęło sporo czasu poświęconego na recenzowanie powieści,
kryminałów, dystopii, utopii i wszelkiej maści literatury, a ja za wierszami aż
dziwne, nie tęskniłam, choć były mi bardzo bliskie. A jednak przychodzi taki moment,
że sięga się po tomik, otwiera serce, czyta się. Nie dla analizy czy
interpretacji, ale dla wejścia w relację z poetą. Tak dziwne mogą wydawać się
te słowa, ale kto mnie zna, wie że dla mnie poezja to coś bardzo intymnego, bez
względu na kreację literacką. To wnikanie w świat przedstawiony w strofach, w
wewnętrzną rzeczywistość człowieka, bo zawsze utwory po części odzwierciedlają
to, co kryje się w twórcy. To jednym, najprostszym słowem poznawanie duszy
człowieka.
Patrzę na okładkę i myślę, że już
dawno nie widziałam tak dobrze dobranej do treści fotografii. Tory i próbujący
złapać na nich równowagę chłopak. Podróż przed siebie, bo „Wiatrołomny” jest
właśnie o podróży i to jednej z tych trudniejszych. Podmiot liryczny wyrusza na
spotkanie świata. Rzeczywistość, która wyłania się z kart tomiku jest
niejednorodna, dużo w niej piękna, jak choćby w przestworzach, które koją
wszystko „i otworzyły się chmury/ osłoneczniał błękit/ i uniosłem się w ciszy/
przedmieściach raju/ na zielonej tafli
ziemi/ rozkwitły mgły/ niebo nade mną/niebo pode mną/ i niebo we mnie” ( „Skok
spadochronowy”), faktycznie zdając się przedsmakiem i przedsionkiem raju. Wiele
jednak brzydoty, błota, szarości, budynków bez wyrazu niszczących naturę i
wykradających coś z prostego i wydawać by się mogło bliższego człowiekowi
świata przyrody. To rzeczywistość, która jest czasami wroga, duszna,
nieprzyjazna, a jednocześnie jakoś znana, choć w zasadzie powinno się ją
tworzyć od nowa.
Kiedy myślę o wierszach Piotra
Duraka pierwsze, co mi się nasuwa to samotność i tęsknota. Dążenie za czymś
nieuchwytnym, co można nazwać sensem życia, jego celem. Pogoń za nadzieją,
która wyślizguje się z rąk jak niechwytny motyl, bo przecież świat nie zawsze
jest taki, jakim chcielibyśmy żeby był. To refleksja nad tym, co boli. Nad
miłością, która okazała się piękna, ale i pełna bólu, bo ona przestaje kochać,
a odejść można było już na samym początku, nim historia zagościła w sercu i
stworzyła wspólną więź, wspomnienia i poczucie pustki. A jednak podmiot
liryczny poszukuje tej jedności, jaką stworzyć można z człowiekiem, który zdaje
się rozumieć myśli, z którym można stopić się oddechem i znaleźć świat lepszy
niż ten otaczający nas wszystkich. Mimo zwątpienia, na przekór wszystkiemu coś
pragnie w nim wierzyć w istnienie więzi, której nie da się przerwać, a która
czyni życie piękniejszym. Marzenia mieszają się tu z życiem, w którym samotność
przychodzi i odchodzi, ale jest jedną ze stałych części historii podmiotu
lirycznego. „była przy mnie od zawsze (…)/ potem znikała na chwilę aż
odnajdywałem ją (…)/ aż stała się dniem i nocą i snem i marzeniem/ aż stała się
lawą powietrzem wulkanem gonitwą/ aż powiedziała spójrz w siebie patrz i zapamiętuj/
i moje oczy stały się jej oczami/a pomięta twarz wygładziła się/ w wyrozumiałym
uśmiechu” (z wiersza „Samotność”). Wydawać by się mogło, że takie przyjęcie
samotności przynosi ulgę. Jednak jest coś, co sprawia, że można się jedynie
pogodzić z faktycznym stanem rzeczy, ale nie daje on ukojenia. Bohater wierszy
szuka, tym niespokojnym, drążącym, pełnym napięcia sposobem, który cechuje
idealistów. Traci złudzenia, ale nadal tli się w nim nadzieja, przeświadczenie,
że musi być coś lepszego.
jesteś lasem skąpanym w porannej rosie
dnia gorącego gdy wszystko paruje oddycha
paprocie podnoszą głowy
by chciwie wsłuchiwać się w Twój zapach
dąb zdejmuje koronę ptaków nakładając sen na Twe źrenice
jelenie uciekają spłoszone nieuważnym krokiem wędrowca
gdy na Twą lnianą skórę pada światło słońca
i ziemia drży i czas zatrzymuje się od ciepła Twojego głosu
blask Twych oczu rozpala
otula mnie wonią malin w samym środku lata
Twój oddech gładzi wierzchołki sosen łagodnym powiewem
ślady Twych stóp na piasku wypełnia ocean
i burzę swym sierpniowym dotykiem uśmierzasz
gdy zatopiony w ciszę zasypiam
przy Tobie.
(„Przystań”)
Takich perełek w tomiku jest
nieco mniej. Wypełnia go raczej gorączkowe poszukiwanie odpowiedzi na
fundamentalne pytania o sens życia, o miłość, samotność, kształt świata. Nadzieja
przeplata się ze zwątpieniem, idealizm z realizmem, bliskość z samotnością. Podmiot
liryczny balansuje na granicy wiary i niewiary. Próbuje odnaleźć Boga, który
czasami objawia się w najmniejszym, a czasem wydaje mu się wręcz nierealny. Przypomina
nieco niewiernego Tomasza, który uwierzy jeśli zobaczy, ale jednocześnie wyraża
jakąś wiarę w istnienie dobra i ładu, które można nazwać Bogiem. „lecz choć
żyłeś beze mnie – mi powie/ ciągle czułeś ten dotyk bieli piór na dłoni/ ciągle
poszukiwałeś i byłeś mi cenny” (z wiersza „Remiedium”). A może to dobro nazywa
Wszechmocnym? Wędrówka, którą prowadzi jest przepełniona doznaniami, ale przede
wszystkim doświadczaniem, rewidowaniem swoich wyobrażeń. To swoiste zderzenie
świata z tym, co wydawało się, że o nim wiemy. Podróż w celu odnalezienia
piękna drżącego nieśmiało na końcach rzęs i uczuć skrytych gdzieś na obrzeżach
serca.
Nie napiszę, że „Wiatrołomny” to
wyraz pesymizmu i pożegnania z dziecięcą wiarą w świat, czy zapis brutalnego
zderzenia z rzeczywistością, bo tak nie jest. Owszem to wyraz żegnania się z
pewnymi złudzeniami, ale i szukania najdrobniejszego piękna, które jest
potrzebne i kojące. To szukanie swojej drogi, doświadczanie zawodów, ale i
zanurzanie się w pięknie i zachwycie, które choć go mało wybija się z tomiku,
właśnie dlatego. Piotr Durak pisze o życiu które trochę przypomina ową
okładkową wędrówkę po szarych torach, utrzymywanie równowagi, ale przecież sama
wędrówka obfituje w wiele dobra. Uczy, doświadcza, ale nie łamie, nie niszczy,
choć czasem trzeba mocno zacisnąć zęby, przekląć i ruszyć dalej, przełykając
łzy i ból. Jednocześnie „ja” liryczne jest zarówno wytrwałym poszukiwaczem jak
i doskonałym obserwatorem. Człowiekiem o głębokiej wrażliwości, która jest
piękna, ale i zwodnicza, bo sprawia, że świat przeżywa się intensywniej.
Miejscami melodyjny, delikatny,
innym razem dosadny i mocny. „Wiatrołomny” to zróżnicowany tomik, który z
jednej strony urzeka i prezentuje piękno z drugiej mówi o zwykłych, bolesnych
rzeczach. Językowo i obrazowo przypadł mi do gustu, choć trochę w nim
dosłowności Skamandrytów, trochę żeromszczyzny, bo świat okazuje się nie
miejscem, gdzie odnajdujemy szklane domy, ale skomplikowanym bytem. Mimo
samotności, szukania Boga, szarości, jest coś co urzeka w tych wierszach,
drobne przebłyski światła, którymi usiane jest życie, które gdy nauczymy się je
doceniać, dają nadzieję i piękno, pozwalają przetrwać, a których szuka podmiot
liryczny.
Piotr Durak, Wiatrołomny,
Biblioteka Frazy, Rzeszów 2008.
Komentarze
Prześlij komentarz