Złap się za Słowo - dzień trzydziesty drugi - trzydziesty szósty
No to jedziemy w nowym miesiącu z rozważaniami. Zmienia się trochę forma publikowania wpisów na blogu. Jak informowałam na fb, post będzie pojawiał się w niedziele i obejmował tygodniowe łapanie się na Słowo :).
Wielu chorych czekało u drzwi Jezusa. Pewnie mijały godziny nim ktoś z końca mógł podejść blisko Chrystusa. Ludzie jednak czekali cierpliwie. Część z nich może obawiała się, że nie zdąży? Myśleli, że Pan odejdzie nauczać w innych miejscach? Możliwe, że tak. Kilku mężczyzn postanowiło zrobić coś niezwykłego. Rozebrali oni dach, spuścili przez otwór paralityka, który był ich przyjacielem i pozwolili, by Chrystus uczynił cud. Działanie niecodzienne, ale skuteczne i wywołujące aprobatę Mistrza, który odpuścił grzechy temu człowiekowi. Po raz kolejny wypowiedział mocne słowa.
Szukam punktu zaczepienia w tym fragmencie. Słyszałam już wiele razy o tym, jak dobrzy byli przyjaciele paralityka i tak, potwierdzam, że tacy byli. Tym razem jednak skupiam się nie na wysiłku, jaki włożyli w przyniesienie tego człowieka, rozebranie dachu, powolne opuszczenie łoża do środka. Moją uwagę zwraca to, że nie czekali biernie, postanowili zadziałać i to nie krzycząc przed domem 'Panie, nasz przyjaciel cierpi, pomóż mu'. Zrobili coś niekonwencjonalnego. Zaczęli myśleć nieszablonowo i to poskutkowało.
Czasem nawet w dobrym życiu duchowym panuje stagnacja. Modlimy się tymi samymi słowami, słuchamy fragmentów Pisma, któryś kolejny raz w życiu, nie starając się wsłuchać i zmienić perspektywy. Słyszymy, ale nie słuchamy, patrzymy, ale nie widzimy. Oj, znam to skądś. Stąd mój zachwyt innym podejściem do 10 przykazań, o którym pisałam, stąd modlitwa swoimi słowami, szukanie konferencji, czytanie książek, oglądanie filmów, wyławianie inspirujących osób. To wszystko jest naprawdę potrzebne! Warto być jak ludzie z tego fragmentu Ewangelii, pokombinować trochę, podejść inaczej, nieszablonowo, może odrobinę szaleńczo. W końcu św. Franciszek był nazywany Szaleńcem Bożym. Jeśli coś idzie nie tak, warto rozebrać dach, odejść od bezpiecznych schematów. Wiara ma być żywa, ma inspirować. Tak, tego i ja codziennie będę się uczyła, ale zapraszam do tej nauki i Was :).
dzień trzydziesty trzeci
Uczeni w Piśmie oskarżają Chrystusa o bluźnierstwo. Nie pojmują jak człowiek może mówić o odpuszczeniu grzechów. Jedynie Bóg może to zrobić. Nie dostrzegają w prostym cieśli z Nazaretu obiecywanego i zapowiedzianego Mesjasza, który ma moc rozgrzeszania. Są oburzeni zachowaniem, którego nie rozumieją, słowami, które nie powinny paść.
Bóg przebacza łatwiej niż człowiek. Rozgrzesza, otwiera ramiona i pozwala się w nich schować. Nie odtrąca, nie wypomina. A przecież człowiekowi zdarza się w chwilach gniewu wywlekać dawne spory, niby przebaczone przewinienia, urazy. Pochylam się nad łaską przebaczenia. Łaską piękną, ale niezmiernie trudną. Bo to nie puszczenie wszystkiego w niepamięć. To świadomość, że kocham kogoś, mimo tego, co mi zrobił. Rany na sercu goją się bardzo powoli. Pamięć bywa doskonała, jeśli chodzi o złe rzeczy. Wraca do paskudnych wspomnień i miesza w głowie. A Bóg nie wyciąga przeszłości. "Idź i nie grzesz więcej". Nie będziemy do tego wracać. Zacznij od nowa. Tak po prostu bez zbędnych komentarzy.
Siostra Jolanta Glapka wspomina, że grzech to także rana. Ból zadany samemu sobie lub innym. Trzeba długiego procesu uzdrowienia, by się zasklepiła. Zaufania Panu i zgody na jego uzdrawiające miłosierdzie. Wiary w to, że On przebacza. Przebaczenia także sobie i innym. A gdy się nie da, gdy za trudno warto modlić się o to, by nadszedł czas, gdy przyjdzie łaska i to wybaczenie, o które tak trudno stanie się rzeczywistością. Powierz się Panu, On sam będzie działał.
dzień trzydziesty czwarty
Jezus przenika myśli uczonych. Robi coś, czego nie może uczynić nikt z ludzi. To nie żadne czytanie z twarzy czy gestów, to umiejętność przenikania całego człowieka. Coś, co dostępne jest tylko dla Boga, który stworzył i zna swoje dzieci. Te słowa musiały wywołać wielkie zdumienie. Jak to możliwe, że ktoś wie o czym inni myślą. Niedowierzanie mieszało się zapewne ze strachem.
Mówi się, że wszystko ma dwie strony medalu i tak jest. Są dni, kiedy jestem pełna piękna i mocno czuję wtedy w sobie obecność Bożą. Zachwycam się tym, co najmniejsze, przesyca mnie spokój, radość, wdzięczność. To dobry czas i lubię wtedy rozmawiać z Bogiem. Jak u każdego zdarzają się jednak gorsze chwile. Zastanawiam się nad tym, czemu coś mnie dotyka, dlaczego mimo usilnych próśb rozwiązanie nie przychodzi. Po ludzku zdarza mi się być zdenerwowaną, wkurzoną, złą. Wolałabym żeby wtedy Bóg niekoniecznie zaglądał w moje myśli i serce.
Perspektywa tego, że ktoś wie o mnie wszystko może przerażać. Każdy ma jakieś sekrety, coś co chce zachować tylko dla siebie. Błędem jest to, że wstydzimy się reakcji, na które nie mamy wpływu, myśli pojawiających się bezwolnie. Mamy kompleksy, niektórymi rządzi brak pewności siebie. Istnieją chowające się w kącie szare myszki, a Bóg patrzy na każdego z miłością i wie, że jego dzieci są wyjątkowe. On nie chce, by ktoś uciekał przed Nim jak Adam i Ewa. Zna nas, wie co nosimy w sobie pięknego, a co jest do poprawienia. Ale tak, są chwile, że wolałabym, by Pan popatrzył w nieco inną stronę. Nie z wszystkiego w życiu można być dumnym. Popełniam błędy, jestem tylko człowiekiem i pragnę pamiętać, że pomimo wszystkiego Bóg mnie kocha <3. Z całym bagażem dobrych i złych doświadczeń, sukcesów i porażek, błędów, potknięć. Kocha prawdziwie, wiedząc o wszystkim.
dzień trzydziesty piąty
Słowa to za mało. By pokazać prawdę o sobie Jezus nie tylko odpuszcza grzechy paralitykowi, ale nakazuje mu wstać, wziąć łoże i wrócić do domu. Zostawia tłum z pytaniem, co łatwiej uczynić, oczyścić duszę czy uleczyć ciało? Uzdrowienie, którego dokonuje, podkreśla moc, jaką dał Mu Ojciec. Cud dokonuje się na świadectwo dla tych, którzy nie wierzą.
Co jest łatwiejsze? Przyjąć wybaczenie, które daje Bóg czy uwierzyć, że można powstać? Zacząć od nowa, uporządkować to, co było nie tak. Wejść na inną drogę i wiedzieć, że nie zostanie się samemu. Trzeba zbudować wszystko od podstaw na solidnym fundamencie. Pochylić się nad swoim życiem, zastanowić, wykreślić to, co złe. Spróbować wyobrazić sobie dokąd prowadzi obrana droga. A potem wyznaczyć cele, znaleźć odpowiedniego towarzysza, który w czasie burzy podtrzyma, poniesie.
Z Bogiem wędrówka stanie się właściwa. Ciągle zastanawiam się, czy napisać łatwiejsza, bo wiara nie usunie przed nikim przeszkód, zwłaszcza, że one umacniają. Ona pozwoli je lepiej zrozumieć, pokonać, wykorzystać na własną korzyść. Może jednak najtrudniej wstać, odnaleźć światło w ciemnej dolinie, pozwolić się poprowadzić? Uwierzyć, że przebaczenie jest drogą, która zaprowadzi nas do szczęścia i podjąć wysiłek, by nią podążyć.
dzień trzydziesty szósty
Paralityk wstaje, zabiera łoże i wychodzi. Tak po prostu. Ewangelia nie wspomina, by cokolwiek powiedział. Czy to dlatego, że odczuł, że Jezus wie o wszystkim, co w nim jest i mimo tego, obdarowuje go miłością, przebaczeniem i uzdrawia? Komentarz po tym, co wydarzyło się w Kafarnaum wydaje się zbędny. Przypomina mi to nieco scenę teatralną, gdy uwaga widza zostaje skierowana na dwóch bohaterów. Wszystko się wycisza i ogniskuje na nich. Cały plan okrywa mrok, światło pada zaś na kluczowe postaci. Może tym razem właśnie tak było. Odbył się dialog na innej płaszczyźnie, przeznaczony tylko dla zainteresowanych. Nowy, zdrowy człowiek udaje się do domu a ludzie zaczynają chwalić Boga. Nie reagują jak uczeni, nie widzą bluźnierstwa, ale dobro, które stało się przez ręce Chrystusa.
Szafowanie wyrokami jest banalnie proste. Upraszczanie sytuacji, odgrywanie wszechwiedzącego, wytykanie błędów. Nietrudno o pogubienie się, gdy jest się przekonanym, że prawda stoi po mojej stronie. Ale świat nie jest czarno-biały. Można stać się jednym z uczonych, oburzonym usłyszanymi słowami, zaskoczonym świadkiem cudu lub być gdzieś pośrodku, zastanawiając się, kim jest ten niezwykły człowiek. Trzeba być uważnym, bo zło działa również pod pozorem dobra. Jeśli jednak ufa się Bogu, pozwala Mu się prowadzić, nie ma się czego obawiać.
Bp Grzegorz Ryś mówi o nawróceniu, które nie jest nagrodą czy czymś, na co można zasłużyć. To łaska, której udziela Pan. Cud życia, tam gdzie grzech zniszczył życie wewnętrzne. Wyraz miłości i światełko w ciemności. Ono jest dane i zadane. Trzeba dbać o duszę, ale zbawienie zawsze pozostanie największym darem udzielonym nam przez Boga z miłości. To wymagający prezent, ale nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie go prawdziwie docenić. Umieram i odradzam się. Przybliżam do Boga i oddalam. Pociąga mnie Jego miłość i stale uczę się wyzbywać fałszywych przekonań. Ale nie jestem samowystarczalna. Niezmiennie potrzebuję pomocy, tego zdania "Odpuszczają ci się twoje grzechy" a potem wyciągniętej w moją stronę dłoni, patrzących na mnie z łagodnością oczu i słowa "wstań". I wiem, że nie zrozumiem ogromu Miłości, która oddaje życie za mnie.
Zapraszam Was do dzielenia się spostrzeżeniami i refleksjami z tego tygodnia łapania się za Słowo w komentarzach. Jeśli macie jakieś pytania czy sugestie jestem otwarta na dialog :) Błogosławionego czasu <3
Dobra zmiana :) Dzięki temu będę mogła nadrabiać wszystko naraz :D
OdpowiedzUsuńMiło mi :) A ja mogę jakoś ogarnąć, bo czasami to były chwile wyrwane ze snu ;). I zawsze to powtórzenie, jak czytam, co napisałam, nim opublikuję :). A wiadomo, że co powtórzone, to utrwalone. Serdecznie Cię pozdrawiam :*.
Usuń