Pomiędzy skrajnościami – C.J. Roberts „Dotyk ciemności” - Recenzja



Nie istniały żadne słowa, nie istniałam ja, nie istniało to miejsce. Szaleństwo. Obudziłam się w pocie i strachu, a zobaczyłam tylko tę ciemność. Przerażenie, ból, głód, ten mężczyzna – wszystko to mnie pożerało. Chciałam przyłożyć głowę do czubków jego butów. Chciałam, żeby wszystko się skończyło”. – s. 65

Olivia stara się wtopić w tłum. Jest piękna i ma ponętne kształty, jednak ukrywa je pod workowatymi ubraniami. Stara się przemykać jak cień, wsiąść do autobusu i odjechać do szkoły. Tam pozwala sobie na nieco luzu, staje się zwykłą nastolatką, ale jej życie jest szare i smutne. Pewnego dnia chcąc uciec przed człowiekiem, który zdaje się być niebezpieczny i zainteresowany nią, rzuca się na szyję pewnemu nieznajomemu. Ten przyjmuje rolę wybawiciela, oczarowuje dziewczynę i rozgaszcza się w jej fantazjach. Świat jednak nie jest taki prosty. Książę, który ratuje ją z opresji okazuje się być tym, który krótko po wspomnianym zdarzeniu doprowadza do porwania Livvie. Caleb ma plan przemienienia jej w seksualną niewolnicę, która umożliwi mu zemstę, rozliczenie się z przeszłością i zapewni start w nowe życie. Zaczyna się gra, której dziewczyna nie rozumie i która napawa ją lękiem.

Brutalność, seks, ciemność, atmosfera lęku, dezorientacji i ciekawości. Czasami miałam wrażenie, że autorka bawi się czytelnikiem. Przedstawia sceny, które powinno się potępiać i absolutnie się ich nie aprobuje, ale zaintrygowanym pochłania się kolejne strony. Co jeszcze się wydarzy? Z jednej strony mamy traktowanie bohaterki jak zwierzęcia, samo nazywanie jej Zwierzaczkiem czy Kotkiem, zmuszanie do chodzenia na czworakach, zakładanie obróżki czy nauka posłuszeństwa przez sporą dawkę kar cielesnych, przypomina tresurę, z drugiej widzimy walkę o człowieczeństwo, opieranie się przed próbą złamania psychiki dziewczyny. Z agresji przeskakuje się do pieszczot, zmysłowego dotyku, który momentami przypomina relację bliskich sobie osób. Jest jednak jedynie przygotowaniem Livvie do jej przyszłego losu. 

„Caleb był niezwykłą osobą, do tego okrutną i nieludzką. Czasami wychodził z niego potwór, a jednak zdarzały się chwile, gdy wydawał się zdolny do czegoś na kształt troski. Przez niego płakałam, wrzeszczałam i trzęsłam się ze strachu, lecz zaledwie ułamek sekundy później potrafił sprawić, że trudno było uwierzyć w jego odpowiedzialność za te wszystkie uczucia. Obejmował mnie wtedy i czułam się bezpieczna w jego ramionach." – s. 195

Caleb, sprawca całego zamieszania. Tajemnicza postać, która zdaje się nic nie czuć. Jest spokojny, ukryty za maską obojętności i wyrachowania, obce są mu wyższe uczucia. Podnieca go widok łez, potrafi być bezlitosnym zabójcą, doskonałym manipulatorem jak i namiętnym kochankiem i uparcie prze do przodu bez względu na okoliczności. To wszystko czyni go wzorowym treserem. O jego przeszłości dowiadujemy się niewiele, ale wystarczająco, by zrozumieć, jak doszedł do stanu w którym się znajduje. Jednak pomimo mroku, jaki panuje w jego duszy, pomimo swojego przekonania o własnej kondycji psychiczno-duchowej, ma pewien kodeks moralny i nie jest tak bezduszny jakby się wydawało. Na kartach książki, odsłania się powoli, sprawiając czytelnikowi może nie wielką niespodziankę, ale satysfakcję z powiedzenia, wiedziałem. 

„Tak bardzo starałam się być kimś ważnym. Starałam się uczynić swoje życie istotnym. A jednak siedząc tutaj w tej chwili – pogrążona w smutku i pusta w środku, w dalszym ciągu na uwięzi – wiedziałam, że nigdy nie stanę się nikim innym jak tym, za kogo wszyscy mnie mieli. Żaden z moich uczynków nie ma znaczenia. Nigdy nie miał i mieć nie będzie. Wierząc, że stanie się inaczej, pokazywałam tylko, jak jestem naiwna.” – s. 262

Livvie to chyba najbardziej zaskakująca postać książki. Młoda kobieta pełna sprzeczności, która ma w sobie pazur, siłę, waleczność, ale równocześnie jest krucha i delikatna. Nie pragnie być księżniczką, ale tęskni za ciepłem i troską ze strony drugiego człowieka. W zasadzie całą jej osobę zdaje się określać ucieczka przed etykietą, którą przyczepiła jej matka oraz pragnienie bycia docenioną, akceptowaną, kochaną. Działania Caleba sprawiają, że drży ze strachu i wstydu jako dziewica, a jednocześnie poznaje rozkosz i zmysłowość, której nawet sobie nie wyobrażała. To, co napawa ją lekiem, powoli zaczyna również fascynować. Próbuje odnaleźć się w świecie manipulacji swojego pana, w  układzie kara-nagroda, obowiązek-przyjemność. Dotyk, którego tak się obawia jest dla niej i zagrożeniem i pokusą. Kojarzy się z bólem, zażenowaniem, szokiem a równocześnie z ekscytującymi doznaniami fizycznymi i pewnym ukojeniem psychicznym. 


Czytając „Dotyk ciemności” odetchnęłam z ulgą, że nie jest to kolejny oparty tylko na drastycznych scenach i seksie erotyk. Autorka prowadzi czytelnika przez meandry psychiki bohaterów. Stara się ukazać, szczególnie to co dzieje się z Olivią, kobietą porwaną, wykorzystywaną, która w pewnym momencie podejrzewa siebie o syndrom sztokholmski. I trudno się z tym nie zgodzić, jednak w miarę poznawania bohaterki ciężko tak naprawdę powiedzieć, czy jej stosunek wynika z chorobliwego przywiązania do Caleba czy z faktu, że pośród fizycznego i psychicznego bólu, jaki jej sprawia, odnajduje ona również przebłyski człowieczeństwa i troskliwości. Bardzo długo nie wiadomo, co tutaj jest grą, a co prawdą. Można za to bez problemu śledzić, jak dziewczyna zmaga się z lękiem, poniżeniem, wstydem, bólem, rozkoszą. Jak stara się zrozumieć swoje własne reakcje, nie tylko cielesne, ale przede wszystkim psychiczne. Kolejnym plusem książki jest również to, że nie epatuje ona wulgarnością. Owszem mamy przemoc w wielu wydaniach, mamy sceny, które szokują i są przesycone mocną erotyką, ale na szczęście nie są one obsceniczne. Wulgaryzmy pojawiają się, ale nie są za częste. Zaskakuje również zakończenie. Druga część historii zbiła mnie z tropu, była miłym zdziwieniem i rozbudziła moją ciekawość.

Kończąc, wiem, że pojawią się porównania do Greya. Sama ich nie uniknęłam, gdyż przygryzanie dolnej wargi nieznośnie kojarzyło mi się z Anastasią Steele. Samo połączenie erotyki z bólem oraz pewne reakcje zachodzące między bohaterami również nasuwają podobne skojarzenia, choć kontekst jest tutaj całkiem inny. I w zasadzie na tym zbieżności się kończą. „Dotyk ciemności” jest bowiem książką lepszą niż wszechobecny Grey. Ukazuje psychikę bohaterów, stawia ich w całkiem innej sytuacji, bo jednak handel ludźmi to co innego niż układy z milionerem, a co ważniejsze jest pisany dużo lepszym językiem. To jednak nie lektura dla każdego, szczególnie zaś nie dla młodych czytelników ze względu na brutalność scen i mocną erotykę. 


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 



C.J. Roberts, Dotyk ciemności, przeł. Agnieszka Brodzik, wyd. Czwarta Strona, Poznań 2015.

Komentarze