Prognoza przyszłości czyli słów kilka o 776 numerze "Miesięcznika Znak"
"Sezonowość i lokalność to jedno z najczęściej przywoływanych rozwiązań, gdy mowa o kryzysie klimatycznym. Ale nie jedyne. Są tacy, którzy mówią, że uratuje nas tylko wykluczenie z diety mięsa, inni wskazują na ekologiczną, zrównoważoną produkcję żywności, która niekoniecznie idzie w parze z lokalnością. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii duży nacisk kładzie się na powrót do gotowania w domu, od podstaw i ze świeżych produktów." - s. 20
Klimat nieuchronnie się zmienia. Coraz głośniej mówi się o tym, że trzeba jak najszybciej opamiętać się i zacząć wprowadzać zmiany. Nieprzewidywalność pogody, susze, powodzie, przymrozki, nieadekwatne co pór roku temperatury, wyjaławianie lub przewożenie ziemi, to wszystko wpływa na to, że coraz częściej zastanawiamy się, co stanie się z rolnictwem. Pojawiają się głosy, że niektóre gatunki roślin znikną na zawsze. Zanieczyszczenie środowiska, stosowanie antybiotyków w hodowli zwierząt, modyfikowana genetycznie żywność, to niektóre zjawiska, będące dla nas codziennością. Wobec piętrzących się pytań i problemów, warto zastanowić się, jak za kilkadziesiąt a może nawet za kilka lat będzie wyglądać nasz jadłospis i nasza planeta?
Temat podejmuje styczniowy "Miesięcznik Znak". Na kartach znajdziecie rozmowy i artykuły dotyczące tego, co jeszcze dziś leży na naszych talerzach, a czego może zabraknąć już niedługo. Kawa, herbata, niektóre gatunki wina to jedynie kilka produktów, które mogą zniknąć z naszego menu. Mimo ostrzeżeń, nie reagujemy. Pomijamy kontrowersje dotyczące uprawy awokado i realny wpływ naszego apetytu na ten owoc na pogarszające się warunki życia przede wszystkim mieszkańców Meksyku. Konsumujemy ogromne ilości mięsa, którego produkcja wpływa negatywnie na środowisko, nie wspominając nawet o często skandalicznych warunkach przetrzymywania i krzywdzeniu zwierząt. Kupujemy owoce i warzywa od wielkich dostawców, którzy nie szczędzą nam chemii. Własną niefrasobliwością przyczyniamy się do degradacji środowiska, a co za tym idzie uszczuplania darów natury. Żywność modyfikowana genetycznie nadal wywołuje w nas lęk i opór. W filmach science-fiction możemy oglądać wizje jedzenia w tabletkach, które zawierają wszystkie potrzebne ludziom składniki odżywcze. I taką wersję rozpatruje Ewa Kopczyńska w rozmowie z Katarzyną Pawlicką. Zwraca przy tym jednocześnie uwagę, że spożywanie posiłku jest rytuałem, którego elementy są dla nas ogromnie ważne. Nieważne czy lubimy gotować czy nie, nie sposób zaprzeczyć, że przygotowywanie posiłku dla bliskiej osoby nosi w sobie pewną dozę czułości i opiekuńczości. Wspólne jedzenie zbliża ludzi, jest czasem, gdy celebrujemy nie tylko walory smakowe, ale wymieniamy wrażenia z całego dnia, lepiej się poznajemy. Uroczystymi kolacjami czy obiadami podkreślamy niejednokrotnie ważne wydarzenia w naszym życiu. Jedzenie nieodłącznie wiąże się ze świętowaniem, jest przyjemnością, z której nie będzie nam łatwo zrezygnować, jeśli historia potoczyłaby się w stronę żywności kapsułkowej.
Mimo wielu akcji społecznych nadal wyrzucamy tony żywności. Pojawiające się od niedawna jadłodzielnie nieco ratują sytuację, ale przed nami jeszcze spora droga. Powoli uczymy się sprawdzać skład kupowanych przez nas produktów, czytać etykiety i wybierać produkty z prostym i krótkim składem. Coraz częściej mówi się o tym, by korzystać z pobliskich bazarków, warzywniaków, lokalnych sklepików i piekarni, które współpracują z małymi gospodarstwami rolnymi. Warto jednak zwrócić uwagę na to, co pojawia się w artykułach w "Znaku", że zdrowa oraz ekologiczna żywność w sklepach często dużo kosztuje i staje się coraz droższa. Tanie, kaloryczne, przetworzone i zawierające mało substancji odżywczych produkty są sprzedawane w supermarketach i dostępne dla każdego. Szeroko pojęta konsumpcja rośnie w gigantycznym tempie, o czym pisze Zbigniew Michał Karaczun. Kupujemy szybsze, większe, wydzielające jeszcze więcej spalin samochody, zamiast korzystać z komunikacji miejskiej czy rowerów. Co sezon wymieniamy garderobę, choć stara wcale nie jest zniszczona. Kuszeni reklamami nabywamy nowy sprzęt, który obiecuje nam coraz lepsze wrażenia i funkcjonalność. Mamy ogromny problem z zachowaniem umiaru. Rosną dysproporcje między poziomem życia nie tylko w obrębie kontynentów, ale państw i miast. Gdy jedni nie zastanawiają się, czym okupiona jest ich rozrzutność, zarówno w kwestii posiadania nadmiaru rzeczy oraz niewolniczego wykorzystywania ludzi, inni żyją (mogę chyba zaryzykować o stwierdzenie) filozofią zero waste. Starają się wykorzystywać to, co mają, kupują jedynie niezbędne rzeczy, często z drugiej ręki. Dobierają produkty tak, by nie posiadały opakowań z plastiku. Ich styl życia polega na dużej harmonii z naturą i wydaje się nieść w sobie jakiś spokój. Oczywiście przestawienie się na bardziej ekologiczny tryb życia wymaga wysiłku, ale jak słusznie zauważa wiele osób, zaczyna się od bardzo małych kroków - uszycia lub kupna materiałowych woreczków na zakupy, korzystania z metalowych słomek lub picia napojów bez nich, samodzielnego robienia środków czystości, korzystania z second handów i przede wszystkim szczerego odpowiedzenia sobie na pytanie, czy na pewno potrzebuję kolejnej rzeczy.
W "Znaku" przeczytacie również o dylematach mięsożerców zarówno od strony etycznej, jak i ekologicznej. Wobec coraz gorszej jakości mięsa, szpikowania go środkami medycznymi, które wielokrotnie przekraczają dozwolone normy, kontrowersji wobec wpływu produkcji mięsa na środowisko Krzysztof Kornas pisze o tym, gdzie jesteśmy i którędy możemy podążać. Nie da się ukryć, że lubimy dobrze zjeść a posiłek niezmiennie kojarzy się z mięsem, które jest esencją dania. Sam język kulinarny postrzega rzeczywistość kuchni przez pryzmat mięsa, któż bowiem nie słyszał o wegańskich burgerowniach czy substytutach mięsa, które choć roślinne smakują jak prawdziwe. Wystarczy wspomnieć choćby o słynnych kotletach z kani, smakujących według niektórych znacznie lepiej niż schabowy. Podążamy ścieżką produkcji mięsa, która będzie bardziej przyjazna dla środowiska, zdrowsza dla ludzi, lepsza dla zwierząt. Hodowla mięsa komórkowego czy jak na początku określano mięsa in vitro jest szansą. To jednak jeszcze odległa perspektywa. O długiej drodze jaka nas czeka, wątpliwościach konsumentów oraz reklamie, którą należy gruntownie przemyśleć, przeczytacie w artykule "Ludzka natura żywności. Etyczni mięsożercy".
Poza tematem głównym polecam bardzo ciekawy artykuł Jagody Grondeckiej opowiadający o ostatnim Żydzie żyjącym w Afganistanie, który owiany jest już lekką mgłą legendy. Ze styczniowego "Znaku" dowiecie się również czym jest antynatalizm i jakie poglądy głosi tajemniczy i nieuchwytny Dawid Benatar. Przeczytacie także o nostalgicznym pięknie holenderskiej architektury. Na koniec gorąco polecam Wam rozmowę z Dominiką Szkatułą świecką misjonarką, która od 37 lat mieszka i pracuje w Amazonii. Tekst ten doskonale wpisuje się nie tylko w dyskusję o Synodzie Panamazońskim, ale roli kobiety w Kościele, zmianach, jakie powinny zajść i pontyfikacie Papieża Franciszka. Zapewniam Was, że to o czym mówi Pani Dominika jest niezwykle przemyślane i warte uwagi, szczególnie jeśli Kościół nie jest Wam obojętny.
Na koniec podrzucam literaturę uzupełniającą do tematów, które pojawiają się w styczniowym "Znaku"
1. Martín Caparrós "Głód".
2. Marek Rabij "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo".
3. Mirosław Wlekły "Raban! O Kościele nie z tej ziemi".
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Redakcji Miesięcznika Znak.
Komentarze
Prześlij komentarz