Mikołaj Łoziński "Stramer" - Recenzja



"Szkoda jej było czasu na sen, bo wiedziała, że ten dzień już się nie powtórzy. Leżała w łóżku z otwartymi oczami. Była jedynaczką, która marzy o rodzeństwie. Spełniła to marzenie, ale dopiero swoim dzieciom. Starała się też dawać im spokój, nie zamęczać swoimi pytaniami. Wyszła z domu rodzinnego w Nisku tak, jak oni wychodzili z domu na Goldhammera. A może nawet - jak myślała teraz - bardziej zdecydowanie i boleśnie dla rodziców, bo nie oglądając się za siebie. Wyrwała się do miasta, do dużego miasta, które dla jej dzieci jest już za małe." - s. 193 

Wszyscy o czymś marzymy. Potrafimy w realizację naszych pragnień włożyć całego siebie. Nie szczędzimy czasu, sił. Pracujemy za dwóch lub trzech aż w końcu przychodzi upragniony moment. Innym razem odkładamy plany na wieczne nigdy. Brakuje nam pewności siebie, być może boimy się również, że wraz z osiągnięciem celu stracimy motywację do działania lub wysiłek i umiejętności, które będziemy musieli włożyć w realizację marzenia, po prostu nas przerosną. Możemy wybierać różne ścieżki, kluczyć nimi, chodzić w kółko, gubić się. Ważne, by się nie poddawać, ale korzystać z doświadczenia innych i iść naprzód.

Piękne, tarnowskie uliczki przepełnione śmiechem, przekrzykiwaniem się dzieci, tętniące życiem. Park pełen młodych, którzy mimo wszechobecnej etykiety próbują być blisko siebie. Codzienne obowiązki, praca, szkoła. W tym wszystkim wielodzietna rodzina Stramerów. Każdy z nich szuka swojej drogi życiowej. Dzieci powoli zaczynają wkraczać w okres dorastania i wyfruwają z gniazda. Głowa rodziny Nathan pragnie dobrej pracy i intratnego biznesu. Próbuje swoich sił w wielu dziedzinach, wierząc w sukces. Niezmiennie tęskni również za Ameryką, krajem dobrobytu, marzenia o awansie od pucybuta do milionera, miejsca w którym znów chciałby się pojawić. Cicha i spokojna Rywka przygląda się poczynaniom męża zatroskana, ale w jakiś niezwykły sposób spokojna. Z nostalgią spogląda również na swoje coraz to bardziej dorosłe dzieci i ich życiowe plany. Nie zawsze wszystko rozumie, często woli milczeć, nie znajdując odpowiednich słów, ale czyż milczenie nie bywa wymowniejsze? Pierworodny Rudek od dziecka ma głowę na karku i stara się pomagać jak może. Inteligentny, odważny, perspektywicznie myślący, wie że czasami trzeba pójść na ustępstwa. W Renie kocha się wielu chłopców. Piękna, urocza zachwyca nie tylko rówieśników, ale i starszych mężczyzn. Niezwykle inteligentny Salek oraz jego młodszy brat Hesio dają się uwieść komunistycznym ideałom. Ich wybory, choć podyktowane sercem i młodzieńczym porywem idealizmu, nie zyskują zrozumienia rodziny. Wela i Nusek dorastają nieco w cieniu rodzeństwa. Zbyt mali, by wszystko rozumieć, często są odciągani od rozmów i niewtajemniczani w sprawy starszych. Jednak i oni dorastają, niestety w najmniej korzystnym momencie. Ich młodzieńcze lata przypadają na czas budzących się nastrojów antysemickich. 

Opowieść o rodzinie Stramerów to esencja życia. Nieuładzonego dzieciństwa, którego nieodłączną częścią są wybryki i kłótnie z rodzeństwem. Poznawania świata, nauki radzenia sobie w przeróżnych sytuacjach. Posiadania niewielu rzeczy, ale bycia szczęśliwym. Autor opisuje trudne, ale przepełnione spokojną radością życie ubogiej żydowskiej rodziny, która troszczy się o siebie. Nie jest to jednak sielska codzienność. Dzieci od najmłodszych lat uczone są dbać o swoją edukację, w pełni korzystać z pobieranych lekcji. Znają rygor wychowania oraz dość osobliwe pomysły ojca. Każdy z bohaterów podażą własną ścieżką, układa sobie życie, jednocześnie nie odcinając się od rodziny. Wybory Stramerów nie zawsze są zrozumiałe czy dobre. Jak przystało na młodych błądzą, szukając swojej drogi do szczęścia. Uczą się, że życie składa się z lepszych i gorszych chwil, wygranych i przegranych, a nade wszystko z zysków i strat. Istnieją w nim rzeczy przemijające i wartości stałe. Zdolni, inteligentni, sprytni młodzi bohaterowie potrafią sobie poradzić. Nie omijają ich jednak trudne chwile. Przekonują się, że przyszłość wiąże się z wyrzeczeniami, a los czasami odbiera to, co najcenniejsze. Marzenia okazują się złudne, a proza życia często pozbawia powabu to, co wydawało się piękne.


"Stramer" to pochwała prostoty i codzienności pełnej wszelkich doświadczeń dostępnych człowiekowi. Radosny świat dorastania i dorosłości łączy z bolesnymi doświadczeniami zła, straty, cierpienia psychicznego. To przepełniona humorem, bardzo trafnymi spostrzeżeniami, goryczą i zdumieniem powieść, która pozwala zatopić się czytelnikowi bez reszty. Klarowny, miejscami lekko poetycki język urzeka. Krótkie rozdziały dają do myślenia i pozwalają lepiej poznać bohaterów, składać ich historię kawałek po kawałku. Choć mogą denerwować naiwność, lekkomyślność i zrzędliwość Nathana, jego stosunek do żony i brata oraz całkowite niedostosowanie do życia, to bohatera i tak darzy się jakimś pobłażliwym uczuciem, będącym na poły litością, na poły wyrozumiałością. Najwięcej sympatii zdaje się w książce wzbudzać Rywka - cicha, opiekuńcza, dobra, oddana mężowi i dzieciom, zdumiewająca się nad światem. Jej dzieci wzbudzają różne emocje od sympatii, przez niezgodę, litość, pod złość. Jakkolwiek byśmy ich jednak nie oceniali, są autentyczni. Błądzą, kształtują swój los w lepszy lub gorszy sposób. Nie mają idealnego przepisu na życie. Pozwalają porywać się złudnym nadziejom, porywom serca, zwodniczym ideologiom, namiętnościom. W każdym z nich można odnaleźć kawałek siebie. To właśnie sprawia, że stają się dla czytelnika bliscy i realni. Im bliżej końca tym napięcie bardziej narasta. Wiemy, że nieuchronnie coś się zbliża, ale nie mamy pewności, czy nasze przypuszczenia okażą się prawdziwe. Samo zakończenie przygnębia jest melancholijno-gorzkie. Rzekłabym na wskroś życiowe w wymowie. Nie do końca wiem czy los okazał się bardziej łaskawy czy kpiący w końcowej scenie i pewnie nie uda mi się tego rozstrzygnąć. Ważne jednak, że ten fragment pozostanie ze mną na długo. 

Czy nagrodzony "Paszportem Polityki" "Stramer" rzeczywiście jest najlepszą książką 2019 roku? Nie jestem przekonana. To pięknie i kunsztownie napisana powieść. Doskonały styl, umiejętność łącznia komedii z tragedią, opisywania rzeczywistości najbardziej prozaicznej w niezwykle trafny sposób, lekkość pióra, którą doskonale czuć, ciekawie oddana fabuła opowieści o jednej z najzwyklejszych rodzin, to wszystko stanowi niezaprzeczalne zalety książki Mikołaja Łozińskiego. Pokazanie wzlotów i upadków zwykłego człowieka, trudu jego dnia codziennego, konsekwencji wyborów oraz wchodzenia w rzeczywistość historyczną jest godne podziwu. W końcu do rąk czytelnika trafia pierwszorzędna powieść o zwykłych ludziach, ich świecie wewnętrznym i środowisku. Czy jednak mogę nazwać ją arcydziełem? Byłabym ostrożna z szafowaniem tak dużymi słowami. "Stramera" na pewno trzeba poczytać, można się uczyć z niego warsztatu i pewnej pisarskiej "delikatności" oraz dokładności. Brakuje mi jednak w niej czegoś więcej, tego ognika, który sprawia, że ta historia jest czymś więcej. Który każe mi pamiętać i roztrząsać tę książkę od nowa.

 Mikołaj Łoziński, Stramer, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019. 

Komentarze