O życiu otwarcie - ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka „Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość” - Recenzja

Z cyklu książki z duszą

   
 „Czy znasz tego Kaczkowskiego?”. A ksiądz Kownacki na to: „Kaczka jest w porządku. Święcić”. Zrobił się rumor. Wrzawę uciszył arcybiskup, prosząc o opinię księdza Perszona, na co ten zadał publicznie pytanie: „A pieniądze widzi?”. Wszyscy odpowiedzieli: „Widzi!”. „To święcić”. I tak atmosfera się rozluźniła, a ja zostałem dopuszczony do kapłaństwa. Wciąż się śmieję, że wyświęcono mnie dla żartu. – s. 70

Przyznam, że kiedy przeczytałam tę wypowiedź zapragnęłam przeczytać „Życie na pełnej petardzie”, gdyż zaintrygowały mnie ton i szczerość tej pozycji. Zwróciłam się z prośbą o egzemplarz recenzencki do Wydawnictwa WAM, które odpowiedziało pozytywnie, za co serdecznie dziękuję. 

Co mnie tak zachwyciło w tym cytacie? Nie tylko humor, fakt, że ktoś mówi otwarcie, ze szczyptą żartu, ale że mówi po prostu jak było i jest. Podejrzewałam, że cała książka taka będzie i nie zawiodłam się, dostałam więcej niż sobie wyobrażałam. 

Ksiądz Jan Kaczkowski, onkocelebryta, kapłan, budowniczy hospicjum im. Św. Ojca Pio, człowiek doświadczony przez cierpienie, bo nigdy nie miał łatwo. Od dzieciństwa zmagał się z chorobą oczu i ograniczeniami fizycznymi. Jego rodzice jednak z głębokim szacunkiem i mądrością nauczyli go nie pokazywać swoich słabych stron i niezwykle wiele od siebie wymagać. Myślę, że to bardzo mocno ukształtowało osobę kapelana. Choć pochodzi z rodziny niewierzącej, wychowano go w poszanowaniu wiary i zasad moralnych. Z wielkim przejęciem czytałam o postępowaniu rodziców księdza, od których wiele moglibyśmy się nauczyć. Do Kościoła zbliżyła go babcia, a potem Bóg sam zadbał o to, by przyciągnąć Jana do siebie. Nie była to droga usłana różami, ale nauczony ciężkiej pracy i zmagania się z problemami, a nie uciekania od nich, nie narzekał. I dopiął swego. Został księdzem, potem wybudował hospicjum, by w końcu samemu stać się jednym z pacjentów onkologii. Nawet to ciężkie doświadczenie nie załamało ks. Kaczkowskiego. Nadal idzie przez życie jak burza, wykorzystuje każdą minutę swojego czasu, uczy jak być księdzem, człowiekiem, wierzącym, chorym.

Sięgając po książkę ks. Jana i Piotra Żyłki liczyłam na mówienie bez ściemy, głos który powie, jak jest bez owijania w bawełnę. Który nie będzie bał się trudnych tematów, wygłaszania swojego zdania, przedstawiania niepopularnych tez. Chciałam szczypty humoru, ironii, inteligentnych wypowiedzi, ale również mówienia o sprawach trudnych. Odpowiedzi, które kiedy trzeba wywołają uśmiech, a innym razem będą poważne i przemyślane. Nie zawiodłam się. Poza humorem, który jako pierwszy mnie przyciągnął do „Życia na pełnej petardzie”, otrzymałam szczere wyznanie człowieka, który jest wierny i posłuszny Kościołowi i przełożonym, ale bez lęku potrafi powiedzieć, co mu się nie podoba, co należałoby zmienić. Ks. Jan w sposób wyważony i kulturalny dotyka problemów, które są trudne czy pomijane. Mówi o bioetyce, in vitro, postępowaniu ludzi, z którymi się zetknął. Nie ukrywa, że nie wszystko zyskuje jego aprobatę, głośno wypowiada się o zmianach, które powinny zajść, nikogo przy tym nie oskarżając. W sprawach ważnych i budzących wiele kontrowersji jest taktowny, ale stanowczy. Przypomina, że piętnować trzeba zło, ale nie człowieka. Śmiało mogę powiedzieć, że kieruje się słowami, które padają na stronach książki:

„Powtarzam jak mantrę: w sprawach zasadniczych – jedność, w drugorzędnych – wolność, a nad wszystkim miłosierdzie”. – s. 231

Dla innych pragnie dobra, co uwidacznia się w jego podejściu do chorych oraz w samym fakcie, w jaki sposób budował hospicjum. Gdy czytałam o tym, jak wyglądają jego poglądy związane z opieką chorych oraz prowadzeniem ich przez pobyt czy to na oddziale czy w hospicjum domowym byłam pod ogromnym wrażeniem. Zobaczyłam światełko w tunelu i przekonałam się, że nawet w obliczu takich dramatów jak nowotwór i częste pogorszenie się stanu podopiecznych, można zachować nadzieję, można zapewnić im fachową opiekę na najwyższym poziomie i odpowiednie wsparcie. Z otwartym sercem podchodzi jednak nie tylko do pacjentów, ale i innych ludzi. W dzisiejszych czasach właśnie takich ludzi trzeba, nie tylko kapłanów, którzy powiedzą, przyjdź, jak będziesz mnie potrzebował, ale i zwykłych ludzi, będących dla innych oparciem. 

Życie na pełnej petardzie” to nie tylko porywająca rozmowa z niezwykłym człowiekiem, który mimo choroby i trudności nie poddał się i żyje pełnią życia, ale pełna mądrości, szacunku i głębokich przemyśleń pozycja. To swoiste świadectwo wiary i człowieczeństwa, które należy przeczytać. Postawa, której warto i trzeba się uczyć. Wszystkim, którym sprawy wiary i podejścia do drugiego człowieka nie są obce, gorąco polecam. Bo warto uczyć się od ks. Jana dobroci, mądrości, szacunku i głębokiego zastanowienia się nad wieloma sprawami i nad własnym życiem, a wszystko to z inteligencją, taktem, klasą i humorem. 


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu WAM.


Ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka, Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość, wyd. WAM, Kraków 2015.

Komentarze