Filip Zawada "Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek" - Recenzja



"Nie rozumiem na czym polega problem w znalezieniu odpowiedzi. Życie ma sens, kiedy uważnie poruszamy się między przedmiotami i potrzebami. Kiedy się to zrozumie, zadawanie takiego pytania wydaje się zupełnie nie na miejscu, a podobno to są takie rzeczy, które się nawet filozofom nie śnią. Wniosek jest więc prosty: większość filozofów to tępe kołki i nie mają się co równać z prawdziwymi bękartami, które tak naprawdę są siłą napędową wszechświata, i nie tylko." - s. 173

Nikt tak jak dzieci nie odbiera świata. Nie ma podobnych pomysłów, nie widzi spraw tak prosto i jednoznacznie. Wiara w ludzi i ufność zmienia się z wiekiem. Czasem jednak nie trzeba lat, by wnioski o rzeczywistości i ludziach były głębokie i niezwykle trafne. Widać to u dzieci, które nie mają łatwego i radosnego dzieciństwa. Z jednej strony nie rozumieją pewnych mechanizmów rządzących światem, nie zawsze potrafią sobie wytłumaczyć, czemu ich codzienność jest inna, z drugiej wykazują się niezwykłą dojrzałością jak na swój wiek. Zdają się wiedzieć to, do czego my dochodzimy latami.


Polska prowincja, pewnie lata 90-te i sierociniec prowadzony przez siostry zakonne. Sklepik, z którego podkrada się lizaki, zabawy z kolegami z domu dziecka, trudne wyprawy do wiejskiej szkoły i odkrywanie świata. Franciszek mówi o sobie, że jest znajdą i bękartem. Nie ma łatwego życia. Nudzi go religia, nie potrafi zrozumieć, po co ma siedzieć w kościele, skoro jako dziecko ma tyle interesujących spraw. Świat sióstr, które go wychowują i wprowadzanych przez nie zakazów i nakazów również nie jest dla niego jasny. Wie, że nie można się wyrażać, ale przecież czasami inaczej się nie da. Bywa, że słowa same cisną się na usta, a on w nich nie przebiera. W końcu zawsze można przecież powiedzieć, co się myśli, choć nie zawsze to dobry pomysł.

Generalnie nie trzeba oczekiwać za wiele od życia. Najczęściej nie dostaje się tego, czego się pragnie, chyba, że ma się albo dużo szczęścia albo sprytu. Wszystko trzeba wywalczyć, być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Umieć zachowywać się stosownie do sytuacji, wykorzystywać swoją przewagę. Życie nie rozpieszcza, chyba, że ma się najlepszą pracę pod słońcem - jest się kierowcą cysterny. Wówczas wszystko jest inaczej. W każdym innym przypadku trzeba żyć ze świadomością, że codzienność to nie raj, zwłaszcza jeśli jest się sierotą. Choć i im zdarzają się lepsze chwile, gdy czarny kot może zostać, gdy nauczyciele puszczają płazem pewne rzeczy, bo nie sposób odpowiedzieć na pewne słowa i zachowania. Zdarza się, że życie potrafi być znośne mimo wszelkich niedogodności.

"Poczekalnia to dziwne miejsce. Trochę nie rozumiałem sensu jej istnienia, ale fascynowało mnie to czekanie na nadzieję. Bo w poczekalni nie czeka się na zmiany, tylko na nadzieję."  - s. 163

"Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek" to krótka opowieść o emocjach kotłujących się w małym bohaterze z dość niewyparzonym językiem. Akcja jest tylko tłem, które pozwala na wypowiedzenie sądów o rzeczywistości. Franciszek to stary-malutki, jak to się mawia w moich stronach. Dziecko z przemyśleniami człowieka głęboko doświadczonego życiem, kogoś kto jadł chleb z niejednego pieca. Jego refleksje nie napawają optymizmem. Są często pełne goryczy, bywa że i zrezygnowania, pogodzenia się z zaistniałym porządkiem rzeczy. Cała opowieść to próba zrozumienia świata, dorosłych, mechanizmów społecznych, które pełne są absurdów, skrótów, niedorzeczności. Konfrontacja z wydarzeniami rodzi smutne wnioski, nie tak powinien wyglądać świat, ale nic na to nie poradzimy. Czy jednak nowa książka Filipa Zawady jest przygnębiająca? Otóż absolutnie nie.

Charakter głównego bohatera i jego cudownie celne i dojrzałe przemyślenia przeplatają się z dziecinnym zachowaniem, tworząc wybuchową mieszankę. Z jednej strony, śmiejemy się, choć bywa to często bardzo gorzki śmiech, nieraz przez łzy, innym razem z pobłażaniem kiwamy głową, uśmiechamy się pod nosem lub zatrzymujemy nad konkretnymi fragmentami. Tytułowy kot Szatan to jedynie postać epizodyczna, nadająca książce kolorytu. To kolejny pretekst do przedstawienia spostrzeżeń o świecie, rówieśnikach, prawach, otaczającej bohatera rzeczywistości, prowincji, siostrach, wierze, samotności, braku dzieciństwa.




Dostałam tę książkę jako niespodziankę do zamawianego przeze mnie tytułu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, choć docierały do mnie słuchy, że jest zabawna. Mnie mocno zaskoczyła i zdumiała. Słowami pełnymi niezgody, goryczy, ironii, humoru, ogromnej inteligencji i wrażliwości skrytej za wulgarną momentami formą. Wypowiedziami, które zdawały się niemal włożone w usta dziecka, a jednocześnie mocno do niego przystającymi. Franciszek stał się bardzo realną postacią z całym bogactwem swojego wnętrza i niespotykaną niezwykłością. Przeprowadził mnie przez tajemnice małej wioski, w której przychodzi mu spędzić dzieciństwo bez rodziny, wśród zakonnic i dzieci, które bywają okrutne. Czasami naprawdę ciężko zareagować na jego zachowania i spostrzeżenia. Wywołują mocny ucisk w sercu, bywa że i ból. Zmieszane z ironią, sarkazmem, czasem obrazoburczymi stwierdzeniami (to może stanowić dla niektórych czytelników pewien problem, nawet przy założeniu, że to jednak dziecko i inaczej pojmuje świat) tworzą ciekawą i wciągającą całość. To nie tyle powieść, co pisana krótkimi rozdziałami powiastka filozoficzno-humorystyczna o świecie widzianym z perspektywy przedwcześnie i nad wyraz dojrzałego chłopca. Rzecz może nie dla każdego, ale zdecydowanie godna uwagi.

"Ludzie boją się inteligentnych nauczycieli i dlatego najczęściej uczą się od głupców." - s. 174

Czuję się trochę rozdeptana jak tytułowy kot, niby tak przez przypadek, jakby zdarzyło się to przy okazji. A jednak mam wrażenie, że był to celowy zabieg autora. Przemaglować czytelnika pod płaszczykiem żartobliwej i lekkiej formy, która przyswaja się szybko a potem drąży. Zatrzymywać go po okraszonych ironią i humorem fragmentach na treściach, które boleśnie domagają się przemyślenia. Wręcz siłą zatrzymują, by je rozważyć. Bo tak tu się dzieje. Płynie się gładko przez rozdziały, z lekkim uśmieszkiem na twarzy, by nagle zatrzymać się na murze. Być strąconym z wygodnego czytelniczego piedestału. Czuć jakby dostało się obuchem w głowę, bo przecież staje się twarzą w twarz z gorzką i niewygodną prawdą. I to ogromna siła tej publikacji. Niewiele jest książek, które wprawiają czytelnika w komfort, by następnie go z niego wyrzucić. A tu dzieje się tak wielokrotnie. Za to, za styl i język, niezwykłego bohatera i zaskoczenie, jakie wzbudza to pozycja ogromny plus dla autora.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.





Filip Zawada, Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek, wyd. Znak, Kraków 2019.


Komentarze