Mirosław Wlekły "Raban! O Kościele nie z tej ziemi" - Recenzja



"Przejdź się więc ulicą. Wyjdź raz albo nawet dziesięć w ciągu dnia. Wybierz choć jeden dzień, aby wyjść do ludzi. To jest nasza misja. Porozmawiaj z nimi albo po prostu bądź, byleby wiedzieli, że przyszedłeś specjalnie dla nich. Tudo bem? Wszystko w porządku? - zapytaj. Czasami wystarczy. Od razu będą wiedzieć, że pracujesz. Że zatrudniłeś się jako pasterz zagubionych owiec." - s. 106


Od samego początku swojego pontyfikatu Papież Franciszek nawołuje do tego, by ożywić naszą religijność. Zachęca do aktywności, ponieważ wiara bez uczynków jest martwa. Przypomina, że o tym, jakimi jesteśmy chrześcijanami świadczą nie słowa, ale nasze czyny. Mamy być widoczni, słyszani. Żywa wiara to dzielenie się z innymi Ewangelią, tą która wyraża się w naszej codzienności. To ono jest świadectwem tego, czy zachowujemy słowa zapisane na kartach Pisma Świętego. Niektórzy ogromnie wzięli sobie do serca stwierdzenie, by robić "raban w Kościele". Co więcej działają tak, że nie mieszczą się w utartych schematach. 


Kapłan jako widzialny znak Chrystusa. Siostra zakonna, brat, świecki - symbole swojej wiary. Chrześcijanin to człowiek żyjący nauczaniem Jezusa. Zakasuje rękawy i zaczyna działać. Wychodzi do ludzi. Rozmawia, pociesza, angażuje ich w działanie wspólnot. Pomaga biedniejszym, sprawia, że ich życie staje się lepsze. Nie daje się reżimowi. Działa nawet w podziemiu. Odprawia Eucharystię, choć ryzykuje własnym życiem i zdrowiem. Przygarnia tych, którzy są na marginesie. Towarzyszy osobom, które z różnych względów znajdują się na obrzeżach Kościoła. Szuka z nimi najlepszej drogi do bycia jak najbliżej Pana. Udaje się w miejsca, do których nikt inny nie chce iść. Nie zważa na bogactwa czy zaszczyty. Tworzy wspólnoty, przygotowuje świeckich do posługi. Współpracuje z radami parafialnymi. Stoi na straży dobra swoich owiec. Głośno i wyraźnie domaga się praw i ochrony dla ludzi, którzy robią wszystko, by wyżywić swoje rodziny. Jest misjonarzem w sercu chrześcijańskiej Europy, tam gdzie wiara powoli zamieniana jest na kult bogactwa, przyjemności i łatwego życia. Nie dzieli ludzi na chrześcijan i muzułmanów. We wszystkich widzi braci i zachęca do wzajemnej serdeczności oraz świętowania. Poszanowania i akceptacji. Rozumie, że apel o dbałość o naszą planetę to nie czcze gadanie, ale głośny krzyk, by zachować Ziemię dla naszych dzieci i przyszłych pokoleń. Wie, że jeśli nie zacznie działać natychmiast, będzie za późno. Zajmuje się uchodźcami w Libanie, choć traci przez to przychylność bliskich. O kim mowa? O ludziach, którzy robią raban w Kościele. Działają inaczej niż przywykliśmy. 

Mirosław Wlekły wyruszył w fascynującą podróż po kontynentach, by opowiedzieć o ludziach, którzy na co dzień realizują papieską zachętę, by działać i niczego się nie lękać. Ich metody bywają różne. Czasami nawet rodzina nie jest ich w stanie zrozumieć. Wyłamują się ze schematów. Każą patrzeć na świat na nowo, przewartościowywać pewne przekonania, podejmować wymagające wysiłku, zaangażowania i odwagi zadania. Kierują się intuicją i pokazują, że Kościół stale się zmienia. Porusza coraz więcej problemów, mówi o rzeczach trudnych. Bohaterowie książki dziennikarza to niezwykli ludzie udowadniający, że świat wcale nie jest czarno-biały, a rzeczywistość, której nie znamy, zmusza do szukania nowych rozwiązań. Autor obrazuje jak wielką rolę odgrywają dziś w Kościele świeccy. Szczególnie tam, gdzie kapłani docierają bardzo rzadko. Jak osoby o różnych poglądach i niełatwej sytuacji szukają swojego miejsca, by praktykować wiarę.  Jak pasterze gotowi są oddać wszystko za swoje owce. Opisuje także skutki zamknięcia się czy bagatelizowania pewnych głosów. Zamykania się na drugiego człowieka.

Kościół na kartach "Rabanu!" tętni życiem. Jest otwarty. Mieści w sobie ludzi o różnych, by nie powiedzieć niemal przeciwstawnych poglądach. Wyrusza tam, gdzie inni niechętnie podążają. Wychodzi do ludzi i stara się ich przygarnąć. To wspólnota, w której na człowieka czeka przyjaźnie wyciągnięta dłoń i Ewangelia. Ale autor pokazuje również, że czasami nasz ludzki charakter i słabości wysuwają się na pierwsze miejsce. Przerywają inicjatywy, będące zaczątkiem czegoś dobrego. Nie wiem czy można powiedzieć, że czasami przeważa instytucjonalność. Faktem jest, że Mirosław Wlekły zagląda tam, gdzie sami byśmy nie dotarli. Opisuje wspólnoty, których siła tkwi w lokalności. Przypomina tym samym, że ludzie są różni i Kościół powinien działać przede wszystkim w ramach małych wspólnot, tworzących całość Kościoła. To powrót do początków chrześcijaństwa, grup wierzących, które znały się i których członkowie pomagali sobie wzajemnie. Tak jak różnią się języki, w których odprawia się Eucharystię, tak też różnią się między sobą wspólnoty. Każda z nich ma inną specyfikę, potrzebuje różnorodnej aktywności. W uboższych krajach poza głoszeniem Ewangelii Kościół skupia się na ochronie biedniejszych i pomocy na wielu płaszczyznach. W Europie niesie żywą wiarę, której przekaz trzeba dostosować do obecnych czasów. W niektórych częściach świata łączy wyznawców różnych religii, pokazuje otwartość i miłosierną postawę Chrystusa.


Na okładce "Rabanu" Szymon Hołownia pisze, że zazdrości Mirosławowi Wlekłemu jego książki. Po lekturze nie dziwi mnie to stwierdzenie. Autor bowiem łamie stereotypy, wychodzi poza granice, dociera na rubieże zarówno rzeczywiste jak i mentalne. Ukazuje obraz Kościoła, o którym większość z nas nie ma pojęcia. Ta książka to jedno wielkie tornado, z którym musicie się zapoznać. Zbiór reportaży z Argentyny, Belgii, Birmy, Anglii, Czech, Libanu, Stanów Zjednoczonych, Haiti, Kamerunu, Anglii, Dominikany to zapis niezwykłej wędrówki po świecie śladami ludzi, którzy nieraz idealnie pasują do miana "bożych szaleńców". To nie cukierkowy, ale pełen emocji i zmuszający do trudnej i wymagającej refleksji tekst. Żal mi, że ta książka przeszła bez echa. Nie została doceniona, nie prowadziła do ożywionej dyskusji. Wydaje mi się, że boimy się rozmów o Kościele, który wymyka nam się ze znanych ram. Przeraża nas przekraczanie granic, wchodzenie na nieznany teren. Nie jestem teologiem, nie znam wszystkich przepisów i praw, ale jestem otwarta na dyskusję. Pewne tematy poruszone w "Rabanie!" pozostawiły mnie z masą pytań i wątpliwości, które chciałabym jakoś wyjaśnić. 

Mam nieodparte wrażenie, że o tym tytule powinno się głośno mówić. Nie tylko ze względu na wielką odwagę i dociekliwość autora oraz podjęcie niezwykle wymagającego tematu, ale na fakt, że to świetnie napisany zbiór reportaży. Wciągający styl, imponujące przygotowanie autora, jego otwartość i ciekawość to wielkie zalety "Rabanu!". Jest on idealnym wstępem do rozmowy o wielu ważnych i aktualnych tematach. Zastanowienia się nad odpowiedzialnością za Kościół i wychylenia się nieco z własnego podwórka. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy nie odbiorą tej lektury za dobrze. Myślę jednak, że trzeba ją przeczytać, zadać sobie pewne pytania, zobaczyć nieco szerszą perspektywę i nie bać się szukać odpowiedzi. Zrozumieć, że świat nie wszędzie wygląda tak samo, że różnimy się, a otwartość na bliźniego to ważna sprawa. 

Mirosław Wlekły, Raban! O Kościele nie z tej ziemi, wyd. Agora, Warszawa 2019. 

Komentarze