Joanna Szarańska "Do zobaczenia za rok" - recenzja
Joanna Szarańska, Tatry, powieść z miłością w tle - czego mogę chcieć więcej? Czuję się totalnie kupiona. A czy moje oczekiwania zostały spełnione? Przekonajcie się, czytając dalej.
"Wiesz, mam wrażenie, że zbyt często dajemy się wtłoczyć w formę, którą wyrzeźbili dla nas inni. Szamoczemy się w niej później bezradnie, pozbawieni oddechu i swobody ruchu, albo wprost przeciwnie: boleśnie obijamy się o ściany, nabywając kolejnych ran i siniaków. To głupie." - s. 53
Czasami pozwalamy innym, by kierowali naszym życiem. Albo nie chcemy już walczyć albo poddajemy się biernie, bo przecież lepiej unikać kłótni i konfliktów. Nigdy nie jest to dobrym rozwiązaniem. Czym innym jest próba dojścia do porozumienia i pójście na kompromis, czym innym rezygnacja z siebie.
Spotkanie na szlaku
Nie o takim wieczorze panieńskim marzyła Daria. Alkohol i clubbing na Krupówkach to zdecydowanie nie był jej sposób na spędzenie przedślubnego czasu. Cóż jednak zrobić, jeśli przyszła szwagierka uparła się i zorganizowała cały wyjazd? Dlaczego jednak nie skorzystać z kilku godzin, nim uprzykrzony wieczór się zacznie? Czemużby nie wyruszyć na szlak, w góry, które tak mocno przyzywają. Dziewczyna wyrusza zatem na krótką wędrówkę, która przeradza się w dzień, który zmieni jej życie.
Traci poczucie czasu, zachwycona ciszą, niebiańskimi widokami, górską atmosferą. Droga prowadzi ją coraz wyżej. Dopiero nadciągająca burza sprawia, że bohaterka wraca do rzeczywistości. Dochodzi do niej, że nie wie, ile czasu minęło. Zdaje sobie za to spraw z tego, że bliscy, których nie poinformowała o wyjściu pewnie się o nią martwią. Telefon jednak nie działa, a burza jest coraz bliżej. Noga za nogą, byle tylko zdążyć. Jeden nieostrożny ruch i Daria osuwa się z kamieniami w dół. Z opresji ratuje ją jednak czyjaś mocna dłoń. Nieznajomy łapie ją za nadgarstek i przyciąga do siebie. To tylko chwila, ale jak ważna. Gdy emocje opadają dziewczyna wysuwa się z objęć nieznajomego i bez słowa schodzi w dół. Spotykają się w schronisku, krótka rozmowa, pożyczony telefon. Niby zwykłe spotkanie, ale czują, że coś się dzieje. Każde z nich ma jednak swoje życie.
Wbrew wszystkiemu, los zetknie ich ponownie. Tak zaczyna się ich coroczny rytuał. Tego samego dnia wyruszają na wspólną wędrówkę. Długie rozmowy, piękne krajobrazy, spokój i poczucie, że rozumieją się bez słów i doskonale czują w swoim towarzystwie. Każde z nich wyczekuje tego dnia z innego powodu. On zaczyna czuć coś więcej, ona znajduje wytchnienie i zrozumienie. Dawid wraca do pracy fotografa i próbuje kolejnych związków, Daria stara się pielęgnować małżeństwo, w którym nie dzieje się za dobrze.
W rytmie rocznic
Ona kocha Ryszarda, jednak z roku na rok jest jej coraz trudniej. Robi, co może, rezygnuje z siebie, czyni coraz większe ustępstwa, ale i tak zawsze jest tego za mało. Mąż tak mocno zapatrzony w nią, zakochany po uszy, nagle staje się coraz bardziej nieprzystępny. Zmienia się w całkiem obcego człowieka, który nie potrafi żyć z drugą osobą, nie dostrzega jej potrzeb.
Kłótnie stają się codziennością. Wspólne posiłki są coraz rzadsze i już nie cieszą. Malutkie, ukochane mieszkanko zmieniają na wielki dom, w którym padają gorzkie słowa i rządzi twarda ręka nieustępliwej kobiety. Świat Darii powoli zaczyna się rozpadać. Ta jednak robi wszystko co w jej mocy, by być dobrą żoną i ratować swoje małżeństwo.
Siłę do walki dają jej coroczne wyjazdy w Tatry, jeden dzień, w którym ładuje baterie na pozostałych 364. Coraz lepiej widzi jednak kontrast między tym, jak czuje się w Tatrach i przy Dawidzie, a z czym przychodzi jej się zmagać w związku z Ryszardem. Pewnego lata Daria nie pojawia się w schronisku. Zaniepokojony Dawid rozpoczyna poszukiwania.
"Do zobaczenia za rok" - moja opinia
Cenię Joannę Szarańską za jej wciągające opowieści. Za niby proste, ale uderzające w serce czytelnika tematy. Za dobrą polszczyznę, którą świetnie się czyta i fabuły, które wymagają przemyślenia. Ogromnie spodobał mi się pomysł kolejnych rozdziałów - rocznic. Tego, jak poprowadzona została historia. Mocno skontrastowanego świata bohaterów z tym jednym dniem, gdy wszystko jest tak, jak powinno być.
Podoba mi się to, że Daria nie poddaje się, walczy o związek, trochę inaczej niż często robi się dzisiaj. Że ma świadomość tego, czym jest przysięga małżeńska. Jednocześnie zauważa jak wiele poświęciła i jakie wywołało to skutki. Zupełnie inaczej jest z Dawidem, który prowadzi dość luźny tryb życia, ale potrafi docenić to, co prawdziwie ważne.
Droga, jaką przechodzą bohaterowie jest długa i kręta, jak górskie ścieżki. Każde z nich woli trudne szlaki, które pozwalają docenić nie tylko cel, ale i samą drogę. Oboje muszą przejść swoje, by dojrzeć i podjąć właściwe decyzje, stać się silnymi osobami, niepodobnymi do tych, które pierwszy raz spotkały się na szlaku.
"Do zobaczenia za rok" przeniosło mnie w ukochane góry. Było szansą do zastanowienia się nad małżeństwem i jego kolejnymi etapami. Na stronach znajdziecie dużo wartościowych przemyśleń, które warto wziąć sobie do serca. Może jak ja będziecie kibicować Darii i Dawidowi i oburzać się na teściów dziewczyny. A może potraktujecie tę powieść po prostu jak letnią lekturę. Bez względu na wszystko, da Wam dużo emocji i dobrze opowiedzianą historię.
Post powstał we współpracy reklamowej (barter) z Wydawnictwem Czwarta Strona. Dziękuję za egzemplarz recenzencki.
Joanna Szarańska, Do zobaczenia za rok, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2024.
Koniecznie muszę przeczytać. Uwielbiam góry i wątki z nimi w książkach. Podoba mi się też pomysł na tak długą akcję, rok po roku. To musi świetnie pokazywać zmiany w życiu bohaterów.
OdpowiedzUsuń