Kilka chwil z "Księgą ognia" - dzień szósty

z cyklu książki z duszą 



Wielki Piątek, dzień który nieodmiennie kojarzy mi się ze smutkiem, choć powinien przypominać raczej o wielkiej miłości. Może dlatego sięgam dziś po cytat z Ewangelii św. Jana. "Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności." (J 12,45).

Ojciec Święty pisze o kulcie boga słońca, o tym że ludzie od zawsze potrzebowali w życiu jasności, chcieli poczucia bezpieczeństwa wobec tego, co skrywało się za ciemnością. Słońce jednak zachodzi, nie jest w stanie rozproszyć mroków śmierci, lęku. W tym wszystkim szczególne znaczenie ma światło, które przynosi ze sobą Chrystus. Jasność, której nie pochłonie nic. Już nie trzeba obawiać się śmierci, którą zwyciężył, nie trzeba obawiać się niczego. Jednocześnie Pan przemienia wszystko w życiu, rozjaśnia ciemności grzechów, niedociągnięć, zła. Poganie wyznawali kult boga słońca, ale jak wspomina Papież nikt nie oddałby za niego życia, tymczasem chrześcijanie umierali za swoją wiarę. 

"Kto wierzy, widzi; widzi dzięki światłu oświecającemu cały przebieg drogi, ponieważ przychodzi ono do nas od zmartwychwstałego Chrystusa, niezachodzącej nigdy gwiazdy." - s. 215

Jakiś spokój zawsze ogarnia mnie w Wielkim Tygodniu. Nawet idąc do sklepu wydaje mi się, że niektórzy nieco zwalniają. Ludzi jest mniej, ale może dlatego, że jeszcze pracują. Wiosna wkrada się już na dobre. Jest ciepło. Zaglądam do Kościoła i odmawiam Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Potrzebuję chwili wytchnienia, jasności szczególnie w tym smutnym dniu. Staram się myśleć o miłości, której pragnie każdy z nas. O nieco innym świecie na zewnątrz. O tym, że Bóg nie cofnął się przed niczym, by mnie zbawić, by udowodnić jak bardzo mnie kocha. Na ulicy pachnie ciastami i słodkimi bułkami, uderza mnie on od razu gdy wychodzę z Kościoła. Lubię to moje rodzinne miasto, miejsce gdzie jaśniej się myśli, wszystko płynie swoim czasem, gdzie łatwiej zatrzymać się i kontemplować Boga w świecie. Gdzie piekarnia znajdująca się obok Kościoła kojarzy mi się z pysznym jedzeniem, ale też dobrocią i hojnością Pana.

Przypomina mi się dziś obraz "Współcierpienie". Człowiek z krzyżem przytulony do wiszącego na krzyżu Jezusa. Swoista manifestacja miłości i czułości, ale także współczucia. Zatrzymuję się dziś. Pozwalam sobie zwolnić, zostaję pogrążona w ciszy i refleksji. Szukam jasności całą sobą, czekam na Zmartwychwstanie. 

Komentarze