Maciej Siembieda "Gołoborze" - recenzja


Czy wierność rodzinie i obietnicom, które nie zawsze są w porządku, ma jakieś granice? Co w przypadku, gdy stajemy przed dylematem moralnym - wypełnić dane słowo czy odebrać komuś życie? Wydaje się, że w świętokrzyskiej miejscowości wszystko jest jasne, ale do czasu...

"Jeden na jednego. Taki obyczaj jest w Grabinie od wieków. Donieść do władz to hańba. Zaczaić się za stodołą i ukradkiem łeb roztrzaskać siekierą niehonorowo. Napaść w paru i zatłuc, wstyd przed ludźmi. Ale wyzwać na walkę w imię zemsty to święta rzecz. Dwaj ludzie, dwa noże. Na śmierć i życie. To grabińskie prawo. Każdy uszanuje. Mało to razy tak było? Na walkę patrzyła cała wieś, a jak było po wszystkim i trup został na środku drogi, nikt nic nie widział i nikt przed obcymi pary z gęby nie puścił." - s. 23

Brzmi trochę znajomo? Swoje sprawy załatwiamy w swoim domu, prawda? Nikomu nic do tego, co u nas się dzieje i jak to rozwiązujemy. I tak w istocie wszystko toczy się w Grabinie. Ale to dopiero początek historii, która trwa wielu od lat. 

Święta vendetta  

Między Cebrzynami a Kończakami trwa wojna. Lepiej nie pytać nawet od czego się zaczęło, bo nie uwierzylibyście (choć z książki dowiecie się, jaki był początek konfliktu). A ponieważ w świętokrzyskim wojna jest święta, zniewagi odpuścić nie można, za każdy afront należy zapłacić, a pozbawienie życia generuje kolejną śmierć, ciąg pojedynków i morderstw zdaje się nie mieć końca. 

Zwaśnione rodziny robią wszystko, by uprzykrzyć sobie życie. Donoszą na siebie, szukają różnych sposobów, by to właśnie ich ród był teraz bogatszym, trzymającym władzę. Jak to w życiu bywa szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną raz na drugą stronę. Niebagatelną rolę odgrywa w tym również historia, która wyznacza bohaterom coraz to nowe miejsce w hierarchii społecznej. 

Wszelkie zatargi są wcześniej czy później rozwiązywane przemocą. Nieważne, że jeden z bohaterów nie widzi po tym, jak został przez sąsiada wydany w ręce wroga. Wyzwanie zostało rzucone i choć gromada burzy się, bo przecież to nie jest równa walka, dochodzi do pojedynku. Jak to jednak często bywa, zawsze można mieć asa w rękawie. Zbytnia pewność siebie bywa zgubna, o czym niejednokrotnie przekonają się bohaterowie książki.

Dość powiedzieć, że waśń trwa w najlepsze, do momentu, gdy między Stefanem a Jadwigą rodzi się miłość. Uczucie, które chłopak udowodni, ryzykując wszystko. Czy jednak po latach nienawiści ktokolwiek z familii zgodzi się na zawarcie rozejmu? Czy można odłożyć na bok wszelkie uprzedzenia, afronty, niezabliźnione rany i zrezygnować z nienawiści, która niemal płynie w żyłach jak krew? Jak postąpić, gdy nie chce się pozbawiać kogoś życia, ale jest się zobowiązanym przysięgą? I jaką rolę w tym wszystkim odegra milczenie?

Zemsta będzie słodka

"Gołoborze" to jedna wielka opowieść o nierównościach, zatargach i związanych z tym konsekwencjami. To rzecz o wyrównywaniu rachunków, reakcjach na doznane krzywdy czy poniżenie. Dwie rodziny i dwa podejścia do życia. Żadna z nich nie jest święta, ale trzeba jasno zaznaczyć, że zarysowuje się między nimi wyraźna różnica. Patrioci kontra dorobkiewicze, cwaniaki? Powiedzmy to jasno, jedni nie cofną się przed niczym, nawet współpracą z wrogiem, by wypłynąć na powierzchnię, drudzy będą ukrywać się po lasach, walczyć o wolność ojczyzny, ryzykować utratą tego, co mają w imię wyższych wartości.

Pomiędzy tymi wydarzeniami będzie toczyć się wojna, w której każdy chwyt zdaje się dozwolony. Niby istnieje kodeks honorowy, ale trzeba dwóch stron, które go respektują. Korowód postaci, które przewinie się przez strony jest imponujący. Wyraźnie zarysowana jest różnica między bohaterami. Autor doskonale ich kontrastuje, przy czym należy zaznaczyć, że nie ma tu postaci krystalicznie czystych. Są lepsze i gorsze, ale każdy zdaje się mieć coś na sumieniu, nawet jeśli nie robi czegoś bezpośrednio. 

A zemsta? Królowa wszystkiego. Sens życia. Powinność, obowiązek, święte prawo. Czytając, jednak zadacie sobie pewnie pytanie, czy rzeczywiście jest taka słodka? Bo uczestnicząc w wydarzeniach, widząc do czego prowadzi, jak niszczy, prawdziwiej jest powiedzieć, że przepełnia goryczą, niegasnącą gorączką. Wypełnia pustką, poza którą nie ma już niczego. 

"Gołoborze" - moja opinia

Jeśli uważacie, że konflikt u Szekspira to było coś, zdecydowanie powinniście przeczytać "Gołoborze". Jeśli uważacie, że można przerwać zaklęte koło zemsty, zapoznajcie się z najnowszą powieścią Macieja Siembiedy. Jeśli szukacie książki, która nie pozwoli Wam się oderwać do ostatniej strony, dobrze traficie z tym tytułem. 

Maciej Siembieda zaprasza do znanego sobie, mrocznego świata lokalnych zatargów. Milczenia, którego nikt nie jest w stanie przełamać. Ukrywania morderstw, które dzieją się na oczach gromady, ale które spowija aura tajemniczości i rozwiązywania konfliktów w swoich czterech ścianach. To przestrzeń, gdzie najważniejsze są wielowiekowe prawa społeczności, nie zaś narzucone odgórnie prawo, choć przecież temu podlegają mieszkańcy. 

Grabin rozbudza wyobraźnię, bo ciężko zrozumieć zapiekłość bohaterów. Ich nieukojony pęd do kolejnych zbrodni. Kara musi być, nawet, jeśli jej wymierzenie ma trwać lata. Czy jednak zawsze powinna być taka sama? O tym przekonacie się podczas lektury. Dodatkowym smaczkiem będą legendy świętokrzyskie, postać Pężyrki, która nadaje fabule kolorytu. 

Trzymająca w napięciu fabuła, zaczynająca się i kończąca bardzo mocnym akcentem na pewno Was nie zawiedzie. Pomiędzy tymi aktami znajdziecie mnóstwo wydarzeń, które nie tylko każą zastanowić się nad naturą człowieka, ale zapewnią Wam wiele innych refleksji, tych czysto ludzkich i tych związanych z historią naszego kraju. Doskonały język i styl autora sprawiają, że pomimo ciężkiego tematu, "Gołoborze" czyta się szybko i dobrze. Słowem, zarezerwujcie sobie wolny wieczór czy dwa i zanurzcie się w świecie niczym z włoskich opowieści o zatargach lokalnych, ale w świętokrzyskim stylu. 

Post powstał we współpracy barterowej z wydawnictwem Znak Literanova. Dziękuję za egzemplarz recenzencki. 

Maciej Siembieda, Gołoborze, wyd. Znak Literanova, Kraków, 2025. 

Komentarze