S. Benedykta Karolina Baumann "Teraz. Bardzo osobista historia"

  


To chyba recenzja, o której myślałam najdłużej, nim zasiadłam do pisania. Tworzyłam ją w głowie, poprawiałam, przepisywałam. Teraz, gdy wystukuję na klawiaturze kolejne słowa jest we mnie wielkie pragnienie, by ten tekst był jak najlepszy. Zadanie, którego się podjęłam jest tym trudniejsze, że książka, o której chcę Wam opowiedzieć nie wyskakuje z lodówki. Jest powieścią z mniejszego wydawnictwa, taką, której nie będą promować najwięksi blogerzy i bookstagramerzy, bo nie wpisuje się w mainstream. Ale ja chcę mówić o niej dosłownie każdemu. 

"Ciągle we mnie krzyczała ta mała, opuszczona dziewczynka. Krzyczała o różne rzeczy: o uwagę, o troskę, o czułość, o akceptację, o zainteresowanie, o zachwyt. 
Ciągle jej było mało. Płakała z zimna i głodu na opuszczonej ulicy swojego dzieciństwa. 
Nie wiedziałam, jak do niej dotrzeć. Jak ją przytulić. Jak jej pomóc." - s. 407

Pragnę, by, jak pisał klasyk, trafiła pod strzechy. By stała się dla Was tym, czym była dla mnie - nie kolejną fabułą, ale przeżyciem, doświadczeniem. Piszę te słowa z nadzieją, że po mojej rekomendacji, zechcecie ją przeczytać. 

Na ścieżkach życia

Codzienność Agaty naznaczona jest brakiem. Tą charakterystyczną wyrwą, którą można zasklepić tylko miłością. Dziewczynka mieszka z surową i nieprzystępną babcią. Nieustannie tęskni za mamą aktorką, która jest dla niej niczym kolorowy ptak. Choć początkowo tego nie wie, brakuje jej ojca, będącego jedynie mglistym konceptem, a właściwie obcą osobą, którą kiedyś widziała. Bohaterka nie odnajduje się w szkole. Jest inna, niezrozumiana przez dzieci, odtrącana, wyśmiewana. Czuje, że nie pasuje do znanego jej świata. Brak jej wsparcia i przewodnika po życiu.

Czas mija i Agata dorasta. Zmienia się jej sytuacja. Z małej dziewczynki przeistacza się w młodą kobietę, która szuka swojego miejsca w świecie. Która poznaje słodko-gorzki smak pierwszej miłości. Zakochaną w słowach i teatrze. Istniejącą trochę w świecie, trochę w literaturze i na scenie. Mającą wytyczone cele i nieznającą smaku porażki. Tę przynoszą dopiero studia. To czas chaosu, poszukiwania siebie, wielkich zmian, błędów. A potem jak błysk przychodzi przełom - powołanie. Życie, o którym nigdy nie myślała. Zachłyśnięcie się największą Miłością, trudy odnajdywania się we wspólnocie. Pierwsze kryzysy i pytania, będące nieustannymi towarzyszami jej życia. 

Piękne doświadczenia pracy z tymi, których odtrącił świat. Szkolne lekcje, działanie w grupie teatralnej. Ścieranie się z młodzieżą, jej problemami, kolejne konkursy i sukcesy. Nagle wszystko przerywa pandemia. Frustracja rośnie, świat staje na głowie, życie zmienia się nie do poznania, a powrót do rzeczywistości nie jest tak wspaniały, jak mogłoby się wydawać. Relacje rozluźniają się, w duszy Agaty rodzi się przybierający na sile krzyk, z którym nie wiadomo, co zrobić. Życie wymyka się z rąk, skręcając w zupełnie inną stronę. Pojawia się ciemność i cisza. A pytanie o najważniejsze domaga się odpowiedzi. 

Spacer po życiu

Ten opis wystarczy, by poczuć klimat "Teraz". Dość rzec, że w powieści będziecie towarzyszyć Agacie przez większą część jej życia. Z samego tytułu możecie domyślić się, że wiele rzeczy jest zainspirowanych życiem (nie wnikam, co jest prawdą, a co wyobraźnią Siostry. Podziwiam za to odwagę mierzenia się z tym tematem). Ale to nie warstwa fabularna, choć tej nie mogę niczego zarzucić (powiem więcej, jest tu sporo o literaturze, a wiecie, że dla mnie to nader miły temat), ale właśnie przeżywanie i wartości są w tej książce najważniejsze. 

Siostra Benedykta wbija kij w mrowisko. Pokazuje, że wbrew temu, co próbują nam wmówić media najważniejsza nie są pieniądze, życie pełne podróży, pięknych wnętrz i przygód. Kluczowa dla człowieka jest miłość, bo jak pisał ks. Twardowski, bez niej wszystko psu na budę. I to właśnie o nią od początku walczy Agata. To jej szuka świadomie lub nie, posuwając się do lepszych i gorszych czynów. 

Potrzebę bycia kochaną i akceptowaną próbuje zaspokoić najpierw nauką, bo kto nie kocha zdolnego dziecka, potem realizowaniem ambicji (sukces to szczęście), związkami, w końcu realizacją powołania życiowego. Głęboką ranę jednak ciężko zasklepić. Trzeba długiego czasu, zaufania i wiary, by pozwolić sobie na uwierzenie, że jest się ważnym, że znaczy się dla kogoś wiele, a miłość po prostu jest, nie zdobywa się jej niczym. Agata nie jest jedyną pogubioną bohaterką powieści. Siebie i drogi życiowej szuka jej mama, uczniowie, członkowie Dzikich Kotów. 

O tym, co ważne

To powieść w opozycji do tego, co sprzedaje się obecnie jako wartości. Historia, która momentami boli, momentami wywołuje uśmiech, a momentami uderza tym, co znajome. Czytając ją miałam uczucie, jakby ktoś zaglądał mi do duszy. Jakby doskonale wiedział, co przeżywałam, jakie miałam rozterki, co mnie bolało, czego brakowało..., a przecież moja historia i doświadczenia są tak różne od tego, co jest przedstawione na stronach. A jednak jest tu wielki uniwersalizm - bycie człowiekiem, a może powinnam napisać, stawanie się nim. Wśród wielu ogromnie ważnych spraw wybija się ta, że nie istnieje coś takiego jak jedna życiowa decyzja, wybór drogi, który układa wszystko raz na zawsze. Pięknie pisał o tym w wierszu "Jeździec" Jerzy Liebert "Uczyniwszy na wieki wybór, //W każdej chwili wybierać muszę". Wierność swojemu powołaniu, jakiekolwiek by nie było, jest trudna. To mozolne podejmowanie kolejnych decyzji na obranej drodze. Wielokrotne powtarzanie na różne sposoby swojego tak. To spacer w słońcu, ale też błądzenie w ciemności, kojący szum wiatru, piękna muzyka, ale i cisza, która przeraża. Cisza, w której (o czym przeczytacie w książce) wybrzmiewa trudna prawda o nas. 

Jest tu, jak wspominałam poszukiwanie miłości, bez której nie da się żyć. Drugiego człowieka, który doceni, pocieszy, obdarzy uczuciem. Czasami to dość desperackie szukanie, niekoniecznie w dobrych miejscach. Jest mowa o Bogu i tym, że dzisiaj w dobie social mediów, modzie na bycie w opozycji, wychodzenie z Kościoła wcale nie jest łatwo mówić o Bogu. Docierać z Nim do tych, którzy często nie doświadczają troski ze strony najbliższych, którzy cierpią w ciszy, chowają się za maskami. Autorka z odwagą pisze, że habit czy sutanna nie ułatwiają mówienia o Panu, nie są tarczą przeciw trudnym doświadczeniom. Mam wrażenie, że często wręcz prowokują do pewnych zachowań czy komentarzy. Osoba konsekrowana także wątpi w swoje siły, często po ludzku brakuje jej słów. Wtedy pozostaje trudne zdanie się na Pana i czekanie, choć chciałoby się natychmiastowych efektów. Patrzenie na tych głodnych miłości ludzi, towarzyszenie im i czekanie, aż coś się zadzieje. Mimo wątpliwości, słabości, bezradności.

W "Teraz" przeczytacie o zmaganiu się ze sobą. Zaglądaniu w głąb własnej duszy, by ujrzeć nie zawsze to, co byśmy chcieli. Będzie o wypaleniu, zderzeniu się rzeczywistości z oczekiwaniami i marzeniami. O pandemii, która wszystko zmieniła, potrzebie dzielenia się Bogiem i wielu, wielu innych sprawach.

"Teraz. Bardzo osobista historia" - moja opinia

Jeśli jesteście poszukujący, ta powieść jest dla Was. Jeśli zmagacie się ze swoim życiem, ta powieść jest dla Was. Jeśli szukacie książki, którą można najtrafniej określić słowem prawda, dzieło s. Benedykty jest dla Was. Zazwyczaj piszę dużo o fabule, stylu autora, języku. Tu wszystko jest, w końcu autorka jest polonistką i instruktorką teatralną, więc sami wiecie, wyobraźnia jest, umiejętność pisania również. Nie chcę się skupiać na warstwie formalnej "Teraz". Ona jest dobra, ale najlepsze, co znajdziecie w środku to właśnie prawda i wielka lekcja człowieczeństwa. 

To tekst, w którym większość, jeśli nie wszyscy odkryją w jakimś stopniu siebie. Znajdą znajome pytania i wątpliwości. Porywy serca i duszy. Będą identyfikować się z niektórymi bohaterami. Może, jak ja poczują, że jesteśmy wspólnotą, bo łączą nas te same pragnienia, żale, tęsknoty, radości. Bo bez względu na okoliczności, przekonania, pochodzenie i inne rzeczy wszyscy poszukujemy miłości i drogi, która da nam szczęście. Obijamy się o sytuacje i siebie nawzajem, by zaznawać szczęścia i smutku. Zastanawiamy się nad naszymi wyborami, analizujemy je, nieraz uciekamy przed słowami prawdy. Żyjemy w świecie marzeń lub wirtualnej rzeczywistości. Innym razem gubimy się albo odwrotnie, mamy odwagę powiedzieć, co naprawdę myślmy. 

Jedno jest pewne, w "Teraz" nie znajdziecie romantycznej, cukierkowej i płytkiej wersji świata. Odbędziecie za to wartościową podróż, która w Was zostanie, bo poza bohaterami i fabułą bardziej lub mniej zbieżną z tym, co działo się i dzieje w życiu, jest prawda. Jest uniwersalizm, powiedziałabym, łagodnie naturalistyczny. S. Benedykta nie bawi się w owijanie w bawełnę, nazywa rzeczy po imieniu, ale bez patosu, bez infantylizacji czy pesymizmu. Jest rzeczowo, prawdziwie, emocjonalnie. 

"Teraz" okazało się dla mnie nie tyle bardzo dobrą książką, co przeżyciem i doświadczeniem, a w perspektywie wszystkiego, co przeczytałam nie ma wielu książek, o których mogę tak napisać. Jeśli więc szukasz czegoś więcej niż tylko literatura, będziesz zadowolony. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorce i wydawnictwu Esprit. 

S. Benedykta Karolina Baumann, Teraz. Bardzo osobista historia, wyd. Esprit, Kraków 2025. 

Komentarze