Maria Paszyńska "Czas białych nocy" - Recenzja



"Wciąż musimy odwracać się za siebie bo nigdy nie wiadomo, z której strony nadejdzie cios i które z naszych słów okaże się ostatnim. Czasem łapię się nawet na tym, że zdaje mi się, iż powinienem zagłuszać własne myśli, na wszelki wypadek, by ktoś przypadkiem ich nie posłyszał, a przecież to niedorzeczne. Do czego to doszło, siostro Anastazjo, co myśmy zrobili... W Rosji, gdzie każdy był sobie bratem, szczególnie po wódeczce, nagle nikomu nie można już ufać, na nikim polegać." - s. 287-288

W ostatnim odcinku "Gry o tron" padają słowa, że najpotężniejsze są historie. To one zapadają w pamięć, trwają przez wieki. Zapominamy daty, wydarzenia, szczegóły, ludzi, ale dobrze opowiedziana historia kołacze się nam w pamięci. Przecież towarzyszą nam one od zawsze. Pozwalają poznać otaczający nas świat, wprowadzają do dorosłej rzeczywistości, są skarbnicą wiedzy, oddechem po trudnym dniu, formą przekazywania piękna. W nich szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania. To one zalegają na półkach, czekając na to aż czytelnik otworzy się na ich świat.


Zapalony ideą postępu Kazimierz wyrusza spod opiekuńczych skrzydeł ojca i opiekunki na studia do Rosji. Choć w dzieciństwie zwiedził kawał świata i poznał wielu ludzi, walczą w nim fascynacja i młodzieńcza chęć do swobodnego życia z obawą przed samotnością i poradzeniem sobie w obcym mieście. Młodzieniec nie jedzie całkiem w nieznane, czeka na niego stancja u sprawdzonych opiekunów. Do tego jest dobrze wychowany i potrafi zjednywać sobie ludzi. Zrządzeniem losu poznaje Borysa, który stanie się jego najlepszym przyjacielem. W końcu zaś poznaje niezwykłą kobietę, którą jest przekonany, już kiedyś spotkał. Anastazja mimo żywej i niczym nieograniczonej wyobraźni żyje w świecie bardzo dalekim od bajki. Piękny dom, wspaniałe książki powinny sprawiać jej radość, ale otaczająca ją pogarda, nienawiść i brutalność sprawiają, że codzienność jest najzwyczajniej nieznośna. Wyzwoleniem dla niej jest pobyt w Petersburgu, gdzie znajdzie swoje miejsce. Jedno spotkanie z niezwykłym Polakiem odmieni całe jej życie. 

Przeciwieństwa się przyciągają i tezę tę zdaje się potwierdzać nowa książka Marii Paszyńskiej. Czy coś więcej mogłoby dzielić bohaterów "Czasu białych nocy"? On wesoły, ambitny, ale i romantyczny realista i ona zatwardziała zwolenniczka rewolucji, silna, nieustępliwa, odważna a jednocześnie bardzo krucha w środku. Milcząca i żyjąca w swoim świecie Anastazja jest całkowitym przeciwieństwem czerpiącego z życia i radosnego Kazimierza. A jednak to właśnie różnice charakterów czy kompletnie odmienne poglądy polityczne, zdają się ich łączyć. Im trudniejsza rozmowa i większa niezgodność zdań, tym bardziej zdają się do siebie zbliżać. Na nic zbijanie argumentów przeciwnika, na nic dowodzenie swoich racji. Pełne pasji i ognia dyskusje przeradzają się w uczucie, które zaskoczy oboje.



Pierwszy tom nowej serii to opowieść o traumie. Ranach fizycznych i psychicznych, które przenikają życie, wsiąkają w jego materię, by na zawsze pozostać ze skrzywdzonymi. Mijające lata przykrywają zranienia jedynie delikatnymi strupkami, pod którymi nadal wrze ból, paraliżujący lęk, nieznośna samotność, całkowity brak wiary we własną godność i wartość. To historia o krzywdach, jakie wyrządzili dzieciom dorośli i tym, jak rzutuje to na ich życie. Rzecz o zmaganiu się z demonami, które nigdy nie zasypiają, a jedynie odchodzą na chwilę, by potem wrócić ze zdwojoną siłą. Szczęście, które dotyka bohaterów, jest jak mgliste światło poranka, które powoli sączy się przez okno, by nagle zgasnąć zasłonięte burzowymi chmurami. To już nie przejściowe problemy, ale wydarzenia rodzące przekonanie, że za każdą nawet najmniejszą chwilę szczęścia przyjdzie drogo zapłacić. 

Wnikam głęboko do serca Anastazji i staram się zrozumieć jej wątpliwości. Kruchy grunt, po którym stąpa, czekając tylko na załamanie się pod nią powierzchni. Jej głębokie uczucie i wiara w miłość ukochanego mieszają się z poczuciem bezwartościowości i obezwładniającym strachem przed odrzuceniem, gdy ten odkryje przeszłość i prawdziwe oblicze dziewczyny. Maria Paszyńska w sposób głęboki i przemyślany kreśli portret ofiary. Zaledwie zarysowuje mechanizmy zaszczucia, które doprowadzają do głębokiej tragedii, zniszczenia człowieka, który bezustannie balansuje na granicy koszmaru i rzeczywistości. Z uwagą obserwuję wszystkie tajemnice, które rzucają się cieniem na życie bohaterów, gdyż i Kazimierz nie jest wolny od trosk. Coraz lepiej rozumiem, jak wielką wagę mają nasze słowa, jak delikatne i wątłe są dzieci, które nawet przez przypadek można skrzywdzić słowem, zapadającym głęboko w duszę. 

Po raz kolejny czytam o rewolucji pochłaniającej niezliczone ofiary. Manipulowaniu ludźmi, którzy pragną jedynie lepszego życia. Karmieniu ich populistycznymi, szumnymi ideałami, które nijak mają się do rzeczywistości, gdy zaczyna płynąć krew, władza wydaje się na wyciągnięcie ręki, a ból drugiego człowieka i jego krzywda przeradzają się w fakt. Brak zastanowienia nad konsekwencjami pochopnych działań, błyskawiczna niemal zmiana struktur społecznych, rozbicie porządku świata i wprowadzenie chaosu są tu niezwykle realne i odczuwalne. Podobnie jak rozczarowanie ideologią, w którą się wierzyło, dostrzeżenie rozdźwięku między szlachetnymi hasłami a brutalnym postępowaniem. 


Petersburg odmalowany podczas białych nocy jest niezwykle plastyczny. Otula ciepłym, mlecznym światłem, oniryczną, niemal baśniową atmosferą, w której unosi się miłość dwójki tak odmiennych od siebie ludzi. Jednocześnie tętni życiem, kolejnymi wydarzeniami, zwrotami akcji. Pisarka świetnie buduje napięcie, by następnie rozładować je i uraczyć czytelnika kolejnymi podnoszącymi ciśnienie scenami. Przyznam, że czułam się trochę jak marionetka. Maria Paszyńska z łatwością dyrygowała moimi przeżyciami. Wprawiała mnie w radość, melancholię, by potem wrzucić w smutek, rosnący niepokój i złość. Dawała powody do rozmarzenia się a następnie brutalnie sprowadzała na ziemię. Przy okazji stworzyła również jednego z najokropniejszych bohaterów, z jakimi się spotykałam. Borys wprost odrzuca, przeraża i sprawia, że zastanawiam się, czy aby nie jest po prostu genialnym manipulatorem i psychopatą.

Historia nie jest moim konikiem. Nie mam zapału, by wertować książki opisujące dzieje poszczególnych państw czy epok. Trudno mi z własnej woli sięgać po literaturę popularnonaukową, która swoim stylem często mnie zniechęca. Czytając jednak powieści Marii Paszyńskiej budzi się we mnie pragnienie poznania lepiej czasów, o których uczyłam się na lekcjach. Zgłębienia tematu, ujrzenia nie tyle samych faktów z przeszłości, co historii konkretnych ludzi, ich poplątanych życiorysów wprzęgniętych w młyny historii. To ciągle budzi mój zachwyt i zdumienie - przedstawianie historii w żywy, fascynujący i piękny językowo sposób, jak robi to pisarka. Nie ma powodu, by po raz kolejny powtarzać to samo, co w innych recenzjach. Warsztat Marii Paszyńskiej jest moim zdaniem ukształtowany. Dopracowany językowo, wysublimowany pod względem wrażliwości, przepełniony autentyczną fascynacją historią, w którą zostają wrzuceni zwykli ludzie. To właśnie sprawia, że każda kolejna książka jest podróżą do czegoś nowego oraz świeżego, ale zarazem znanego. Jeśli jakiemukolwiek autorowi udaje się mnie przekonać do zapoznania się z materiałami historycznymi, mogę tylko powiedzieć jedno, czytajcie!

Maria Paszyńska, Czas białych nocy, Wiatr ze wschodu t. 1, wyd. Książnica, Poznań 2020. 

Komentarze