Aneta Borowiec, Beata Wróbel "Sztuka kobiecości" - Recenzja


"Wydaje mi się, że już wszystko słyszałam w gabinecie. Ludzie zawsze zdradzali, zawsze byli pacjenci, z kolejną żoną, która odmawiała seksu, i kochanką na boku, dla której używali viagry. Ale pojawiło się ostatnio coś nowego, coś wulgarnego. Kiedyś ludzie wiedzieli, że zawiedli, że nie dotrzymali obietnicy, że zranili drugą osobę. Odchodzili z poczuciem winy. Teraz nie mają wstydu, są przekonani, że mają prawo myśleć tylko o sobie. Nic wielkiego się nie stało, mają przecież prawo do szczęścia. I jeszcze ta buta, podniesiony głos, agresja." - s. 221

Kobiecość jest niezwykle nieuchwytną cechą. Myślę, że ile osób, tyle jej definicji. Dla jednych może być delikatnością, dla innych siłą. Czy decyduje o niej sukienka, szpilki i lekki makijaż czy może wręcz przeciwnie biznesowy ubiór i mocne podkreślenie urody. Jakie cechy można przypisać tej, która ma być wzorem kobiecości? Skromność, przebojowość, zaradność, cichość, potulność, drapieżność? Każdy będzie sądził inaczej, ale autorki książki siadają do niezwykle ciekawej rozmowy, która pozwala zdecydowanie lepiej rozumieć kobiety i pojąć, czym jest ich piękno.



Sam układ publikacji już bardzo przypadł mi do gustu. Panie rozpoczynają rozmowę o tym, czym jest kobiecość, jak powinnyśmy siebie traktować. Mówią o pięknie i samoakceptacji, która jest ogromnie ważna, gdyż bez niej nie jesteśmy w stanie zbudować szczęśliwego związku ani darzyć innych prawdziwymi uczuciami. Poruszają się w obrębie poznawania siebie zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym. Zmieniające się ciało, to jedno. Konieczność dorośnięcia, wzięcia odpowiedzialności za siebie, swoje wybory i decyzje to drugie. W końcu zaś docierają do odkrywania swojej seksualności i oswajania się z nią. 

Dalej wędrówka prowadzi do rozdziałów związanych z ciałem. Dojrzała seksualność domaga się odpowiednich słów i zachowań. Trzeba przyznać, że brakuje tego ludziom w każdym wieku. Skrępowanie, wstyd, półsłówka, do tego potoczne nazwy nie wpływają dobrze ani na rozmowę z lekarzem ani na związek. Jak wyraźnie zaznacza dr Beata Wróbel, nie może być mowy o zdrowym funkcjonowaniu, jeśli człowiek nie potrafi rozmawiać o swoim ciele. Wspomina również o tym, jak powinna wyglądać wizyta u ginekologa, na co zwracać uwagę. Niezmiennie podkreśla jedność ducha i ciała. Akcentuje powiązanie symptomów, wyzbycie się przekonania, że to, co nie dotyczy "spraw kobiecych" nie ma znaczenia u ginekologa. Pytania, które zadaje pacjentkom zaskakują i przyznam, że nie spodziewałabym się ich usłyszeć podczas badania. A jednak jak wyraźnie się przekonuję, informacje mają istotne znaczenie, jeśli nie rzec, kluczowe. 

Kolejny blok poświęcony jest hormonom. Solidna porcja wiedzy o tym, jak zmienia się gospodarka hormonalna, powinna znaleźć się w każdym podręczniku dla uczniów. To niezwykle istotne, by wiedzieć jakie procesy zachodzą również wewnątrz ciała, z czym się borykamy, jak wpływa to na nasze życie. Obalanie mitu szalejących hormonów, które są źródłem wszelkiego zła również jest bardzo ciekawie przedstawione. Rozmowa o antykoncepcji oraz niepłodności i na zakończenie dostajemy porcję wiedzy o tym, co zrobić, gdy jednak hormony rzeczywiście szaleją. 

Aneta Wróbel pyta również o to, jak budować relacje. Co powinniśmy o sobie nawzajem wiedzieć, jak ma przebiegać podział ról. Zastanawia się nad wpływem wychowania na to, jak układamy sobie dorosłe życie. Wypytuje o kryzysy, partnerstwo, budowanie związku po przebytej traumie. I po raz kolejny wracamy tu do obalania pewnych schematów. Znów wypływa temat samoakceptacji. Jest mowa o tym, jak przekładamy pewne wzorce z dzieciństwa na relacje, często podświadomie. Rozmówczynie nie omijają dyskusji o kryzysach, które są nieodłączną częścią każdego związku. Dla mnie ogromnie ważne jest podejście Beaty Wróbel, która nie nakazuje tkwić w każdej relacji za wszelką cenę, ale podkreśla, że należy naprawiać pewne rzeczy i zdobywać się raz po raz. Jest przeciwniczką podejścia, które obecnie króluje, że kiedy już jest się w związku można sobie odpuścić, spocząć na laurach i nie mówić ani nie robić nic dla partnera. 


Ostatnia odsłona książki poświęcona jest tematowi seksu. Jeśli ktoś liczy na porady i pikantne sposoby na podniesienie temperatury w alkowie, niestety nie znajdzie tego. Jest za to sporo o dotyku, tym jaki powinien być, jak często kojarzy się z wstępem do obowiązkowego seksu, a co za tym idzie, jak paraliżuje. Po rozmowach na temat okazywania czułości i dbania o siebie pod względem miłych gestów, słów, przychodzi czas na dyskusję o wadze miłości fizycznej, będącej dopełnieniem uczuć. I tu, choć wielu uzna to za niepopularne, lekarka uważa, że istotą seksu jest miłość. To ona sprawia, że nabiera on smaku i nie jest czysto fizyczną aktywnością. Zaznacza również, że nasze pożycie nie odbywa się w przeciągu godziny czy kilkunastu kluczowych minut. Uświadamia, że udane życie seksualne to flirtowanie od rana, wprowadzanie się w dobry nastrój, randkowanie, zdobywanie się, które uwieńczenie znajduje w zaciszu sypialni. Nie stroni również od trudniejszych zagadnień - bolesnego stosunku, mitów i faktów dotyczących orgazmów, czy edukacji seksualnej, która wbrew pozorom nie jest niczym złym i powinna mieć początek w pełnej miłości, otwartości i mądrości rodzinie. 

"Sztuka kobiecości" zaskoczyła mnie głębią tematu i podejściem autorki. Nie spodziewałam się znaleźć tego, co przeczytałam. Ogrom informacji, delikatne, ale niezwykle konkretne poruszenie wielu tematów, uwypuklenie pewnych aspektów prostym, zrozumiałym językiem, sprawia, że powinna to być pozycja obowiązkowa dla młodych kobiet i nie tylko. Nie jest to lektura, którą powinno się czytać od deski do deski, gdyż wymaga przemyślenia wielu spraw. Nie znalazłam jednak podobnej książki na rynku. Publikacji, która w tak wyważony i mądry sposób mówiłaby o tym, co w życiu kobiety jest ważne. Minusem, który działał mi na nerwy były żółte podkreślenia w książce. Rozumiem chęć uwypuklenia pewnych kwestii, ale nie zawsze były one dla mnie najważniejsze. Miałam wrażenie, jakby ktoś usilnie skłaniał mnie do kontemplowania tych treści, podczas gdy ja zaznaczałam całkiem inne fragmenty. Nie lubię w książkach takich rozwiązań, które ograniczają wolność czytelniczą, ale to drugorzędna sprawa. Całość jest ogromnie na plus. 

Aneta Borowiec, Beata Wróbel, Sztuka kobiecości, wyd. Agora, Warszawa 2020. 

Komentarze