Jennifer Niven "Wszystkie jasne miejsca" - Recenzja




"- Nie jesteś sam - mówi. Już chcę mu powiedzieć: "Tak się składa, że jestem, i na tym między innymi polega problem. Wszyscy jesteśmy sami, uwięzieni w naszych ciałach i umysłach, a wszelkie towarzystwo, jakie mamy w tym życiu, to powierzchowna i przelotna sprawa", jednak zaciska palce na mojej dłoni, aż się boję (...)." - s. 302

Szum, pędzące zdecydowanie za szybko myśli. Niepokój, który wybudza ze snu i nie daj zmrużyć oka. Chaos w głowie, który nie wiadomo jak ogarnąć. Wielka plątanina uczuć, słów, wspomnień, wyobrażeń przyszłości przez którą trzeba się przedrzeć, którą niejednokrotnie nie wiadomo jak okiełznać. Czy to w ogóle możliwe? A co jeśli widzę świat inaczej? Jeśli to, co do mnie dociera wcale nie jest takie, jak mi się wydaje? 

Inność zawsze powodowała u ludzi lęk. Podskórnie boimy się ludzi, którzy nie przystają do tego, co uważa się za normę. Widać to od zawsze. W szkole, na studiach, w pracy unikamy osób, które odstają. Nie staramy się dociekać, co się z nimi dzieje, dlaczego różnią się od większości. Łatwiej jest izolować, niż próbować zrozumieć, porozmawiać, być obok z pomocną dłonią. Szczególnie jest to dotkliwe dla dzieci i młodzieży. W młodym wieku potrzebujemy przyjaciół, grupy rówieśniczej, akceptacji. Codzienności, która pozwala nam przetrwać wśród dziejących się w nas i wokół nas zmianach. 

Jeden moment i wszystko się zmienia. Życie wytrąca Violet Markey z obranego toru. Szkolna gwiazda, cheerleaderka, dobra uczennica, udzielająca się w samorządzie i orkiestrze, znana i lubiana, nagle staje się kimś innym. Po śmierci siostry dziewczyna zachowuje się dziwnie. Stroni od ludzi, przestaje pisać, chowa się za żałobą i trudnościami z powrotem do normalnego życia. Świat staje dla niej w miejscu. W sercu kotłują się uczucia, o których woli nie mówić. Na szkolnej wieży spotyka Fincha. O chłopaku można powiedzieć tyle, że krążą o nim szkolne legendy. Świr, wariat, nienormalny, to niektóre z etykietek, które na stale przylgnęły do bohatera. Historie o jego zachowaniu zdają się zawierać w sobie tyle samo prawdy, co plotek. Dla jednych jest symbolem buntownika, dla innych licealnym błaznem. Nie ma szerokiego grona przyjaciół. Dziwny, chodzący swoimi drogami, nieprzystający do żadnego schematu, nieprzewidywalny, to cały Theodore. 

Jedna rozmowa na wspomnianej wieży wywraca do góry nogami życie jego i Violet. Chłopak nieco podstępnie wmanewrowuje ją w szkolny projekt, który ma pomóc uczniom poznać Indianę. Jego plan jest jednak dużo ważniejszy od pokazania dziewczynie dziwnych, niesamowitych, nieznanych, śmiesznych czy brzydkich miejsc w stanie. Chłopakowi chodzi o coś znacznie głębszego, ważniejszego niż zaliczenie zadania na dobry stopień. Wyrusza w podróż, która zmieni zarówno jego jak i szkolną koleżankę. 

"Mój własny umysł jest dla mnie najbardziej niewytłumaczalną machiną - ciągle buczy, mruczy, wyje, spada, nurkuje, a potem zagrzebuje się głęboko w piasku. Dlaczegóż to? Czemu ma to służyć?". - s. 90

Psychika ludzka jest z jednej strony niezwykle silna, widać to choćby po sportowcach, ludziach którzy przeżyli w ekstremalnych warunkach, z drugiej wydaje się ogromnie krucha. Czasami jedno zdarzenie nieodwołalnie zmienia wszystko. Jedni mają siłę na szukanie światła w tunelu, zmaganie się z traumami i bólem, inni pogrążają się w coraz większej ciemności bez walki. "Wszystkie jasne miejsca" opowiadają właśnie o walce ze sobą, swoimi słabościami, chaotycznym światem wewnętrznym. Nie bez znaczenia są fragmenty książek Virginii Woolf. Staje się ona nicią łączącą bohaterów. Jej powieści to w pewnym sensie bezpieczny ląd, sposób komunikacji, wyrażania doświadczeń, których sami nie potrafią nazwać. Odnajdywania własnych wątpliwości, trudów, przeżyć w historii drugiej osoby. Autorka potwierdza, że w literaturze często szukamy tego, co nam bliskie. Odnajdujemy potwierdzenie tego, że nie jesteśmy jedyni, że inni też przeżywali podobne wątpliwości, radości, smutki, bóle, zmagania. Pisarka porusza ważny temat odmienności. Życia, z kimś, kto jest ona nas inny. Zmagania się z często niezdiagnozowaną i nienazwaną chorobą. Postępowania z ludźmi, którzy zachowują się w sposób nie do końca przez nas zrozumiały. 


Motyw podróży jest tu podwójny. W dosłownym sensie chodzi o zwiedzanie Indiany, znajdywanie miejsc, które wzbudzają przeróżne emocje. To wyprawa w poszukiwaniu piękna, szczególnie tam, gdzie z pozoru go nie ma. Nastolatkowie uczą się doceniania tego, co znajdują dookoła siebie. Patrzenia na świat z całkiem innej perspektywy. To jednocześnie podróż w głąb siebie. Ta wewnętrzna wędrówka po odmętach duszy i umysłu. Nierozerwanie wiąże się ona z wewnętrzną walką. Próbą zaufania bliskim. Nie tylko odkrywaniem niezwykłości, mających miejsce w sercach bohaterów, ale i próbą wyartykułowania tego, co boli i niepokoi. 

To dochodzimy do kolejnego ważnego wątku powieści. Odpowiedzialności za drugiego człowieka. Uważności w kontaktach z innymi. Szczególnie ważnej w relacjach rodzic-dziecko. Jennifer Niven kreśli świat, w którym to co budzi niepokój czytelników, jest dla bohaterów pewną normą. Czymś do czego przywykli, co przyjmują za oczywistość. Przyznam, że nie potrafiłam zrozumieć reakcji otoczenia bohaterów. Niezauważania czy wręcz przechodzenia do porządku dziennego nad tym, co powinno jednak wywołać określone reakcje. I jeśli w stosunku do relacji rówieśniczej jakoś łatwiej mi się pogodzić z tym, że pojawia się tu określenie "on tak po prostu ma", tak nie rozumiem kompletnej niedojrzałości dorosłych. Braku zainteresowani i wręcz ignorowania sytuacji, które aż biją na alarm. 

"Wszystkie jasne miejsca" to opowieść o szukaniu siebie. Próbie radzenia sobie z czymś, co przerasta bohatera. Fiasku systemu oświaty, pomocy, relacji rodzicielskich i przyjacielskich. To historia o pięknie, które można było uratować. Lekcja, która każe żyć uważnie i reagować, gdy dzieje się coś złego. Nie ma tu żadnych wielkich wydarzeń, to w miarę spokojnie płynąca historia dwójki nastolatków, którzy pragną być dla siebie światem i ocaleniem. Rzecz o wymykaniu się życia i zdolności do bycia z drugim człowiekiem. Zatajaniu prawd, lęku przed oceną, braniu na siebie odpowiedzialności, która nie powinna spadać na nikogo w młodym wieku. To powieść o zaniedbaniach, szukaniu piękna w najtrudniejszych momentach, zaczynaniu od nowa. Poruszająca, głęboka, uwrażliwiająca. Prosty język, odpowiedni dla młodego odbiorcy, ogromnie ważny temat, nieskomplikowana historia chowania się za pewnymi maskami i dzielenia się sobą warta jest przeczytania. To książka, którą powinno się umieścić w lekturach do wyboru, którą warto omawiać pod koniec szkoły podstawowej i w liceum. Być może otworzy komuś oczy, pomoże się odnaleźć i uwierzyć, że zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Że wszyscy mamy problemy, z którymi się borykamy i że mają one różne oblicza. 

Jennifer Niven, Wszystkie jasne miejsca, przeł. Donata Olejnik, wyd. Bukowy Las, Wrocław 2015. 

Komentarze