Magdalena Kiełbowicz "Huczy jak w ulu" - Recenzja




"Lubię czytać książki. To moja największa pasja. Dzięki książkom mogę być bardzo daleko, nawet jeśli nie wychodzę z domu. To prawie jak czary! Zaczynam czytać i po kilku zdaniach jestem na pustyni, w lesie, na statku pirackim, w jakimś nieznanym kraju albo na innej planecie. Poznaję nowe miejsca, nowych ludzi i ich przygody. Jasne, że w wyobraźni, ale to bez różnicy, bo śmieję się tak samo, jak śmieję się naprawdę, tak samo się denerwuję i smucę." - s. 45

W życiu czasami jest jak w ulu. Huczy, dzieje się, jest zamieszanie, choć każdy zna swoje miejsce i robi to, co do niego należy. Wszystko jest uporządkowane, ale gdybyśmy spojrzeli z zewnątrz, odnieślibyśmy wrażenie chaotyczności. Zachodzące interakcje nadają miejscu życia, swoistej magii. Szczególnie widać to, gdy jest się dzieckiem ciekawym całego świata.

Książki, pokazujące uroki codzienności, w której wcale nie musi być nudno, mają dla mnie nieodparty urok. Starszym przypominają dobre czasy, a młodszych uczą, że wcale nie trzeba telewizji, Internetu czy najnowszych gadżetów, by było interesująco. Dzieci mają tę niezwykłą zdolność, że potrafią uczynić przygodę niemal z wszystkiego a to, co dla starszych znajome i często niezauważalne, dla nich jest ciekawe i pociągające. Nikt lepiej niż one nie czuje magii codzienności i nie potrafi ożywiać za pomocą wyobraźni nawet najbardziej banalnych przedmiotów.



W domu na ulicy Makowej na pewno nie jest nudno. Czytelnik wędruje prowadzony przez Ulę Hernik, narratorkę, która przedstawia swoją rodzinę i zadziwia zaskakującymi oraz bardzo trafnymi komentarzami. Ma głowę pełną pomysłów, wielkie plany na przyszłość i niezmordowany zapał, by uczynić każdy dzień wspaniałą przygodą. Dziewczynka zaprasza nas do świata mieszkańców kamienicy, ich zajęć, upodobań. Poznajemy miłego szewca Antoniego, Alfę i Omegę, Ksawerego, który zawsze wymyśli coś niesamowitego, Melanię Szulc, znaną aktorkę sprowadzającą ze sobą dziennikarzy i fotografów, dziadka i pradziadka dziewczynki, Słodkiego - jej przyrodniego brata i wielu innych bohaterów.

Ta wesoła gromadka zapewni wszystkim moc wrażeń i dużo uśmiechu. Ciekawość bohaterki, jej usposobienie, charakter oraz zdolność do bystrego obserwowania i inteligentnego komentowania rzeczywistości, są gwarantem dobrej lektury. Bo wcale nie trzeba wielkich i niezwykłych wydarzeń, by stwierdzić, że życie jest naprawdę pasjonujące. Ula, choć żyje we w naszych czasach nie jest przywiązana do telewizora, tabletu, Internetu. Doskonale obywa się bez nich i to jeden z najlepszych wątków tej książki. Autorka udowadnia, że nie musimy korzystać z technologii, by wspaniale spędzać czas. Podkreśla rolę rozmów z rówieśnikami i dorosłymi. Pokazuje jak za pomocą wyobraźni dziewczynka wyśmienicie się bawi, ucząc bycia w grupie, doceniania małych rzeczy, zwracania uwagi na drugiego człowieka. 

Co dzień to inna przygoda, tak mogłabym określić książkę Magdaleny Kiełbowicz. Pisarka w prosty, bardzo przystępny, ciekawy i pociągający dla dzieci sposób pokazuje, że to my decydujemy o tym, jak spędzamy czas. To nie w żadnych nowinkach technologicznych, ale w nas tkwi magia. Wystarczy książka, wyobraźnia i szczypta dobrego humoru, by wszystko było jak najlepiej. Każdy rozdział to nieco inna historia, która z pewnością zaciekawi młodych czytelników. Pozwoli im lepiej zrozumieć, jak działa świat, co można robić w wolnym czasie, jak ważne są relacje międzyludzkie. Nie brak w "Huczy jak w ulu" humoru, puszczania oka do czasów dzieciństwa rodziców czy choćby dużej mądrości bohaterki. Co ważne, Ula bardzo ciekawie opowiada o książkach i bibliotece, będących świetną alternatywą dla ekranów, co stanowi dodatkową zaletę publikacji. Książka jako brama do wielu światów, biblioteka jako miejsce ciekawych zajęć oraz bibliotekarka, potrafiąca odpowiednio dobrać lekturę, na pewno zachęcają do zagłębienia się w literacki świat, w którym podobnie jak w kamienicy na ul. Makowej czeka niejedno zaskakujące i wywołujące uśmiech na twarzy oraz moc emocji zdarzenie.


"Huczy jak w ulu" napełniło mnie sentymentem, przeniosło do lat dzieciństwa, oczarowało humorem, językiem, szczerością i prostotą. Było jak piękna wyprawa do czasów, za którymi się tęskni, a jednocześnie pokazywało, że przecież nic straconego. W końcu do mass mediów i nowinek technologicznych, można podchodzić z głową jak panna Hernik. Znaleźć złoty środek i cieszyć się wyobraźnią, książkami, drugim człowiekiem i pomysłowością - tak mogłabym podsumować książkę Magdaleny Kiełbowicz, którą powinni przeczytać wszyscy młodzi ludzie. Szczególnie poleciłabym ją tym, którzy twierdzą, że bez Internetu, telewizji, tabletu i telefonu nie ma zabawy. Jest i to wspaniała. Optymizmem i radością napełnia mnie fakt, że powstają dziś takie książki, obecnie chyba jeszcze bardziej potrzebne niż kiedyś. I przypominają, gdzie jest prawdziwe życie i szczęście. Do tego robią to w naprawdę dobrym stylu. Z mojej strony wielkie DZIĘKUJE dla autorki.  A na koniec jeszcze uśmiech za ilustracje :).

Fragment książki możecie przeczytać TUTAJ

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Emotikon. 



Magdalena Kiełbowicz, Huczy jak w ulu, wyd. Znak emotikon, Kraków 2019.

Komentarze