Piotr Durak "Raport zza mgły" - Recenzja




"Czasami rzeczy najprostsze do zrozumienia wydają się tak ogromnie trudne. Łatwo dzielimy zjawiska i ludzi na szuflady: dobro i zło. Jakby pomiędzy bielą i czernią nie kryło się nieskończenie wiele odcieni szarości. I jakbyśmy w ogóle mieli prawo być tu sędziami." - s. 19

Jesień kojarzy mi się niezmiennie z pełnymi słońca dniami, które pozwalają jeszcze grzać się wśród tysięcy kolorowych liści. Z długimi wieczorami, gdy przykryta kocem grzeję ręce o kubek gorącej herbaty i zanurzam się powoli w lekturze. To także dni, gdy deszcz niespiesznie bębni o parapet, przez okno sączy się nikłe i mgliste światło, a ja nie mam ochoty wychodzić z ciepłego łóżka. To czas długich lektur, tych trudnych, z którymi trzeba się zmagać, dumać, kłócić nawet. To czas smutku, melancholii, żalu za tym, co utracone. Książek o milionach odcieni szarości i przydymionym świetle. Ciężkich, refleksyjnych, wyrwanych z wszechobecnego nurtu zadowolenia i samouwielbienia.

Treści nabrzmiałych ciężarem gatunkowym. Wyrosłych z refleksji nad światem i jego stanem. Krzyku o tym, że to wszystko miało nie tak wyglądać, że pod przyjemną i pustą maską  lukrowanej rzeczywistości, kryje się coś więcej. Tętni umęczone serce świata, drży wyczerpane, czekając na jakieś poruszenie w ludzkich duszach. 

problem nie polega na tym
że zbyt cicho krzycząc
jesteśmy niemi
krzyk aby był słyszalny
musi mieć swe centrum
("Punkty odniesienia" s. 24-25)

Sęk w tym, by krzyczeć mądrze. Wiedząc skąd nasz krzyk się wydobywa, co ze sobą niesie, przeciw czemu protestuje. Inaczej jest tylko kolejną pustą skargą rzuconą na wiatr. Wartą tyle, co tysiące innych, błahych i wyolbrzymianych, które codziennie wyrywają się z ust człowieka. On musi mieć sens, swoje głębokie uzasadnienie, cel, który trzeba osiągnąć. Bohater "Raportu zza mgły" wie jednak skąd bierze się jego ból, powiedziałabym śmielej Weltschmerz. 

Nietutejszy i niedzisiejszy. Tak określiłabym osobę mówiącą zarówno w wierszach jak i prozie, którą można śmiało określić jako poetycką, choć czasami z delikatnością i subtelnością poezji nie ma wiele wspólnego. Raz opowiada o wyobcowanym wilku, który chciał żyć inaczej. Odtrącony, niezrozumiany, pozostawiony samemu sobie, ale nie ot tak bez szkody. Stada nie opuszcza się bez uszczerbku czy ran. Trzeba odpokutować swoją decyzję boleśnie, gdy burzy się ustalony porządek rzeczy. On jednak ma śmiałość żyć inaczej. Ale czy przystoi wilkowi wyłamywać się ze swej natury? Przeciwstawiać się całej swej istocie i żyć snem? Tak mocnym, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Czy orzeł może zrozumieć cierpienie Prometeusza i chcieć zerwać z karą, którą wymierza na polecenie greckich bogów? Czy człowiek jest w stanie zrozumieć świat i inne istoty, tak różne od niego? W oszczędnych słowach autor pisze o wyobcowaniu ze świata. Inności, która rzuca się w oczy, prowadzi do odtrącenia, ale jest na tyle silna, że nic poza nią się nie liczy. To mocny wewnętrzny głos, który każe podążać za sobą, otwierać szerzej oczy i dostrzegać to, czego nie widzą inni. To też rzecz o odwadze bycia prawdziwym w świecie, w którym liczy się grupa i jej siła.  Odkrywa się to powoli lub nagle, wystarczy moment lub lata, by zauważyć swoje niedopasowanie, oryginalność, wewnętrzną niezgodę na pewne sprawy. Łamanie konwenansów nie zawsze dobrze się kończy, a jednak z kart wyłania się wniosek, że mimo wszystko warto być innym, nawet jeśli przyjdzie zapłacić za to wysoką cenę. Bo za inność się płaci. 

Rzeczy dostajemy po to by je używać
ludzi po to by kochać
z czasem jednak tracimy orientację
zaczynamy używać ludzi
kochać rzeczy
("Pomieszanie" s. 39)


Świat w utworach wydaje się ulegać degradacji. Ludzie zagubili drogę. Stworzyli sobie własnych bożków, odwrócili porządek rzeczy. Pomylili miłość z posiadaniem. Człowieka z rzeczą. Rodzi się zatem pytanie, czy ktoś jeszcze dostrzega ten stary zburzony ład, przeszłe wartości moralne, które z obecnymi nie mają niczego wspólnego. Buduje się rzeczywistość, w której terminy nabierają nowego znaczenia. Zmienia się styl życia, przemianie ulega sam człowiek, zagubiony między dobrami, stale w biegu, pomijający to, co najważniejsze. To już nawet nie krytyka współczesnego świata. To pesymistyczna refleksja nad codziennością, w której ludzie pozostają bezradni, niezrozumiani, potwornie samotni.

tak wiele myśli pogubiłem
mówisz mi że ty też
amnezja zmysłów
tyle słów do powiedzenia
między nami
nie padnie już
(...)
w kurzu pustego pokoju
unosi się tyle treści
po naszym wyjściu
że tylko wrócić
cofnąć czas
pokochać znów
tylko zamek zardzewiał
zginął klucz
(*** tak wiele myśli pogubiłem s. 51)



Człowiek zdaje się ciągle mijać z właściwym czasem. Popełniać błędy, które zamykają drzwi do przyszłości. Boi się mówić o najważniejszym, ale poświęca swój czas na rzeczy całkiem nieistotne. Ludzie stają się niezdolni do prawdziwych uczuć. Płascy, przyziemni, całkowicie pogubieni. Brak im umiejętności naprawiania błędów, doceniania tego co najważniejsze, rozmawiania ze sobą. Najprostsze czynności, które przez wieki nie sprawiały trudności, były niczym oddychanie, urastają do rangi czynów niemal karkołomnych. Czas mija, zamyka możliwości, a problemy pozostają. Zmieniają się w rany, niespełnione marzenia, zawiedzione nadzieje. Czasami sam czas wyszarpuje brutalnie to, co udaje się stworzyć najpiękniejszego. Zamyka drogę za szybko, tym którzy nie potrafią docenić szczęścia w porę. 

Tak wyszarpano mu połowę serca ale żył
uprawiał pole zarabiał nawet odkładał na przyszłość
Tę z kolei zabrała ciężarówka i Bóg który zaprasza
jak zawsze nie w porę
("Po wizycie w domu na rozstaju dróg" s. 53)

Bóg, który zawsze przychodzi nie w porę. Po ludzku to zrozumiałe. Nigdy nie ma dobrego czasu, by tracić, to co najcenniejsze. Pozwolić odejść komuś, w kim bije część naszego serca. Nie istnieje na to odpowiedni moment, każdy jest bolesny i niechciany, nieważne kiedy nadchodzi. I ta nachalnie nasuwająca się refleksja, co w zasadzie po nas zostanie? Przyszłość znajdzie popękane smartfony, przykryte kurzem laptopy a w nich pamięć naszego życia. Stare książki z nadrukowanymi nazwiskami, fotografie czy pozostałości budynków. Kim będziemy w oczach przyszłych pokoleń, pyta autor i nie snuje wcale optymistycznych wniosków.



Penetrując opuszczone miejsca natrafia na ślady ludzkiego życia. Marzenia i radości ulotne i kruche po latach. Zostaje tancerka, której nikt nie wspomni, chyba, że uwieczni ją poeta. Ten jednak nie ma wcale dłuższego życia niż odnalezione zdjęcie. Czas nieubłaganie płynie do przodu i nie zapewnia wcale pewności tego, że przyszłe pokolenia będą o nas pamiętać. Jak egzystować ze świadomością przemijania pyta "ja" liryczne. Gdzie jest choćby obietnica zapisania się na kartach pamięci dla zwykłego zjadacza chleba? Gdzie pewność, że nie zostanie się jedynie pyłem historii. Jest sztuka, ale i ona wydaje się nikła, bo wszystko zależy od tego, gdzie się rodzi. Czy marzenie o nieśmiertelności może być realne?

przecież tyle nas łączy
czynów przeczących śmierci
tak samo błahych i nietrwałych jak pamięć ludzka
o twoich ruchach i moich słowach
i gdybym tylko wiedział w którą przepaść się rzucić
by nie zginąć jak ty w chłodzie tej kwietniowej nocy
poszedłbym na tę krawędź
choć spojrzeć
("Tancerka 1926" s. 59)

Strach zdaje się narastać. Kruchość życia, ulotność pamięci, życie niby mgnienie, to wszystko sprawia, że człowiek niespokojnie zaczyna szukać drogi wyjścia. Czegoś, co pozwoli mu nie zniknąć z tego świata. Udowodnić, że przecież istniał, żył, kochał, tworzył. Oddychał jak wielu innych, ale nie był taki sam jak pozostali. To pragnienie manifestacji swojej obecności zdaje się tak ludzkie, a jednocześnie jest krzykiem człowieka przepełnionego lękiem. "Non omnis moriar", coś musi pozostać. Pytanie co, pozostaje otwarte.

przestraszyłem się
że nieśmiertelność
oddala się ode mnie
jak pociąg osobowy
niespiesznie
(...)
byłem sam
w dzikim lesie na pustkowiu w tłumie
w tej najgorszej samotni
miliona twarzy
błądziłem
a największym koszmarem
było stać się podobnym
do czasów
w które mnie wrzucono
bez pytania
ot tak
("Ostatni" s. 67-68)

Wrzucony w bieg historii człowiek. Samotny indywidualista, stąpający już za życia po gruzach przyszłości. Zawieszony między butwiejącą przeszłością pełną starych fotografii, duchów lokatorów opuszczonych budynków a futurystyczną wizją przyszłości, w której apokalipsa zatarła znaną codzienność. Rzeczywistość w której o człowieku świadczy pamięć komputera lub telefonu, bo ta ludzka zdaje się nie tylko zawodna, co nieużywana. Zapisujemy ludzi w urządzeniach, nie w sercach. Przestajemy pojmować znaczenie uczuć. Izolujemy tych, którzy nie podlegają naszym standardom, zdaje się mówić autor. W wielkim świecie, pełnym różnorodności i piękna, przestajemy widzieć, słuchać, czuć. Zapominamy o ludziach na rzecz przedmiotów. Odchodzimy od mickiewiczowskiej zasady "miej serce i patrzaj w serce". Ujednolicamy, boleśnie odtrącając tych, którzy nie pasują, szukają czegoś innego. Stajemy się podobni do używanych przez nas przedmiotów, wielofunkcyjnych, szybkich, wydajnych, ale płaskich i zimnych.

Nikt nie pyta, czy chcemy żyć w świecie maszyn, płytkich pojęć, uniformizacji. Jesteśmy wrzuceni we współczesność jak "śliwka w kompot". Zmuszeni do dostosowania się lub wyłamania. A to powoduje niezrozumienie, ból, wyobcowanie. Wszak wszystko, co obce i inne budzi nieufność. Prawdziwy człowiek staje się dziwakiem w dzisiejszym świecie. Ucieka do opuszczonych miejsc, pamiątek przeszłości tak samo innych i niedzisiejszych jak on. Szuka ratunku w świecie, w którym przyszło mu żyć. Niezgodę i samotność chowa za zdziwieniem i nadzieją na znalezienia człowieka w morzu ludzi.





Piotr Durak snuje pesymistyczną wizję współczesnego świata. Czym jest "Raport zza mgły"? Melancholijną elegią o tęsknocie do przeszłości, w której wszystko wydawało się prostsze. Czasach, gdy człowiek nie był człowiekowi wilkiem. Gdy podstawowych pojęć nie wykoślawiała kultura. Czasem, gdy inny nie znaczył gorszy, a bliźniemu można było zaufać. To rzecz o tęsknocie za światem, w którym prostota i piękno są prawdziwymi wartościami, a relacje nie opierają się na sile i podstępach. Urzeka jednak wolność bohatera, który mimo wszelkich trudności, niezrozumienia, lęków, nadal jest sobą. Przychodzi za to płacić wysoką cenę, ale poszukiwanie okruchów piękna i dobra, które przecież są na kartach książki, jakoś bolesne, jakoś magiczne, lekko przyprószone kurzem i niedocenione, ale ważne, wybrzmiewa niezwykle mocno. Właśnie podążanie szlakiem tego, co jest wartością w tym tomie było dla mnie swoistą ścieżką interpretacyjną. Powolnym zanurzaniem się w świecie, który próbuje budować, a często w którym chciałby się znaleźć bohater. 

"Raport zza mgły" to w pewien sposób trudna i brutalna książka. Odziera czytelnika ze złudzeń, że życie to nie instagramowe piękne zdjęcia, łatwe i przyjemne dni. To trochę zderzenie ze ścianą, które boli. Bo ludzi się nie używa a rzeczy nie kocha, choć w codzienności często wydaje się, że tak jest. Dla mnie to głos o przywrócenie podstawowym pojęciom ich pierwotnych znaczeń, nawoływanie do odkrywania ludzi w ludziach, zapisywania ich w sercach i pamięci a nie urządzeniach. To także swoisty dialog z czytelnikiem, który owocuje refleksjami. Proza Piotra Duraka, piękna i niepozbawiona delikatności i subtelności w pewnych chwilach, wgryza się w czytelnika. Dociera głęboko i niepokoi. A jednocześnie mogę powiedzieć, rozumiem. Nie z wszystkim się zgadzam, mam wręcz chęć polemizować na pewne tematy, na momentami głęboki pesymizm, ale podskórnie czuję tę treść. Nie ma tu zbędnych słów. Teksty są krótkie, zwarte, przemyślane, klimatyczne. Nieco inaczej jest z wierszami, przeważnie białymi. W nich wychwytuje główne przemyślenia czy perełki. Mocniej mówi do mnie proza, dlatego żal mi, że jest jej tak mało, choć cenię i poezję autora. Surowość, ulotność, przemijanie, nietrwałość, smutek, żal, odchodzenie to zdaje się najmocniej wybrzmiewać z "Raportu zza mgły". A jednak trzymając w rękach ten niepokaźny tom odnajduję w nim wielką dawkę refleksji i emocji. Takich na jesienne wieczory, trudnych i bolesnych, ale w swoisty sposób pięknych, momentami głębokich i wartych zatrzymania się nad nimi. Wyjścia zza mgły kultury, dzisiejszych przekonań, naleciałości, egoizmu. 

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Autorowi. 

Piotr Durak, Raport zza mgły, wyd. Ruthenic Art, Krosno 2018.

Komentarze