Co z tą naturą? - o czerwcowym numerze magazynu "Znak" słów kilka





Zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądać Ziemia, za powiedzmy pół wieku? Nie w sensie odkryć technologicznych, ale w kwestii stanu przyrody? Czy nasze dzieci lub wnuki będą znały te same gatunki roślin i zwierząt, które dla nas nie są niczym niezwykłym? A może powstaną nowe krzyżówki poszerzając świat fauny i flory? Na te i inne pytania odpowiada czerwcowy numer magazynu "Znak" i jego temat miesiąca.


Wydaje się, że człowiek XXI wieku obłaskawił naturę do tego stopnia, że w zasadzie nie powinna mieć ona przed nim żadnych tajemnic, ale nic bardziej mylnego. Wymiera coraz więcej gatunków, przyroda nie radzi sobie z ekspansją ludzi, zmienia się klimat. Pojawiają się szacunki, że znaczna liczba roślin i zwierząt wyginie wręcz do końca tego wieku. 

Człowiek zdaje się nie znać umiaru. Wycina coraz większe połacie lasów, zagarnia łąki, tępi pewne gatunki fauny i flory zapominając, że wszystko w przyrodzie jest potrzebne, by istniała harmonia. Każdy nawet najmniejszy organizm ma swój cel. Przesycone chemią rolnictwo wyjaławia glebę, nie przynosząc takich wspaniałych rezultatów, jakich byśmy oczekiwali. Obecnie udowodniono, że powrót do znanego z przeszłości sposobu gospodarowania byłby nie tylko lepszy dla przyrody, ale także dla ludzi. Brak nowych terenów pod uprawę, wzrastająca liczba ludzi, zbyt mała ilość pokarmu a do tego marnowanie ton jedzenia przez bogate społeczeństwa, takie wnioski pojawiają się w rozmowie Adam Pluszki z Dave'm Goulson'em. Czy można zatrzymać niszczycielską działalność i uratować naszą planetę przed katastrofą? 

"Stoimy w obliczu apogeum powiązanych ze sobą kryzysów środowiskowych: zmian klimatycznych i ekstremalnych zjawisk pogodowych, wyczerpywania się zasobów wodnych, podnoszących się oceanów, degradacji gleb itd. Może to doprowadzić do stopniowego obniżania poziomu życia większości ludzi lub do bardziej dotkliwych katastrof: masowego głodu, migracji na nieznaną wcześniej skalę, wojen, terroryzmu, rewolucji i upadku społeczeństw." (Dave Goulson, Oddać stery naturze, rozm. przepr. Adam Pluszka, "Znak" nr 757, s. 9)

Zadziwia ubóstwo, jeśli chodzi o żywność, pisze w artykule "Lokalnie, sezonowo, smacznie" Agata Michalak. Wśród ogromnej różnorodności, jaką oferuje dzisiejszy rynek zdajemy się tkwić w miejscu lub wręcz cofać w kierunku żywności nieznanego pochodzenia. Niezdrowe dodatki, sztuczne barwniki, substancje stabilizujące to tylko niektóre składniki tego, co znajduje się na naszych stołach. Mimo ogromnej popularności i trendu na zdrową żywność brakuje nam mądrego podejścia. Dziennikarka w swoim artykule zachęca przede wszystkim do różnorodności w doborze pożywienia, poszerzania smaków, mądrego komponowania posiłków, dobrego korzystania z darów natury. Kupowania takiej ilości jedzenia, która się nie zmarnuje. Warto o tym myśleć szczególnie, że są na świecie miejsca, w których jeden skromny posiłek dziennie to wszystko. Zwiększająca się liczba ludności na świecie jedynie przyczyni się do zatrważających statystyk dotyczących głodu. Ważne zatem, by korzystać z tego, co daje ziemia rozważnie. Kupować od małych lokalnych dostawców, dbać o to, by opłacało się naturalne, ekologiczne rolnictwo i pamiętać, że krzyżówki nie uratują całej ziemi, nie odbudują wymarłej populacji. Dążenie do wykorzystania produktów lokalnych i szukania zdrowej żywności ma swoje plusy i minusy, o których można poczytać w miesięczniku. Pada w nim również odpowiedź na pytanie, jak wspierać małych dostawców i kreować rynek pod własne potrzeby.

Ekologiczne i wolne od pestycydów rolnictwo to jednak nie całość ochrony przyrody. Warto wspomnieć o dbaniu o bioróżnorodność fauny. Jest to szczególnie trudne zadanie, gdy zamieszkałe przez ptaki oraz zwierzęta tereny znajdują się na mapie budowlanej. O tym, jakie zagrożenie niesie w sobie rozwijająca się sieć dróg i ekspansja człowieka na coraz to nowe tereny wspomina w rozmowie z Joanną Tomaszkiewicz, Marzena Zdanowska. Obszary chronione, rezerwaty, w końcu teren Natura 2000 domagają się specjalnych praw. Obecna polityka Unijna i krajowa również stara się dbać o zwierzęta. Czy przejścia dla nich sprawdzają się? Odpowiedź na to pytanie w rozmowie "Minogi, chrobotki i borowce na placu budowy".



W końcu wciągający i nastrajający optymistycznie artykuł Małgorzaty Kowalskiej, który zabierze czytelników wprost na porośniętą darami natury łąkę. Krwawnik, dziurawiec zwyczajny, mięta, koniczyna łąkowa, kozibród łąkowy, babka zwyczajna, przytulia właściwa, przywrotnik pasterski, jeśli te nazwy niewiele wam mówią szczerze zachęcam do lektury "O czym szumi łąka". Przepełniony nie tylko zachwytem nad ogromem mądrości przodków, ale docenieniem dóbr, jakimi są poszczególne rośliny, każe się zastanowić, dlaczego odeszliśmy od prostych, sprawdzonych a przede wszystkim naturalnych metod rozwiązywania problemów zdrowotnych. Zwykła łąka niesie w sobie bowiem ogromne bogactwo kwiatów i ziół, które można zastosować w rozmaitych dolegliwościach. To podróż do opowieści babć, które przykładały listki na ranę, parzyły ziółka na złe samopoczucie, korzystały w tego, co naturalne i znane od lat.

Jeśli jesteście ciekawi tego, co może czekać matkę naturę, dokąd dążymy i jak powrócić do mądrego wykorzystywania tego, co daje nam przyroda, zachęcam do lektury czerwcowego numeru miesięcznika "Znak". Znajdziecie w nim również wiele innych, ciekawych artykułów. 

Komentarze