Anna Dziewit-Meller "Damy, dziewuchy, dziewczyny. Podróże w spódnicy" - Recenzja




"Żeby napisać dobrą recenzję, to znaczy ocenić książkę uczciwie, trzeba przede wszystkim porządnie tę książkę przeczytać. Z tym bywa różnie - czasem recenzent męczy się okropnie, co rusz mając ochotę cisnąć czytanym egzemplarzem o najbliższą ścianę lub wyrzucić go przez okno, tak bardzo mało przyjemności niesie z sobą lektura." - s. 50

Tym razem jednak recenzent z ogromną radością stwierdza, że nie było ani sekundy, w której zaświtałaby mu myśl o choćby odłożeniu czytanej książki, a co dopiero o rzucaniu. Po "Damy, dziewuchy, dziewczyny. Podróże w spódnicy" sięgnęłam, by trochę lepiej zaznajomić się z lekturą dla młodych czytelników. Kierowała mną jeszcze jedna rzecz, mianowicie poznanie publikacji, które pokazują dziewczynkom i chłopcom, że czas na czekające na ratunek księżniczki się skończył. Dziwi mnie to, bo przecież kobiety od tylu lat robią naprawdę fantastyczne rzeczy, przełamują bariery, stereotypy, a książek, które by o tym mówiły wciąż jest jak na lekarstwo. Tym chętniej zabrałam się do lektury dzieła Anny Dziewit-Meller.

Żółta, słoneczna, niewielka książeczka a w niej masa ciekawych historii. Opowieść o Elizabeth Cochrane, która zainspirowana książką "W 80 dni dookoła świata" postanowiła wyruszyć w podobną podróż, co udało się jej uczynić nawet w jej 72 dni. Reportaż o Sacagawea, przewodniczce indiańskiej pomagającej Lewisowi i Clarkowi zbadać Dziki Zachód. Autorka przedstawia także sylwetkę Hester Stanhope, która podążyła za usłyszaną przepowiednią i zyskała nie tylko sławę, ale przeżyła wiele przygód i została nawet archeologiem. Pisze o Florence Baker, odkrywczyni jeziora Alberta oraz podróżniczce i autorce książek Idzie Pfeiffer. Przybliża sylwetkę Mary Kingsley, która nie bała się kanibali i wędrowała w niewygodnych sukniach, Junko Tabei, pierwszej kobiecie na Mount Everest i pierwszej zdobywczyni Korony Ziemi. Na przykładzie Felicity Aston, która jako pierwsza przebyła Antarktydę na nartach, Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz żeglarki znanej z samotnego opłynięcia świata czy Walentyny Tiereszkowej pierwszej kobiety w kosmosie udowadnia, że nie ma marzeń, których nie dałoby się spełnić. Maria Czaplicka badaczka szamanizmu i Syberii, podróżniczka Alexandrine Tinné, Bessie Coleman pierwsza czarnoskóra pilotka, wszystkie te kobiety mimo przeciwności losu wymknęły się schematom, które nakazywały im pozostawać w domu i wychowywać dzieci. Nie zważając na opór opinii społecznej, negatywne komentarze, konwenanse parły do przodu, wiedząc, że warto walczyć o to, co chce się robić, warto realizować swoje pasje. Były prekursorkami, które przetarły szlaki kobietom na wielu polach.

Ubrana w formę gazety książka Anny Dziewit-Meller to pełna ciekawostek i niezwykłych postaci opowieść o dążeniu do spełniania marzeń. Pokazuje siłę kobiet, ich wielkość, w końcu odwagę, która czasem mogłaby zostać nazwana nawet brawurą. To idealna lektura dla każdego młodego człowieka, mającego wątpliwości czy da radę zrealizować to, czego pragnie. Droga bohaterek nie była usłana różami, stawały wobec mniejszych i większych przeciwności losu, ale nie poddawały się. Siłą woli, ciężką pracą oraz czasami dzięki pomocy innych udowodniły, że jeśli tylko mocno się czegoś pragnie, można to osiągnąć. Na kartach znajdziemy wspomnienia, list do redakcji, artykuły, ogłoszenia, reportaż, odcinek powieści, porady, wywiad, relację, prognozę pogody oraz horoskop. Opowieść o każdej z bohaterek podana jest w innej formie, opatrzona wyróżnionymi graficznie ciekawostkami oraz pięknymi ilustracjami Joanny Rusinek. Dziennikarskie gatunki pisane zrozumiałym dla młodych ludzi, żywym i obrazowym językiem, krótka i zachęcająca forma sprawiają, że "Damy, dziewuchy, dziewczyny" czyta się świetnie zarówno po jednym rozdziale jak i od deski do deski. 



Ogromnie podoba mi się to, że autorka przedstawia kobiety, o których nie usłyszymy na lekcjach historii (a przynajmniej ja o nich nie słyszałam podczas mojej edukacji). Postaci inspirujące do posiadania wielkich marzeń, mierzenia wysoko, obierania dobrego celu i podejmowania działań. To nie księżniczki czekające w wieży na wybawiciela na białym koniu, ale silne osoby biorące ster życia w swoje ręce, zakasujące rękawy i udowadniające, że kobiety mogą wszystko. Przyznam, że po lekturze mam wielką chęć sięgnąć po pierwszą część "Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy", której nie miałam jeszcze okazji przeczytać. W świecie wielkich możliwości, jakie obecnie mamy, na pewno łatwiej jest realizować swoje pasję i trudniej być pierwszą. Ale nie o to chodzi. W życiu liczy się to, by spełniać marzenia, odważnie wkraczać w codzienność, próbować wielu rzeczy, szukać swojego miejsca na świecie, żyć aktywnie. Nie każdy musi zdobyć Mount Everest, przepłynąć samotnie Atlantyk czy polecieć w kosmos. Każdy jednak powinien spełniać swoje marzenia, nawet jeśli nie są wielkie i szumne. I tego uczy ta książka, robienia tego, co sprawia nam radość, pomimo opinii otoczenia, często negatywnej. Pomimo wątpliwości, docinków, obaw. Bohaterki udowadniają, że warto iść z podniesioną głową i wierzyć, że się uda. 

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak



Anna Dziewit-Meller, Damy, dziewuch, dziewczyny. Podróże w spódnicy, ilustr. Joanna Rusinek, wyd. Znak, Kraków 2018.

Komentarze