Rozmowy o życiu - Magdalena Tulli, Justyna Dąbrowska "Jaka piękna iluzja. Magdalena Tulli w rozmowie z Justyną Dąbrowską" - Recenzja




"Widzimy rzeczy, których może tam wcale nie być. Widzimy to, za czym tęsknimy najbardziej.
Wchodzi się w tę iluzję jak w coś wspaniałego. Wcale nie musi być wspaniałe, musi nam się wydawać wspaniałe. Inaczej nie byłoby chętnych. Obawiam się, że wspaniałe nie może być. Na coś naprawdę wspaniałego, takiego na poziomie naszych oczekiwań, nie ma na tym świecie materiału, bo cały ten świat jest zrobiony nie z tego, na co wygląda." - s. 234
Najpierw zobaczyłam piękną i tajemniczą okładkę. Potem przeczytałam informację i czekałam na tę książkę z zapartym tchem. Jeździłam z nią autobusem i skończyłam czytać stanowczo za szybko, choć wywołała we mnie sprzeczne emocje. Ale została na dłużej, wymościła sobie miejsce w mojej pamięci, odzywała się co jakiś czas i nadal coś mówi.

Wolność, to słowo wysuwa się na pierwszy plan, gdy myślę o rozmowie Justyny Dąbrowskiej z Magdaleną Tulli. Prawo do wybierania tego, co jest dla bohaterki ważniejsze, do uczenia się wszystkiego w swoim czasie, wychowywania dzieci, tak jak ma na to ochotę, w końcu wolność człowieka do bycia sobą. Autorka "Szumu" opowiada o szpitalach, które źle się jej kojarzą i sprawiają, że człowiek zamknięty jest w niemym podporządkowaniu się regulaminowi. Wspomina domowe porody, które uchroniły ją przed stresem przebywania na porodówce. Mówi o dość smutnym, surowym i samotnym dzieciństwie. O nieobecnej matce, która nie udźwignęła macierzyństwa i była naznaczona wojennymi doświadczeniami. Samotności wśród domowych sprzętów, niezrozumiałych zadań, różnych od niej ludzi. Pokazuje znudzenie szkołą, problemy z czytaniem, zaadaptowaniem się do życia, znalezieniem swojego miejsca w świecie. To rzecz o wychowywaniu dzieci, dorastaniu do istnienia. odkrywaniu tożsamości, które wcale nie jest łatwe. Z kart wyłania się kobieta, która szukała siebie, dojrzewała do prostych czynności, by potem robić zaskakujące rzeczy i nie czuć się niczym ograniczoną. W końcu to historia o tym, czym jest miłość, dlaczego boimy się obcych, jak rodzi się przemoc. 

Bohaterka mówi otwarcie, choć oczywiście są tematy, które wolałaby pominać. Porusza ważne kwestie, o których już niejednokrotnie wspominała. Prawda jest jednak taka, że boimy się inności. To, co nieznane wywołuje w nas lęk. Pisarka kreśli trafny obraz tego, że jest w nas przerażenie, iż ktoś zajmie nasze miejsce. Jesteśmy zestresowani, mamy za sobą trudną historię. Pamięć o drugiej wojnie światowej wciąż zdaje się żywa, potem kolejki, podporządkowanie systemowi. Gdy wydaje się, że jakoś znaleźliśmy sobie miejsce, pojawiają się uciekający z zagrożonego miejsca ludzie - uchodźcy i nie wiadomo, co z nimi zrobić. Są inni, często wzburzeni. Widzimy obrazy w telewizji i jak wspomina Magdalena Tulli, po prostu rośnie w nas strach. Znajdujemy się na etapie, który pojawił się już nieraz na kartach historii. Wystarczy wspomnieć o przedwojennej rzeczywistości. To czasy, w których do władzy dochodzili ludzie głoszący nienawiść, uprzedzenia, którzy podsycali niepokój i na tym budowali chore wizje. Mowa też o dzisiejszej sytuacji, choćby tej związanej z sądami. Podkreślane jest powoływanie się na artykuły, ale bez podawania konkretów, przerzucanie się prawem, bez jakiejkolwiek refleksji nad nim. Puste słowa, które nijak mają się do znaczeń. Dużo tu mowy o uczuciach, tych najważniejszych, towarzyszących człowiekowi codziennie. Emocjach, z którymi każdy się zmaga lub które przyjmuje z otwartymi rękami. W końcu jeden z moich ulubionych tematów, książki. Ogromnie podobało mi się, że pojawia się wiele tytułów, z których można naprawdę wiele wynieść. Króciutkie spostrzeżenia autorki "Włoskich szpilek" są cenne dla wszystkich, którzy czytają. Pozwalają na porównanie swojego zdania z tym, co pisarka widzi w lekturach, ukazują całkiem zaskakujące wnioski, interpretacje o których bym nie pomyślała. Są także zaproszeniem do sięgnięcia po klasykę czy inne pozycje.

"Wyczuwałam smutek w tej historii. Życie zaczyna się w niej od nienaprawialnego defektu i jest rozpaczliwym błądzeniem po manowcach, które prowadzi do tego, że uczucia i nadzieje miłej wróżki ulokowane w głównej postaci muszą zostać po raz kolejny podeptane. Happy end mnie nie przekonywał, dziś tym bardziej nie. Został doklejony, żeby uczynić zadość konwencji. Podczas gdy wszystko oprócz happy endu należy potraktować serio. " - s. 129-130

"Jaka piękna iluzja" to książka mądra, wymagająca, zmuszająca do myślenia, ale także smutna. To refleksja zdobywczyni Nike na temat swojego życia, ale także zjawisk społecznych. Mimo dość sceptycznego podejścia do miłości, którą w pewnym sensie pisarka uważa za iluzję, przynajmniej w takim sensie, w jakim ją pojmujemy, książka porusza. Nie brak tu trudnych tematów, które najlepiej byłby omijać, bo działają na większość jak płachta na byka czy po prostu wolelibyśmy o nich zapomnieć. Tymczasem przecież warto mówić o wojnie, by nie zapomnieć o tym, ile zła wyrządziła i ile ofiarności wydobyła na światło dzienne, by nie dopuścić do tego, by populistyczne czy nacjonalistyczne podejście znów zatriumfowało. Przede wszystkim to jednak lektura, zmuszająca do samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków, szukania, a nie przyjmowania wszystkiego na wiarę, w takiej formie, w jakiej się podaje informacje. To rzecz o tym, by umieć dostrzec prawdę w ważnych kwestiach, by nie dać się omamić. W końcu zaś to opowieść o sile ludzkiego ducha. Bo nigdy nie jest za późno, by się czegoś nowego nauczyć, a trudny start nie oznacza, że człowiek ma podporządkować się ograniczeniom. Nie, te są po to, by je łamać, szczególnie ciężką pracą. Magdalena Tulli udowadnia, że mimo początkowych niepowodzeń i licznych przeszkód można wiele osiągnąć, nawet jeśli inni twierdzą, że będzie inaczej. To jedna w największych wartości tej książki dla mnie, ukazanie, że wszystko ma swój czas i że człowiek może nauczyć się różnych rzeczy mimo wielu przeciwności.

Ciekawa, dająca szerokie pole do dyskusji i rozważań. Napisana naprawdę dobrym językiem, wywołująca liczne, często nawet skrajne emocje, pięknie wydana. "Jaka piękna iluzja" podzielona jest na 12 rozdziałów, które dotyczą innego tematu. Warto wspomnieć jeszcze o szacie graficznej książki. Jak już pisałam urzekła mnie delikatna, nieco oniryczna okładka. Na uwagę zasługują również ciekawe fotografie Mikołaja Grynberga, które rozpoczynają każdy rozdział książki oraz wyklejka z rybami. Wszystkim, którzy lubią zostające na dłużej, wymagające i mądre lektury, serdecznie polecam, nie zawiedziecie się.



Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.

Magdalena Tulli, Justyna Dąbrowska, Jaka piękna iluzja. Magdalena Tulli w rozmowie z Justyną Dąbrowską, wyd. Znak Literanova, Kraków 2017.  


Komentarze

  1. Bardzo zainteresował mnie ten tytuł. Zapisuję sobie tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie książka, która wymaga wielu przemyśleń i daje odwagę do tego, by się nie poddawać. Warta czasu z nią spędzonego.

      Usuń

Prześlij komentarz