Opowieść Nowicjuszki - Maria Turtschaninoff "Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru" - Recenzja




"Zauważyłam, że futryna jest poczerniała od starości, błyszczała tylko powierzchnia samych drzwi. Dostrzegłam klamkę w kształcie węża o onyksowych oczach. Drzwi był mi aż nadto znajome. Nie chciałam ich widzieć, nie chciałam wiedzieć, że tutaj są, lecz moje oczy odmawiały współpracy i patrzyły, moje nogi mnie nie słuchały. Powiało przez szparę pod drzwiami, poczułam to na moich łydkach. Cierpki oddech Haggi. Połączył się z metaliczną wonią krwi na mojej skórze. Zapach śmierci, który nie opuszczał mnie przez wiele lat od czasu zimy głodu. Po tym, jak Hagga zabrała Anner." - s. 114

Wyobraźcie sobie świat, w którym istnieje tylko jedno miejsce, gdzie kobiety mogą się kształcić i być wolne. Każdy skrawek ziemi poza tajemniczą wyspą Menos to rzeczywistość niewolnicza. Rolą kobiety jest prowadzić dom, być uległą, niepiśmienną, całkiem podporządkowaną mężczyznom. To nie jest świat, w jakim którakolwiek dziewczynka chciałaby dorastać. Kobiety jednak podczas nieobecności mężczyzn szepczą lub śpiewają o Czerwonym Klasztorze, prawdziwym raju dla kobiet. Droga do niego jest jednak nieraz usiana niebezpieczeństwami.

Do tego niezwykłego miejsca trafiają dziewczęta, które mają być wydane za mąż, by w ten sposób podnieść swoją wartość, dzięki edukacji, te których nie są w stanie wyżywić rodziny, panny z domów, gdzie rodzice pragną, by ich dzieci się kształciły lub uciekinierki marzące o wolności i lepszym świecie. Ile osób, tyle różnych motywacji. Nie wszystkie wracają do swoich domów, część z nowicjuszek zostaje w Czerwonym Klasztorze i pędzi życie Sióstr przekazując kolejnym pokoleniom dziewcząt wiedzę o historii, tajemnicach Pramatki, ziołolecznictwie i innych ważnych dziedzinach. Robią to, by uczynić świat lepszym miejscem, by ich wychowanki wracając w rodzinne strony, mogły nieść kaganek oświaty innym. Wyspa Menos to miejsce jedynie dla kobiet. Mężczyźni nie mogą schodzić na ląd, nie są intruzami, ale uświęcona przez pierwsze Siostry ziemia to oaza dla niewiast, która ma dawać im poczucie bezpieczeństwa. W starych pismach zawarte są legendy o magicznej mocy, jaka chroni mieszkanki przez intruzami i niebezpieczeństwami. Spokojne życie zostaje pewnego dnia zakłócone przez przybycie kolejnej dziewczyny. Jai jest inna, zalękniona, małomówna, zamknięta w sobie. Jakie tajemnice skrywa nowa mieszkanka Czerwonego Klasztoru? Czy koszmary, które miewa okażą się prawdziwe a do Menos zbliża się niebezpieczeństwo?

Tytułowa bohaterka i zarazem narratorka powieści to jedna z najstarszych nowicjuszek na wyspie. Mimo długiego pobytu nie została jeszcze przydzielona do żadnej z sióstr. Maresi to szczera, prostolinijna, lubiąca jedzenie i kochająca wiedzę dziewczyna. W toku powieści obserwujemy jak dojrzewa, zmienia się z podlotka, który nie znał języka i lizał drzwi w młodą kobietę, która mimo lęku podejmuje naprawdę trudną decyzję. Bohaterka ma sekret. Czasami widzi drzwi bogini Haggi, od której stara się uciec. Czy jej się to uda? Czy śmierć podąża za nią, gdziekolwiek by się nie udała? Jej przeciwnością jest Jai. Nie zaznała ona tyle szczęścia co przyjaciółka. Na ciepło i troskę mogła liczyć tylko od siostry i matki. Ojciec kojarzył się jej jedynie z karami, bólem, rygorem, niestabilnością psychiczną i strachem. Dziewczyna wiele przeszła i są rzeczy, których nie chce pamiętać, choć nawiedzają ją w koszmarach. To przeciwieństwo pogodnej, otwartej Maresi, aczkolwiek obie dziewczynki łączy zamiłowanie do ksiąg. O pozostałych bohaterkach nie wiadomo zbyt wiele, narratorka portretuje je dość oszczędnie zachowując nimb tajemnicy, jaka unosi się nad wyspą i jej mieszkankami. Postaci zostają zarysowane delikatnie i intrygująco, tak by wzbudzić ciekawość, ale nie zdradzić za wiele. 

"Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru" to specyficzna opowieść. Gdy ją czytałam od razu skojarzyła mi się z "Opowieścią podręcznej", podświadomie przez czerwony kolor, świadomie ponieważ klasztor stanowi jedyną oazę, jaką bohaterki powieści Margaret Atwood mogłyby mieć w świecie zdominowanym przez mężczyzn i im podporządkowanym. A jednak w książce Marii Turtschaninoff jest więcej swobody, bo przecież można dostać się na wyspę całkiem legalnie, bez ucieczki, jeśli tylko zezwalają na to rodzice lub skłania do tego sytuacja. Mieszkanki nie są niewolnicami, każda może opuścić klasztor kiedy tylko zechce. Nowicjuszki i siostry tworzą żeńską wspólnotę, która uczy troszczyć się o drugiego człowieka, pozwala na zdobycie przydatnej w życiu wiedzy i rozwijanie swoich talentów. Jeśli dodać do tego swoistą magię miejsca, wyłania się nieco oniryczny, nawet sielankowy świat, który nie jest jednak wolny od zagrożeń, co doskonale ujawnia się na kartach. Książka napisana jest przystępnie i prosto. Styl dostosowany jest do narratorki, która przecież jest nastoletnią dziewczyną, zatem nie brakuje tu zachwytu nad światem, zdziwienia i nieraz dość zabawnych, może dziecięcych spostrzeżeń. Czytelnik jednak obserwuje jak zmienia się bohaterka, jak dojrzewa, przyjmuje kolejne lekcje życia. Świat stworzony jest ciekawy, czuć w nim powiew świeżości. Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu, choć pewnie ze względu na mój wiek nie jestem aż tak zachwycona jak wielu recenzentów. "Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru" to dobra powieść, emanująca licznymi emocjami, ale nieprzesadnie. Dla mnie jest bardziej stonowana, podobnie jak bohaterka, typowa intelektualistka, choć o gołębim sercu. To historia nostalgiczna, może nieco moja, właśnie przez tytułową nowicjuszkę i jej zamiłowania. Co mi się podoba, nie ma tu przesadnej przemocy, a całość nastawiona jest na refleksję nad tym, że świat należy czynić lepszym miejscem, że jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Czasem trzeba podjąć, choćby najtrudniejszą decyzję, zaryzykować, wyjść ze sfery komfortu, by szukać lepszego, rozwijać się, czynić dobro. Za to przesłanie i oryginalny świat "Maresi" ma u mnie wielki plus, bo dla mnie to nie powieść przygodowa, delikatna odmiana dystopii czy młodzieżówki. To powieść o tym, że "Człowiek człowiekowi bliźnim/ Z bliźnim się możesz zabliźnić" jak pisał Edward Stachura. 



Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuje wydawnictwu Debit/ Młody Book

Maria Turtschaninoff, Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru, przeł. Patrycja Włóczyk, wyd. Młody Book, Katowice 2017.

Komentarze

  1. Lubię książki, które wywołują różne emocje, więc bardzo chętnie zapoznam się z tą pozycją. Wcześniej o niej nie słyszałam, a wydaje się naprawdę ciekawa. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę dobra powieść dla młodzieży. Mądra, ucząca i ciekawa. Bez zbytniego epatowania przemocą i rzucania mięsem. Coś innego.

      Usuń

Prześlij komentarz