Być bliżej - Mark E. Thibodeaux SJ "Bóg i Ty. 34 drogi do lepszego życia"

z cyklu książki z duszą 



W lewo, prosto, dobrze. Uda się! Nie, znów ślepa uliczka. Ale spokojnie, będzie dobrze, dotrę. Pamiętaj zawsze, żeby wrócić do punktu wyjścia. Nie poddawaj się. Przecież to dla mojego dobra. Uff, udało się. Pora ruszyć dalej. Tak, teraz w prawo, jeszcze raz w prawo i znów..., nie, nie, tylko nie ślepa uliczka! To męczące... Odpocznę, przecież nie mogę tak bez sensu biegać. Trzeba znaleźć jakieś wskazówki, przecież zawsze jakieś są... "Nie ma na ziemi sytuacji bez wyjścia", ks. Twardowski na pewno się nie mylił.

Życie przypomina czasami jeden wielki labirynt. Idziemy, przekonani o tym, że obrana droga jest dobra, a tu nagle ślepy zaułek. Szumne plany upadają jak niezdobyty mur z "Gry o tron", a człowiek zastanawia się, co dalej i czemu tak się stało. Jak już kiedyś pisałam, jest powiedzenie "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach". Nie chodzi o to, że Pan nie przejmuje się naszymi marzeniami. On je przecież stwarza w nas. Ale czasami jesteśmy uparci jak osły i zamiast większego dobra, wolimy iść sobie, przycupnąć przy jakimś małym ciepłym miejscu i żyć minimalizmem. A Bóg jest hojny. Więc, co robić? Przede wszystkim wsłuchiwać się w Boga, który mówi. Przez Pismo Święte, kapłanów, sytuacje życiowe. Ignacy Loyola proponował codzienny rachunek sumienia, by być bliżej Boga, bo im jesteśmy bliżej, tym łatwiej nam słyszeć Jego głos. 

Rachunek sumienia, już widzę jak niektórym cierpnie skóra, bo przecież raz na miesiąc to wystarczy, ciężko. Nikt nie lubi uświadamiać sobie swoich błędów, niedociągnięć, słabości. Nie chodzi tu jednak o wytykanie sobie nieudolności, ale pracę nad sobą i doskonalenie się. To sposób na zbliżenie się do Boga. Jak zatem odprawiać rachunek sumienia? Można go praktykować dwa razy dziennie, podczas przerwy obiadowej oraz wieczorem. Ja wybrałam opcję wieczorną, ponieważ w ciągu dnia jestem w pracy. Ignacy Loyola drogę doskonalenia duchowego poprzez rachunek sumienia podzielił na 5 kroków. 

Pierwszy: dziękczynienie za rzeczy wielkie, ale i za te małe, codzienne drobnostki, które uczą wdzięczności. 

Drugi: prośba o Ducha, podobnie jak do modlitwy tak i do wykonania owocnego rachunku sumienia potrzebna jest łaska Ducha Świętego, potrzebna jest w ogóle do życia, dlatego ten krok jest tak ważny. 

Trzeci: przegląd i uznanie win, czyli rzecz najtrudniejsza, bo przyglądam się temu, co nie wyszło. To ma mnie nauczyć niepopełniania tego samego błędu.

Czwarty: prośba o przebaczenie i uzdrowienie. Bez przebaczenia nie ma życia, za to, co było nie tak trzeba przeprosić i znów iść właściwą ścieżką. Naprawić zło, które się wyrządziło. Prosić Boga o pomoc, by zacząć od nowa i umiejętnie radzić sobie na przyszłość. Być trochę jak Ania z Zielonego Wzgórza, uczyć się na błędach.

Piąty: modlitwa na następny dzień. To prośba o to, by jutro było lepsze. Wyobrażenie sobie, przyszłych wydarzeń i zaproszenie Boga do wejścia w ten nadchodzący czas, by był jak najlepszy. 

Autor nie każe trzymać się sztywno podanych rachunków sumienia. Zaznacza, że często pewne rzeczy nie będą się nas tyczyły akurat w danym momencie. Lepiej skupić się na czymś, co faktycznie pomoże, niż męczyć się robiąc wszystko od deski do deski. Nic na siłę. Nie ma tu żelaznych reguł, ponieważ ta praktyka ma zbliżać do Boga, a nie odstraszać. Mark E. Thibodeaux zaznacza również, że całość ćwiczenia ma trwać nie dłużej niż 15 minut dziennie. Proponuje zapisanie słowa, zdanie, akapitu po rachunku sumienia, gdyż pozwala to ograniczyć rozproszenia i wziąć sobie do serca, to nad czym trzeba popracować. Nie można zapomnieć, że rachunek sumienia ma być przede wszystkim modlitwą. To nie grzech, ale Bóg ma być w centrum zainteresowania i z jego perspektywy powinno być wszystko rozpatrywane. To ogromnie ważne, by o tym nie zapomnieć, nie zagubić się w tym, co ma być jedynie punktem wyjścia do głębszej relacji z Panem. Autor pisze, że najlepiej wypracować rytuał rozpoczęcia i zakończenia rachunku sumienia, by można było wejść modlitewną rzeczywistość. A potem jest już coraz lepiej. Człowiek uświadamia sobie, że nie chodzi o to, by miał świadomość jaki mały i ograniczony jest, ale ile dobra może zrobić, jak hojny jest Stwórca, jak przebaczający i dobry. Z perspektywy czasu, rachunek sumienia staje się modlitwą pełną wdzięczności, zachwytów, ale i realnego podejścia do tego, że każdego dnia czeka na człowieka ogrom pracy nad sobą, że jeśli się skupić, można uniknąć wielu potknięć. To początkowo jest trudne, ale daje owoce. 

W ten sposób zaczynam pracę nad swoją bliskością z Bogiem. I Was zapraszam do niej :) 

Komentarze

  1. Zgadzam się, że życie jest labiryntem, na szczęście nie bez wyjścia. Nigdy nie wiadomo, co naprowadzi nas na właściwą ścieżkę. To może być książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, życie jest jak labirynt. Skomplikowane i często trudne, ale niepozbawione wskazówek co do tego, jak trzeba postępować, by dojść do celu :). Każdy musi je tylko odnaleźć. Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz