Sen o raju - Lauren Groff "Arkadia" - Recenzja



"Nie odczuwa braku. Jeżeli się skoncentruje, może wyobrazić sobie świat w jego licznych formach: parną gęstość dżungli; czysty zgrzyt piasku pustyni; zimną klarowność Arktyki. Wyobraża sobie miasta jak większe Arkadie, ale twardsze, niebezpieczniejsze, ludzi wpychających sobie nawzajem gotówkę. Widział monety jak wytłoczone podkładki, prostokąty zielonego papieru. Ludzie na Zewnątrz są groteskowi: Skrooge i Jellyby, brudne sieroty w czeluściach czarnych fabryk, w samotnych, wyludnionych domach, plaga zwana telewizją jak ciasna jaskinia Platona w każdym pokoju. Na Zewnątrz jest bardziej ponuro. Na Falklandach trwa wojna, są sandiniści i contras, są pobicia i gwałty, straszne rzeczy, o których rozmawiają dorośli, sam czyta, kiedy uda mu się znaleźć starą, zmiętą gazetę w Wolnym Sklepie. Prezydent jest aktorem obdarowanym władzą, aby gładko podawać kłamstwa korporacji. Wśród gwiazd są bomby i morderstwa w miastach, czerwony deszcz nad Londynem, nawet teraz istnieją kidnaperzy i niewolnicy, nawet w Ameryce." - s. 118-119

Gdy dostałam propozycję zrecenzowania "Arkadii" zgodziłam się od razu. Zapowiadała się bardzo ciekawie i byłam przekonana, że to będzie interesująca pozycja. Gdy zaczęłam czytać, ze zdumieniem pojęłam, że to całkiem inna książka niż mi się wydawało, zupełnie odmienna... :)

Dzieci kwiaty, hipisi marzący o całkowitej wolności. Ludzie pragnący egzystować z dala od korporacji, władzy, polityki, praw rządzących społeczeństwem. Mający swój sposób na życie, swoje poglądy, swój wymarzony świat. Zakładają komuny, które znacząco różnią się od tego, co istnieje wokół. Ich sposób bycia to bunt wobec wszystkiego, co wydaje im się niewłaściwe. Zamiast wojny i bomb wybierają pokój, zamiast przemocy narkotyki i wolną miłość, zamiast technologii naturę. Pragną stworzyć na ziemi raj i tak właśnie zaczyna się powieść Lauren Groff. Wyrasta z marzenia o stworzeniu Arkadii, miejsca idealnego, w którym każdy jest równy, w którym społeczność jest jedną wielką rodziną, dbającą o siebie i żyjącą w miłości i akceptacji. Rączka wraz ze swoimi kompanami sprowadza się na teren ze zrujnowanym domem. To tutaj na spokojnej ziemi zbudują swój idealny świat. Będą pracować, remontować, świętować i żyć tak, jak można najlepiej. Początki przepełnione zapałem, ale i ciężką pracą, zimnem i biedą nie zniechęcają nikogo. Dzieci biegają nago, ludzie otaczają się opieką, tworzą utopijną wręcz społeczność i czekają na powrót lidera, który wyjechał gromadzić fundusze. Całość Arkadii zdaje się funkcjonować naprawdę dobrze. Organizacja jest przemyślana i choć ma to być miejsce totalnej wolności, to wykształcają się z czasem prawa i struktura społeczna. Mieszkańcy tworzą jedną wielką rodzinę i z niecierpliwością czekają na przeprowadzkę do domu. 

Dalszy ciąg to opis życia, z jednej strony fascynującego, naturalnego, całkiem oderwanego od tego, co dzieje się na świecie, z drugiej to narastające napięcie, związane z powiększającą się liczbą mieszkańców, stałym brakiem gotówki, pożywienia, walką o przetrwanie, problemami osobistymi bohaterów, niechęcią władzy wobec nich. Odchodzenie od pierwotnych reguł, zgoda na kompromisy wszystko to wkrada się w ideały. Gdy dochodzi do upadku harmonijnej społeczności, ludzie zaczynają wracać do rzeczywistości. Również główny bohater wraz ze swoją rodziną udaje się w końcu do miasta, jednak dziecku komuny ciężko przyzwyczaić się do nowych, odmiennych warunków życia. Świat musi zostać poznany od nowa. Czy mały Akradianin odnajdzie szczęście w mieście? Jak potoczą się jego losy?

"Arkadia" to opowieść o Lutku, dziecku urodzonym i wychowanym w społeczeństwie hipisów. Wolnym człowieku w każdym calu, choć wszyscy mieszkańcy utopijnego miejsca zwą siebie Wolnymi Ludźmi. Oni jednak znają świat zewnętrzny. Dla Ridley'a to jedynie książkowa wiedza i wyobrażenia nabyte z rozmów z innymi. Główny bohater to charakterystyczny, zamknięty w sobie, introwertyczny chłopiec, który dzięki wielkiej wrażliwości i inteligencji widzi naprawdę wiele. Jest zawieszony gdzieś między troską o matkę, zdumieniem nad światem a rodzącą się w nim miłością do Helle. Próbuje objąć świat, stale większy od niego, nieskończony, tajemniczy, nie pozwalający się zamknąć w ciasne ramy słów. Najważniejsi w świecie bohatera są jego rodzice. Ciepła, czuła, piękna Hanna, która potrafi mieć też drugie oblicze oraz charyzmatyczny, zaradny Abe. Jest legendarny Rączka, świetny mówca, marzyciel, przywódca, człowiek porywający innych. Helle - wolne dziecko, dziewczyna, która próbuje wszystkiego, gubi się, szuka swego miejsca i jest pierwszą miłością Lutka. Są i inni mieszkańcy komuny, przyjaciele, ludzie z zewnątrz. To jednak tylko postaci poboczne, nadające historii kolorytu.



Lauren Groff stworzyła niezwykłą powieść, która mimo obiektywnego narratora, ukazuje wszystko niejako z perspektywy bohatera. Początkowo stanowią ją rwane opowiastki, obrazki świata widziane oczami dziecka, które opisuje swój dom, komunę, bliskich mu ludzi, uczucia. Z czasem jednak akcja zaczyna nabierać ciągłości. Bohater dorasta, powieść zaczyna się pogłębiać. "Arkadia" to książka o niedoścignionych marzeniach, budowie utopijnego świata, życiu w nieosiągalnej harmonii. To historia ludzi, którzy postanowili wieść życie po swojemu, w przyzwoleniu na eksperymentowanie, wolne związki, konsumpcję ograniczoną do minimum. To także opowieść o upadających ideałach, nieuchronnych zmianach, zmierzchu pięknej wizji, ale i swoistej apokalipsie. Melancholia i tęsknota miesza się tu z dziecięcym zachwytem. Smutek i radość przeplatają się, a całość tworzy niezwykłą mieszankę. Nostalgia za słodkim czasem dzieciństwa kontrastuje z szarym życiem w realnym, brutalnym świecie. Mądrość wynoszona jest tu z lekcji, książek, własnych obserwacji oraz nauki praktycznych rzeczy. Kraina szczęśliwości bohatera to szkoła życia, ale też oaza spokoju, miejsce diametralnie różne od drapieżnego i pozbawionego ducha miasta. Rodzi się jednak pytanie, czy to jedynie wizja dziecka czy można się w niej dopatrzeć czegoś więcej.

"Arkadia" ujmuje nie jakąś szybką akcją, o której początkowo myślałam, bo wręcz przeciwnie wszystko toczy się tutaj bardzo, bardzo wolno. Bohaterowie też są dość specyficzni a świat opiera się na kontraście natura-miasto, konsumpcjonizm-szczęście, duch-materializm. Jej siłą jest piękny język, świetny styl oraz symbolika. Nie jest to łatwa powieść. Im głębiej się w nią wchodzi, tym więcej skojarzeń pojawia się w głowie i tym bardziej się ją docenia. To wymagająca lektura, która skłania do przemyśleń i która zostaje w czytelniku na dłużej. Zdecydowanie warta przeczytania, choć moim zdaniem przeznaczona przede wszystkim dla koneserów i prawdziwych miłośników dobrej literatury.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.




Lauren Groff, Arkadia, tłum. Wiesław Marcysiak, wyd. Znak, Kraków 2017.

Komentarze

  1. Też bym chciała żyć w takim świecie :). Przecudna okładka, zaś książka to nie moja bajka.

    Pozdrawiam serdecznie, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat zdecydowanie inny od współczesnego. A książka, godne wyzwanie dla każdego mola książkowego :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Fascynują mnie hipisowskie komuny oparte na cudownych ideałach, które, niestety, zazwyczaj w starciu z normalnym życiem, upadają. Dorastanie w takim świecie musi być zarówno przyjemnością jak i wyzwaniem, bowiem trudno mówić o wychowaniu, kiedy światem nie rządzą określone zasady. Chętnie poznam pogląd Lauren Groff na te tematy, szczególnie, że historia, która opowiada wydaje się bardzo zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia jest ciekawa, a co lepsze, pisana cudownym językiem :). Bywa wyrywkowa, ale daje do myślenia. Zgadzam się, że takie komuny niby wolne od praw, rządzą się przecież jakimiś zasadami, które jednak znacząco różnią się od tego, co egzystuje poza nimi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz