Spacer wśród słów w Krainie Czarów czyli Słów kilka o Warszawskich Targach Książki

Wszystko, co dobre szybko się kończy. Ale chwile spędzone na Warszawskich Targach Książki, były naprawdę miłe. Pomijam fakt, że od takiej ilości książek można po prostu zwariować ze szczęścia, wydać całe oszczędności życia i nadal chcieć więcej ;-).
A poważniej, miałam okazję poznać nowe wydawnictwa, o istnieniu niektórych nie miałam bladego pojęcia ;-) spokojnie zobaczyć na żywo, co w trawie piszczy i poznać ciekawych ludzi. Oczywiście nie obyło się bez akcji i Ty zostaniesz wielbłądem ;-), ale po kolei.



Warszawa przywitała mnie słoneczną pogodą :-) i masą literackiego szczęścia. Cudowne książki, ciekawe spotkania, niespodzianki. Żałuję, że nie mogłam być wszędzie i nie pojawiłam się wcześniej, ale to, co najważniejsze udało mi się zrealizować. Wędrując od jednego stoiska do drugiego, mogłam zapoznać się z nowościami wydawniczymi i literaturą wydaną wcześniej. Najchętniej wyniosłabym pół targów albo i całe, ale musiałam zachować stoicki spokój, franciszkańską ascezę i ograniczyć się do tego, co mogę kupić. Ale jak ktoś chce mi dosłać coś, co niestety nie trafiło w moje łapki, przyjmę książki z otwartymi ramionami. Ciepły dom pełen miłości zapewniony :D.






Po pierwsze, żeby kupować książki, trzeba je mieć w czym nosić. Panie z Książka w Mieście uraczyły mnie świetnym kubkiem, bo jakby nie było oddaje on istotę rzeczy i jak mawiał poeta tym razem "język giętki wypowiedział wszystko, co pomyślała głowa". Yes, I am a book nerd :D przyznaję się bez bicia. 
Kiedy już miałam zestaw wielbłąda ;) żeby nieść w nim moje nowe zdobycze z klasą, wówczas rzuciłam się na książki!!! Wynik powyżej, choć to i tak bardzo ascetyczna wersja, musiałam się powstrzymywać, żeby nie wynieść więcej ;)



Poza bieganiem byłam na kilku spotkaniach, które dały mi wiele radości i wywołały masę emocji :-). 

Tak jak pisałam do Warszawy przybyłam w doborowym towarzystwie "Wieży milczenia" Remigiusza Mroza, więc nie mogło zabraknąć mnie na spotkaniu z Nim. W końcu jakby nie było to Autor, którego darzę przeogromną sympatią <3 A w kolejce zamrozowanych spotkałam Roberta z Wspieraj Kulturę, dziękuję Ci za miłą rozmowę :)








Cóż mogę powiedzieć? Zacytuję Anitę, Remigiusz Mróz rozpiernicza system :D. Byłam ciekawa tego spotkania i cóż mi rzec wypada? Spotkałam nie tylko świetnego pisarza, ale i niesamowicie miłego, otwartego, uśmiechniętego, ciekawego (oj, lukru coraz więcej, ale ja jakby ktoś nie zauważył BARDZO lubię ludzi, a niektórych bardziej niż bardzo ;-) to tak dla ścisłości) i mogłabym tak bez końca, człowieka. No tak jestem zamrozowana doszczętnie, totalnie, po uszy i ogromnie cieszy mnie to spotkanie :) 




Po zamrozowaniu się :) biegiem na spotkanie z Panią Anną Herbich i Sybiraczkami. Przyznam szczerze, że jestem pod ogromnym wrażeniem Pań, które opowiadały o swoich losach, o tym jak było ciężko, jak wyglądało życie, jakie wartości liczyły się wówczas, co robiły, by przetrwać. Pojawiły się łzy wzruszenia i ogromna wdzięczność, dla Autorki, że spisała historie tych niezwykłych kobiet i dla Pań, które zechciały się podzielić z innymi swoimi wspomnieniami. Nie podejrzewałam, że tak bardzo mnie to poruszy i wniesie kolejne przemyślenia do mojego życia.









Jak burza wpadłam w niedzielę na spotkanie z Panią Olgą Tokarczuk :) i dziękuję uprzejmie wszystkim, którzy pozwolili mi na to zdjęcie :)


















Na koniec tego krótkiego podsumowania bardzo miła niespodzianka. Załapałam się rzutem na taśmę na spotkanie niezwykle ciepłego człowieka :) O "Antipolis" czytałam niedługo przed targami. O książce, która mnie nęci swoim widokiem jeszcze nic nie powiem, ale jestem pod wrażeniem Autora, niezwykle sympatycznego i tworzącego świetne dedykacje :) bardzo miło było Pana poznać :) i cieszę się z tego spotkania. 









A jako bonus stwierdzenie mojej kochanej Siostry, co do mojego stylu życia:

NO FOOD NO SLEEP ONLY BOOKS :D 

i jak tu się nie zgodzić? ;) no dobra, czekolada musi być ;)

Komentarze