Życie doskonałe – Gillian Flynn „Zaginiona dziewczyna” - Recenzja



Z dedykacją dla Anity z Book Reviews by Anita. Dziękuję bardzo za "Zaginioną dziewczynę", miałaś rację, zdecydowanie nie był to czas stracony. Jeszcze nigdy nie czytałam takiej książki :-)





Czuję się jakby ktoś wyjął mi mózg, rozprostował wszystkie zwoje, zawinął z powrotem po swojemu i odłożył go na miejsce. Mam ochotę krzyczeć do tej książki „na poważnie?!?”. Pierwszy raz pochłaniałam lekturę z taką zachłannością, by potem poczuć się jak…, no właśnie…, miesza się we mnie tyle uczuć, że równie dobrze mogłabym być stratowanym Mufasą z „Króla lwa”, kolejnym pacjentem Doktora House’a czy bohaterką książki Franza Kafki.

Czy autorka mnie oszukała czy po prostu żaden z pisarzy nie zafundował mi jeszcze takiej jazdy z zakończeniem, którego w życiu bym nie podejrzewała…? Gubię się w meandrach swoich zwojów, myśli przeskakują szybciej niż jestem w stanie je wyłapać. Gillian Flynn rozłożyła moje wyobrażenie o thrillerze i nawet najbardziej niespodziewanym zakończeniu na łopatki.


Przeczytałeś właśnie książkę, która wywróciła twój czytelniczy świat do góry nogami:
a) Opowiadasz o tym jak najszybciej na swoim blogu, wszak inni muszą się o tym dowiedzieć
b) Siadasz przed komputerem jeszcze nie w pełni sił, ale starannie przemyślawszy wszystko dobierasz kolejne słowa do tekstu
c) Bez problemu tworzysz najlepszy tekst na blogu, w końcu nic nie powstrzyma doskonałego recenzenta.


Nie, nie jestem Niezwykłą Amy, u mnie to odpowiedź b, staram się opowiedzieć o moim wrażeniu, w chwili, gdy jest ono najświeższe, uważnie szukając słów.


„Zaginiona dziewczyna” to istne Theatrum mundi – czyli teatr świata. Motyw ten w literaturze przewijał się od czasu renesansu niejednokrotnie, w końcu przedstawienie świata jako teatru, w którym ludzie są jedynie aktorami odgrywającymi swoje role jednorazowo, bez żadnej próby i powtórki to bardzo ciekawy pomysł. Gillian Flynn czyni podobnie, przedstawia czytelnikowi swoisty teatr życia, zapis wydarzeń relacjonowanych przez Amy i Nicka. I wierzcie mi, te wersje ogromnie się różnią, ale po kolei.


Czas więc zacząć przedstawienie!!!


"Cały świat to scena,
A ludzie na nim to tylko aktorzy.
Każdy z nich wchodzi na scenę i znika,
A kiedy na niej jest, gra różne role".
William Shakespear „Jak się wam podoba?”

AKT I – Tajemnicze zniknięcie

W piątą rocznicę ślubu w niewyjaśnionych okolicznościach ginie Amy Dunne. Ulatnia się po prostu jak kamfora. Mąż zawiadamia policję, zaczynają się poszukiwania, swoje trzy gorsze dokładają media. Ślady walki w salonie, zmyta krew w kuchni i dziwne zachowanie męża to dopiero początek historii. Żadnych świadków, niemalże wyluzowany Nick, dowody, które niczego nie wyjaśniają.

Ale zaraz, coś tu nie gra!!! Kto chciałby skrzywdzić taką wspaniałą kobietę? Przenieśmy się do przeszłości…

AKT II – Początek znajomości

Pewnego wieczoru Nick Dunne poznaje Amy Elliot. Niby zwykłe spotkanie, ale młodzi ogromnie przypadają sobie do gustu, rzec by można – miłość od pierwszego wejrzenia. Ona – perfekcyjna, błyskotliwa, zgrabna i piękna (nawet lalka Barbie mogłaby się schować ze swoim wyglądem, Amy to po prostu chodzący ideał i to nie tylko w kwestii sylwetki). To już nie odbicie książkowej Niezwykłej Amy, ale prawdziwa doskonałość. Bohaterka jest dzieckiem psychologów, absolwentką najlepszego uniwersytetu. Mieszka na Manhatanie, pracuje pisząc quizy psychologiczne, co zważywszy na jej niezwykłe poczucie humoru i wrodzoną inteligencję idzie jej po prostu świetnie. Nie musiałaby tego robić, ale przecież jest idealna, więc lubi mieć kreatywne zajęcie. Nie znosi swojej książkowej imienniczki, która wyprzedza ją o krok, bo jeśli prawdziwa Amy z czegoś rezygnuje, jej literackie alter ego staje się mistrzynią w tej dziedzinie. Wkurzające, prawda? Jest i on, Nick. Szczęściarz z małego miasteczka w Missouri, który oczywiście opuszcza rodzinne strony i odnosi sukces. Jest nie tylko przystojny, zabawny, uroczy, ale i spełniony zawodowo jako dziennikarz. To pewny siebie facet, który zdaje się być idealnie dopasowany do Amy.

Brak nieśmiałości, gry, po prostu szczerość, otwartość i żarty, a następnie magiczny pocałunek w chmurze cukru pudru. Początek bajki, która zdaje się być wstępem do świetlanej przyszłości.


AKT III – Związek idealny

Żadnych sprzeczek i kłótni. Wyrozumiałość, jeśli on nie chce przyjść na spotkanie z jej znajomymi (przecież nie może z niego robić posłusznego zwierzątka czy marionetki), nie musi. Kobieta daje mu swobodę, o której może pomarzyć niejeden facet (wyjście z kumplami? czemu nie), bo przecież tak powinien wyglądać zdrowy związek. On, choć nie jest romantykiem, świata poza nią nie widzi. Doskonale się rozumieją i umieją uszczęśliwić. Podobne upodobania, tajne, zrozumiałe jedynie dla nich żarciki. Nick i Amy są tak dobrani, tak nieskazitelni, tak wspaniale się uzupełniają, że to aż nierealne, niezdrowe. Ale jednak... Pobierają się i są wzorem małżeństwa. Ucieleśnieniem marzeń każdej pary, bo kto nie chciałby mieć tak harmonijnego i pięknego związku? Świeci słońce, śpiewają ptaki, gra muzyka i nikt nie spodziewa się nadciągającej katastrofy.

AKT IV – Pod maskami

Kiedy Nick traci pracę świat nieco szarzeje, gdy to samo spotyka Amy ciemność zdaje się gęstnieć. Sytuację ma zmienić wyjazd do Missouri, gdzie bohater ma zaopiekować się swoją chorą na raka matką, gdzie wszystko można zacząć od nowa. Tylko czy w niemal wymarłym miasteczku, w którym połowa mieszkańców to bezrobotni, można wieść cudowne życie? Kłopoty finansowe, narastające napięcie, samotność, powolne wyzbywanie się swoich masek w zaciszu domowego ogniska, bo brudy zawsze pierze się w domu i nieszczęście gotowe – oto kolejna odsłona sztuki. Życie, którego nie znali.

Choć państwo Dunne nie dają za wygraną i kreują się na parę wprost z okładek gazet, bajek czy snów, choć grają idealną żonę i męża, wkładając w to maksimum wysiłku, rzeczywistość okazuje się brutalna. Kochankowie po prostu nie dają rady. Na linii Amy-Nick znacząco się oziębia…, gdyż żadne z nich nie rozpoznaje we współmałżonku człowieka, którego pokochało.

Powróćmy jednak do teraźniejszości.


Kiedy więc rozpoczyna się akcja powieści spotykamy Nicka – faceta spokojnego, wycofanego, robiącego totalnie głupie rzeczy, które sprawiają, że czytelnik pragnie zawołać, co za palant!!! Tak wielki, że jego wina budzi wątpliwości… Mamy jego relację, przez którą przebija się gniew, frustracja, nienawiść, gorycz, znużenie, strach i nade wszystko kłamstwa. Nick oszukuje, by nie burzyć muru złudzeń wokół jego małżeństwa. Jest jeszcze jedna rzecz, która go niszczy, lęk przed tym, że mógłby się okazać takim samym mężczyzną jak jego ojciec. Amy zaś to nieszczęśliwa, samotna kobieta, która ciągle stara się sprostać byciu Niezwykłą Amy, a właściwie to nieustannie konkuruje ze znienawidzoną przez siebie i zawsze lepszą od niej postacią literacką. Towarzyszy jej też poczucie bycia wykorzystywaną przez rodziców, wręcz wyeksploatowaną, gdyż jej życie prywatne służy jako wzorzec przygód książkowej imienniczki. W ich małżeństwie wyraźnie coś nie gra.

"czym jest życie
snem szaleńca
aktem umysłu

czym jest życie
cieniem

poprzestańmy na sobie
na tym małym i ciepłym

życie jest snem
całe
i wszystkie nasze sny
są snem"

Pedro Calderon de la Barca „Życie jest snem” akt II, sc. 19.

"Zaginiona dziewczyna" - moja opinia

Wraz z rozwojem akcji fasada idealnego związku dwojga doskonałych ludzi rozpada się. Tynk zaczyna odpadać, farba się złuszcza, fakty wychodzą na światło dzienne. Dziennikarze coraz to zmieniają front a czytelnik wraz z nimi. Bo choć nie wiadomo, kto i co zrobił, to bohater nie zyskuje sympatii, a przesłodzone zapiski jego żony nie wzbudzają zaufania. Tak naprawdę poznajemy dwie wersje historii i nie mamy pojęcia, która z nich jest prawdziwa. To właśnie na zasadzie dezorientacji, na odkrywaniu mrocznych sekretów opiera się klimat „Zaginionej dziewczyny”, bo do trupów w książkach zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Napięcie rośnie, także dlatego że nie wiemy, co tak naprawdę się stało, co jest kłamstwem, a co nim nie jest. Nawet, gdy sytuacja się rozjaśnia, czujemy mrowienie, lęk, stres przed następną katastrofą, która po prostu musi się zdarzyć, bo tu nie ma nic przewidywalnego. Miłość miesza się z nienawiścią, fakty z fikcją.


Pojawiają się nowe informacje, nowi bohaterowie. Wszystko jest z jednej strony dobrze wyreżyserowane, z drugiej nieprzewidywalne, a zakończenie to już totalna bomba, która rzuca na kolana. Trzeba przyznać, że najmocniejszą stroną książki nie jest zagadka, którą czytelnik pragnie rozwiązać, ani aura grozy spowijająca akcję, ale niezwykli bohaterowie, w których psychikę wnikamy. To ich motywacja i sposób działania zadziwiają, przerażają, czynią tę powieść wyjątkową, niepokojącą. Z pięknej baśni o idealnych kochankach wyłania się brutalny thriller, którego zakończenie zadziwi wszystkich.

Czytając książkę Gillian Flynn nie mogłam się od niej oderwać, mimo, że nie lubię przekleństw, a dość brutalny sposób pisania o seksie niespecjalnie przypadł mi do gustu. Nie odstraszył mnie nawet „fakt autentyczny”, który o zgrozo!!!, nie powinien się pojawić w książce o takim poziomie!!! Po prostu czytałam z ciarkami na plecach, zapartym tchem, rosnącym niepokojem, kolejnymi pytaniami. Z przekonaniem, że to wszystko to prawdziwa sztuka w teatrze świata, życie-sen bohaterów. Skończyłam całkiem skonfundowana zakończeniem…, bo co by było gdyby to była prawdziwa historia? Gdyby wszystko faktycznie się tak skończyło?
Na koniec tylko jedno: POLECAM!!!


Gillian Flynn, Zaginiona dziewczyna, przeł. Magdalena Koziej, wyd. Burda, Warszawa 2014.

Komentarze