Ku ocaleniu ludzkości - James Dashner "Lek na śmierć" - Recenzja





„Nie wiem, jak historia oceni postępowanie DRESZCZu, ale stwierdzam tutaj ku pamięci potomnych, że nasza organizacja zawsze miała tylko jeden cel, a celem tym było sprawienie, by ludzkość przetrwała. (…)
Jak wielokrotnie staraliśmy się wpoić każdemu z naszych obiektów, DRESZCZ jest dobry”.
Wydawać by się mogło, że wszystko zmierza ku końcowi. Bezpieczna przystań została zdobyta. Obie grupy ocalały w większym składzie, a teraz bohaterowie mieli dostać lek na Pożogę. Nie zdziwi jednak nikogo sytuacja, w której szacowna organizacja po raz kolejny okazała się, by powiedzieć eufemistycznie, mało prawdomówna. Thomas został odizolowany od przyjaciół i przebywał większość czasu sam, nie mając pojęcia co się dzieje. Jak należy się spodziewać narastała w nim nienawiść do ludzi, którzy po raz kolejny zabawili się jego życiem oraz niechęć do siebie za jakiekolwiek przejawy nadziei. Kiedy w końcu po ogłupiającym okresie odosobnienia spotyka Szczurowatego i słyszy z jego ust, że czas na prawdę, trudno mu uwierzyć, że choć raz jego byli współpracownicy dotrzymają danego słowa. Mimo, że chłopak spotyka się z całymi i zdrowymi przyjaciółmi, jego podejrzliwość nie słabnie. Doskonale wie, że nie można ufać nikomu z organizacji. 

Tak więc po Fazie Drugiej Streferzy i grupa dziewcząt mają odzyskać swoje wspomnienia. DRESZCZ oferuje im cofnięcie Zatarcia i wyjęcie z mózgu urządzenia pozwalającego kontrolować nastolatków w zamian za udział w dalszych testach, które stanowią kluczową fazę w opracowywaniu leku na Pożogę. Ponadto bohaterowie dowiadują się, że wszyscy są chorzy na Pożogę, jednak wielu z nich zalicza się do tzw. Odporniaków, ludzi którzy mimo choroby żyją normalnie i nigdy nie staną się szalejącymi i żywiącymi się mięsem monstrami. Zdumiewające, że po tak wielu wydarzeniach większość młodych pozwala na ingerencję w swoje mózgi, jakby zapominając o wszystkim przez co przeszli przez tych ludzi. Jedynymi, którzy się wyłamują są Thomas, Newt i Minho. 

Rozpoczynają oni swoją prywatną walkę z DRESZCZEM zakończoną ucieczką z ich siedziby. Ucieka również druga grupa. Zarówno Streferzy jak i pozostali bohaterowie, którzy odzyskali swoją pamięć udają się do Denver. Tam czeka ich spotkanie z dawnym towarzyszem, który pracuje dla organizacji nazywanej Prawą Ręką, mającej na celu zniszczenie DRESZCZu i wykorzystanie jego zasobów do ocalenia w miastach pozostałej, zdrowej ludności oraz z człowiekiem, który jak niegdyś Thomas pracował dla Szczurowatego i spółki. 

Pozbawiony kompletu wspomnień Tom stara się zrozumieć, jaką rolę odgrywał w dawnym życiu, co tak naprawdę się stało, jak wyglądała jego egzystencja nim dostał się do DRESZCZu. Pytania piętrzą się w jego głowie, ale ważniejsze jest życie tu i teraz, powstrzymanie bestialskich eksperymentów, uratowanie ludzkości, a przede wszystkim zemsta. Świat jednak nie jest taki, jakim się z pozoru wydaje. Choć Denver jest jedną z enklaw ludzkości, nie brak w nim korupcji, która pozwala na przymykanie oczu na prawdziwe wydarzenia. Bogaci kupują sobie czas, zażywając Nirwanę i wcale nie przejmują się tym, że zarażają innych. Świat chyli się ku upadkowi, do strzeżonego obiektu wdzierają się Poparzeńcy, a to dopiero początek kłopotów. Zewsząd znikają odporni na Pożogę. Krążą podejrzenia, że strażnicy sprzedają ich DRESZCZowi, który po ucieczce obiektów nie cofnie się przed niczym, by realizować swoją misję. 

Bohaterowie a w szczególności Thomas, będzie musiał zmierzyć się z wieloma pytaniami, wątpliwościami i ranami. Począwszy od uporania się z emocjami związanymi ze zdradą Teresy, zaskoczeniem, że zarówno Brenda jak i Jorge pracują dla kanclerz Avy Paige przez ból spowodowany chorobą przyjaciela, po nasilające się pragnienie zemsty na organizacji, która zniszczyła jego życie. Thomas nie wie jednak, że jako kluczowy, ostateczny kandydat eksperymentu, zostanie postawiony przed próbą, której się kompletnie nie spodziewał. Przyłączając się do Prawej Ręki, mającej mu pomóc unieszkodliwić bastion zła, nawet nie wie, że pcha się w sam środek paszczy lwa… 

Trzeci tom trylogii Dashnera nie zwalnia szaleńczego tempa, jakie już wcześniej narzucił autor. Nie ma chwili wytchnienia, czytelnik wraz z bohaterami gna na złamanie karku z głową wypełnioną coraz to nowymi pytaniami. Tym większymi, że główni bohaterowie albo nie odzyskują pamięci albo nie ujawniają niczego z odzyskanych wspomnień. To uporczywe milczenie buduje całkiem inny obraz świata, niż ten, który mógłby się wyłonić z zakamarków pamięci Streferów. Przerażenie przed atakiem ze strony Poparzeńców miesza się z nieuchronnie napływającą apokalipsą. Kurczą się strefy bezpieczeństwa, świat popada w szaleńcze obłąkanie, zdrowi chodzą niespokojnie, doskonale wiedząc, że atak choroby to tylko kwestia czasu. Przyjaźń i solidarność zdaje się być czymś wyimaginowanym. Ludzie są sobie obcy, boją się bliźnich, co doskonale widać na przykładzie Denver. Prawa Ręka łudzi bohaterów pięknymi hasłami, podczas gdy jej prawdziwe zamierzenia okazują się całkiem inne. W tym wszystkim Thomas zostaje postawiony wobec najtrudniejszej i najbardziej bestialskiej próby. Czy wyjdzie cało z opresji? Jak zakończy się historia umierającego świata, o tym każdy musi przekonać się sam. 

Powiem tylko, że moje zaskoczenie sięgnęło zenitu pod koniec książki. I choć już wcześniej uporczywie powtarzane przez Teresę stwierdzenie, że „DRESZCZ jest dobry” było nie tylko najbardziej wkurzającą mnie rzeczą, ale i największym kłamstwem, jakiemu ta marionetka hołdowała, to epilog sprawił, że stało się ono jedynie gorzkim, wytartym i pozbawionym sensu sloganem, w który nie można uwierzyć! 

James Dashner, Lek na śmierć, t. III trylogii Więzień Labiryntu, tłum. Agnieszka Hałas, wyd. Papierowy Księżyc, Słupsk 2014.

Komentarze