Grażyna Jagielska "Miłość z kamienia" - Recenzja




Czasami zastanawiam się, czy są gdzieś granice miłości, a jeśli tak, co je wyznacza. Czy można realizować się i kochać w pełni? Są przecież sytuacje, które choć wznoszą nas na wyżyny, dla naszych bliskich mogą być koszmarem. Tak było z Grażyną Jagielską, która prestiż, sławę, poważanie i wiele nagród męża przypłaciła zdrowiem. Wojciech Jagielski światowej sławy reportażysta i korespondent, człowiek szanowany, który nierzadko jako pierwszy informował o zdarzeniach i wojnach, który docierał do miejsc, do których inni woleli się nie zbliżać, za swój sukces poniósł wysoką cenę. 

„Wojtek nie mówił mi o tym, dopóki to było możliwe. Myślę, że gdyby nie potrzebował mojej akceptacji, w ogóle by mi o tym nie powiedział. Czekał, krążąc wokół mnie, jakby szukał do mnie lepszego dostępu, jakiejś innej drogi, która zaprowadzi do takiej Grażyny, jaka była mu w tej chwili najbardziej potrzebna. Szukał jej przed każdym wyjazdem, próbował ciągle od nowa i jak każdy optymista wierzył, że tym razem będzie inaczej, przecież ona musi gdzieś być. Uśmiechnie się i będzie go wspierać, ta kobieta, której we mnie szukał, tak właśnie robiła. Mówiła, że będzie jej smutno podczas jego nieobecności, to zupełnie naturalne, ale trudno przecież taki ma zawód, nie można inaczej. Chciał, żebym była wtedy po jego stronie, potwierdziła, że nie ma wyboru, musi to robić, naprawdę. Szliśmy razem na tę wojnę, tylko że ja miałam pozostać w domu, jakoś tak to sobie wyobrażał”. 

„Miłość z kamienia” to książka przede wszystkim o lęku, samotności i próbie dochodzenia do siebie. Autorka opowiada o swoim pobycie w szpitalu, o kondycji psychicznej, rozmowach z lekarzem a także Lucjanem – jednym z pacjentów. I choć wydaje się, że między nimi zawiązała się jakaś nić porozumienia, ciężko mi nazwać tę relację czymś głębszym. Przypomina ona bardziej dość okrojoną sesję terapeutyczną, gdzie człowiek może się wygadać, ale nie pozwala na zadawanie zbyt dużej ilości pytań. Nie chce też być oceniany. Wystarczy wypowiedzieć to, co w środku, choć nie jest to takie proste. Wyznania, jakie czyni, a właściwie opowieści o sobie, których słucha Lucjan, są swego rodzaju autoanalizą, próbą zrozumienia siebie, swojego życia, szukaniem niewłaściwych dróg i dobrych wyborów. To także zmaganie się z własnymi lękami, obawami, próba uwierzenia, że wszystko się skończyło, że można w końcu poczuć się bezpiecznie. 

Podczas, gdy Wojciech Jagielski wyjeżdżał na liczne misje, w domu pozostawiał swoją żonę i dzieci. Kobieta jak mogła próbowała radzić sobie z własnymi obawami o męża, godzić pracę, bycie matką i tęskniącą oraz zaniepokojoną żoną. Łatwo było wyłączyć telewizor, nie słuchać wiadomości, jednak z czasem Grażyna Jagielska ograniczyła kontakty towarzyskie, zamknęła się w swoim świecie, zapominając o pracy, a nawet o obowiązkach matki. Przerażona i wyczekująca na telefon z wiadomością o śmierci męża, żyła na granicy zdrowia i szaleństwa. On realizując się jako reporter, zdobywając informacje, będąc w centrum wydarzeń, czuł się jak ryba w wodzie. Nie można powiedzieć jednak, by nie doceniał ogniska domowego i rodziny, to ona dawała mu siłę i była gwarantem bezpieczeństwa. Pragnął po prostu dzielić niebezpieczną pracę korespondenta z życiem rodzinnym. Ona ambitna, kochająca, stale zamartwiała się o swojego męża. Sytuacja pogorszyła się, gdy na własne oczy przekonała się, jak wygląda praca ukochanego. To tylko podsyciło jej wyobraźnię i otoczyło coraz większym lękiem. Z biegiem lat coraz bardziej samotna, bliższa rozpaczy i niemal wyczekująca na wiadomość, która wreszcie pozwoli jej odetchnąć i skończy jej pełne niepokoju wyczekiwanie, w końcu znalazła się w szpitalu, gdzie leczono u niej zespół stresu bojowego, chorobę znamienną dla żołnierzy. 

Pomimo powrotu męża, jego zapewnień o zakończeniu pracy w charakterze korespondenta, trudowi, jaki włożył w naprawę swojego małżeństwa, Grażyna Jagielska potrzebowała czasu, nie tylko na to, by uwierzyć w realność sytuacji, ale by poradzić sobie z emocjami i lękami skumulowanymi przez lata. 
„Miłość z kamienia” jest szczerym wyznaniem autorki. Historią o miłości, samotności i o nieukojonym strachu o ukochanego. To spojrzenie na psychikę kobiety, która zostaje postawiona w trudnej roli matki, żony, pracownika a przede wszystkim kobiety, próbującej akceptować ciągłe niebezpieczne podróże męża. Choć książka mną nie wstrząsnęła, to daje ona ciekawy wgląd w psychikę człowieka zmagającego się z paraliżującym go lękiem. Obrazuje jak strach potrafi obezwładniać i jak wiele miłości trzeba, by zaleczyć wcześniejsze niedopatrzenia, niedopowiedzenia i rany. 

Grażyna Jagielska, Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym, wyd. Znak, Kraków 2013.

Komentarze